„Polska nie wygląda dobrze, jeśli chodzi o ilość pieniędzy wydawanych na medycynę prewencyjną. Spośród krajów naszego regionu jesteśmy tym, który wydaje najmniej z budżetu na profilaktykę chorób. Jeśli nie przesuniemy funduszy na ten cel, to niedługo będziemy mieć duże problemy w dziedzinie zdrowia publicznego” – ocenił prof. Krzysztof Tomasiewicz, kierownik Kliniki Chorób Zakaźnych, Samodzielny Szpital Publiczny w Lublinie, który wziął udział we wtorkowej debacie Medyczna Racja Stanu.
O tym, że jesteśmy na końcu wśród krajów Europy, jeśli chodzi o nakłady na profilaktykę zdrowotną, świadczą wyniki opublikowane w raporcie europejskiego think tanku The European House – Ambrosetti. Jak podano w dokumencie, Polska ma drugi najniższy udział wydatków ponoszonych na profilaktykę w całej UE – jest to zaledwie 2,1 proc. kosztów przeznaczonych na zdrowie. Za nami uplasowała się jedynie Słowacja z wydatkami w wysokości 1,6 proc. budżetu przeznaczonego na zdrowie. Jednocześnie nasze społeczeństwo starzeje się najszybciej na kontynencie, co będzie się wiązać z gwałtownym wzrostem nakładów na opiekę medyczną.
Autorzy raportu zaznaczają, że fundamentem programów profilaktyki zdrowotnej muszą być szczepienia, które poprawiają ogólny stan zdrowia i długość życia. Przynoszą też realne korzyści ekonomiczne krajom na całym świecie.
Prof. Tomasiewicz zwrócił uwagę, że Polska nie inwestuje w szczepienia osób dorosłych, zwłaszcza seniorów. Tymczasem, choroby zakaźne są wciąż jedną z trzech głównych przyczyn śmiertelności wśród osób w wieku senioralnym. Zwiększają również ryzyko powikłań chorób przewlekłych. „Wiele infekcji wirusowych i nie tylko wirusowych jest w stanie uszkadzać naczynia krwionośne, co może potencjalnie prowadzić do rozwoju różnych powikłań chociażby neurologicznych, jak demencja. Mamy bardzo dużo dowodów na to, że tak się dzieje” – mówił specjalista. Dodał, że im więcej będziemy wydawali na prewencję infekcji, tym większe są szanse na uniknięcie przez pacjentów hospitalizacji i bardzo drogich terapii. „To naprawdę się wszystkim opłaca” – ocenił.
Za przykład działań opłacalnych dla systemu ochrony zdrowia i dla społeczeństwa podał szczepienie przeciwko półpaścowi, które chroni osoby chorujące w przeszłości na ospę wietrzną przed rozwinięciem półpaśca oraz przed wystąpieniem neuralgii półpaścowej. Neuralgia półpaścowa objawia się bólem mogącym utrzymywać się tygodniami, miesiącami, a nawet latami. Jej leczenie jest trudne i kosztowne.
Na wrześniowej debacie Medycznej Racji Stanu dr Paweł Grzesiowski, główny inspektor sanitarny, podkreślał, że seniorzy są grupą ryzyka chorób infekcyjnych ze względu m.in. na starzejący się układ odporności oraz współwystępowanie u nich wielu chorób.
Zwrócił uwagę, że w ostatnim czasie pojawiło się wiele nowych szczepień, które mogą chronić osoby w starszym wieku przed infekcjami. Są szczepionki na krztusiec, przeciwko wirusowi RS, półpaścowi, przeciw grypie, pneumokokom, na COVID - wymieniał. Na wiele z chorób zakaźnych nie ma skutecznych leków, dlatego profilaktyka z użyciem szczepionek jest postawą.
Dr Grzesiowski przypomniał, że w Polsce mamy kalendarz obowiązkowych szczepień dla dzieci, które są finansowane przez Ministerstwo Zdrowia. „Z dorosłymi sytuacja jest zupełnie inna. Sporadycznie możemy mówić o refundacji szczepień dla dorosłych, takich jak szczepienia na grypę, pneumokoki; mamy częściową refundację szczepionki przeciw półpaścowi. To oznacza, że mamy do czynienia z przerzucaniem kosztów szczepień na pacjentów” – podkreślił Grzesiowski. Jak ocenił, jest to istotna bariera w rozwoju programu szczepień dla dorosłych.
