Ekonomista PZU: wojna celna najmocniej dotknie Chiny, Meksyk, Kanadę, strefę euro i same USA
Na wojnie celnej USA z innymi krajami najmocniej ucierpią Chiny, Meksyk, Kanada, strefa euro i same Stany Zjednoczone - ocenił w czwartek główny ekonomista PZU Dawid Pachucki. Dodał, że w USA można spodziewać się m.in. znaczącego wzrostu inflacji.

Na początku kwietnia prezydent USA Donald Trump podpisał rozporządzenie nakładające "cła wzajemne" na większość państw - na Chiny początkowo zostały nałożone cła w wysokości 34 proc. W środę zostały one jednak podwyższone do 104 proc., a następnie (po odpowiedzi Chin o nałożeniu 84 proc. na towary importowane z USA) - do 125 proc. Prezydent USA jednocześnie zdecydował się wstrzymać obowiązywanie podwyższonej stawki dla reszty państw na 90 dni. W tym czasie stawka ma wynosić 10 proc.
Podniesienie ceł przez Donalda Trumpa
"Drastyczne podniesienie ceł przez Prezydenta Trumpa to istotny szok podażowy dla światowego handlu. Ucierpi globalny PKB, w tym również w USA. (...) Wojna celna jeńców nie bierze, a wśród największych poszkodowanych będą Chiny, Meksyk, Kanada, strefa euro i same Stany Zjednoczone Ameryki" - ocenił Pachucki.
Jak stwierdził, w przypadku amerykańskiej gospodarki możemy dodatkowo spodziewać się "znaczącego wzrostu inflacji", a w przypadku pozostałych krajów - "szok może być deflacyjny", co otwiera przestrzeń do szybszych obniżek stóp procntowych poza USA. Dodał, że prezes Fed (Rezerwy Federalnej USA) Jerome Powell "musi zważyć ryzyko silnego osłabienia aktywności w sferze realnej za oceanem z tym związanym z potencjalnie silnym wzrostem cen tamże".
Zdaniem Pachuckiego oddziaływanie szoku podażowego z USA potencjalnie otwieraj dużą przestrzeń bankom centralnym spoza USA do redukcji kosztu pieniądza.
Wojna handlowa na ceny
"Wobec ryzyka silnego spadku globalnego popytu przy najprawdopodobniej deflacyjnym kierunku wpływu wojny handlowej na ceny, pewnie jeszcze w kwietniu po raz kolejny stopy procentowe zetnie EBC (Europejski Bank Centralny - PAP). W maju cykl obniżek może wznowić w Polsce Rada Polityki Pieniężnej, co zasugerował gołębi teraz Prezes NBP w czasie ostatniej konferencji po kwietniowym posiedzeniu RPP" - stwierdził ekonomista.
Zwrócił uwagę, że negatywne konsekwencje "znacznie wyższych w USA taryf dla wyników sfery realnej światowej gospodarki" związane są m.in. ze: spodziewanym ograniczeniem popytu amerykańskich konsumentów w związku z ryzykiem wzrostu cen w USA, potencjalnymi zaburzeniami w łańcuchach produkcji, możliwym ograniczeniem inwestycji przez firmy z powodu niepewności oraz - w scenariuszu rozkręcenia się spirali ceł - możliwym dodatkowym spadkiem światowego popytu.
Mocna przecena surowców energetycznych i przemysłowych
Główny ekonomista PZU zauważył, że perspektywa silnego osłabienia światowego PKB, obok załamania indeksów giełdowych, doprowadziła też do mocnej przeceny surowców energetycznych i przemysłowych.
"O ile konsumenci w USA na fali napędzanego taryfami wzrostu cen importu najprawdopodobniej będą musieli głębiej sięgnąć do kieszeni, to dla tych z reszty świata koszyk zakupowy może nieco stanieć. Skutki spodziewanego spadku popytu przy niższych cenach surowców mogą być dla partnerów handlowych USA deflacyjne. Przygotowana przez IfW Kiel symulacja na modelu KITE sugeruje, że wskutek podniesienia ceł przez USA tamtejsi konsumenci w krótkim okresie odczują znaczny wzrost cen, a u partnerów tej gospodarki ceny mogą one nawet spaść względem scenariusza bez szoku celnego" - dodał.
Przekazał też, że wyższe taryfy, obok podniesienia kosztu importowanych dóbr finalnych, przyczynią się też do wzrostu ceny półproduktów wykorzystywanych przez producentów na terenie USA, co w połączeniu ze zmniejszoną konkurencją międzynarodową na rynku lokalnym ma pozwolić producentom w USA mocniej zwiększyć ceny. Efektem może być zwiększenie presji inflacyjnej przy jednoczesnym zmniejszeniu siły nabywczej amerykańskich konsumentów. Wyjaśnił też, że spadki cen u partnerów handlowych USA związane są z kolei m.in. ze zwiększoną podażą produktów na rynki krajowe po ich przekierowaniu z rynku amerykańskiego.
Pachucki zauważył, że - zgodnie z szacunkami ekspertów Tax Foundation przekazanych przez serwis Macrobond - w wyniku decyzji o podniesieniu ceł, średnia stawka taryfy celniej na import USA miałaby wzrosnąć do ok. 16,5 proc. z 2,5 proc. w 2024 r., zaznaczył jednak, że część ceł została zawieszona na 90 dni. Dodał, że średnia stawka ok. 16,5 proc. byłaby najwyższa od 1936 r.
"W międzyczasie USA i Chiny zaczęły okładać się kolejnymi taryfami, a zmienność decyzji administracyjnych jest tak duża, że ryzyko tego, co przyniesie kolejny dzień może przekładać się na decyzje podmiotów gospodarczych" - ocenił ekonomista. (PAP)
bpk/ malk/gn/