Jego zdaniem warto zmienić ustawę o chorobach zakaźnych i wprowadzić nową kategorię szczepień zalecanych, ale bezpłatnych, czyli finansowanych przez państwo. Jak podkreślił specjalista, obecnie ścieżka do zaszczepienia się jest dla seniorów zbyt skomplikowana, dlatego warto rozszerzyć zakres szczepień realizowanych w aptekach.
„Nie chodzi o to, by nakładać obowiązki szczepienia się osób dorosłych, ale rozszerzać zakres szczepień zalecanych i ułatwiać do nich dostęp” – przekonywał główny inspektor sanitarny.
Prof. Tomasiewicz podkreślał, że wciąż nie mamy w Polsce programu profilaktyki zakażeń HCV (wirus zapalenia wątroby typu C). Niewykryta i nieleczona przewlekła infekcja HCV, określana jako wirusowe zapalenie wątroby typu C (WZW C), może prowadzić do marskości wątroby i rozwoju raka wątrobowokomórkowego.
„W praktyce klinicznej obserwujemy już teraz zaczynającą się epidemię raka wątrobowokomókowego. Przypadków tego nowotworu jest naprawdę bardzo wiele i oczywiście w dużej części są one związane z zakażeniem HCV. Zatem jeżeli nie wprowadzimy powszechnego skryningu (badania przesiewowe - PAP) w kierunku infekcji HCV, nie będziemy tych pacjentów leczyli w odpowiednim czasie, to będziemy mieli coraz więcej przypadków tego raka” – tłumaczył specjalista.
Dodał, że już obecnie do klinik trafia coraz więcej osób zakażonych HCV, którzy mają marskość wątroby, będącą pierwszym etapem na drodze do rozwoju raka wątrobowokomórkowego.
„Niestety, jeśli ten nowotwór zostanie wykryty za późno, to nie dysponujemy takimi lekami, które byłyby w stanie zahamować jego rozwój” – powiedział prof. Tomasiewicz. Przypomniał, że specjaliści od lat apelują o wprowadzenie narodowego programu badań przesiewowych w kierunku HCV. Dzięki temu można by co roku uratować życie 3 tysięcy osób, które z powodu tej infekcji zachorują na raka wątroby.
Neonatolog prof. Maria Katarzyna Borszewska-Kornacka, prezes Fundacji Koalicja dla Wcześniaka, podkreślała, że konieczne jest objęcie wszystkich noworodków profilaktyką zakażeń wirusem RS (syncytialny wirus oddechowy). Obecnie w ramach programu lekowego otrzymują ją wcześniaki urodzone przed 32. tygodniem ciąży oraz dzieci z ciężkimi wadami serca.
„Niemal 95 proc. dzieci do drugiego roku życia ma kontakt z tym wirusem. Co roku oddziały pediatryczne i neonatologiczne są wypełnione małymi pacjentami z infekcją RSV. Aż 95 proc. hospitalizowanych dzieci to noworodki donoszone i uprzednio zdrowe” – tłumaczyła neonatolog.
Dlatego eksperci apelują do resortu zdrowia o finansowanie profilaktyki zakażeń RSV przeciwciałem monoklonalnym o nazwie nirsevimab. Podaje się je jednorazowo na początku sezonu zakażeń wirusem RS. Obecnie wcześniaki i dzieci z wadami serca otrzymują inne przeciwciało, które musi być podawane ok. pięć razy w sezonie zakażeń.
„Chcemy, by wszystkie dzieci otrzymywały profilaktykę zakażeń RSV, nie tylko wcześniaki, ponieważ z danych europejskich wynika, że zmniejszy to wyraźnie – o 80-90 proc. - odsetek dzieci hospitalizowanych, zatem naprawdę jest o co walczyć” – podkreśliła neonatolog. Specjaliści przygotowali propozycje rozwiązań systemowych, które mają pomóc wdrożyć tę profilaktykę. Jedną z nich jest wpisanie nirsevimabu do programu szczepień ochronnych (choć nie jest to szczepienie), finansowanych przez MZ.(PAP)
jjj/ bar/ lm/kgr/