Ekspert: Bośniacy walczący po stronie Rosji mogą wykorzystać te doświadczenia w ojczyźnie

2024-02-25 07:14 aktualizacja: 2024-02-25, 09:30
Bośnia i Hercegowina, wojsko. Zdjęcie ilustracyjne. Fot. PAP/EPA/FEHIM DEMIR
Bośnia i Hercegowina, wojsko. Zdjęcie ilustracyjne. Fot. PAP/EPA/FEHIM DEMIR
Jeśli walczący na Ukrainie po stronie Rosji obywatele Bośni i Hercegowiny wrócą do kraju, mogą wykorzystać umiejętności nabyte na wojnie i stać się w przyszłości częścią rosyjskiej sieci wpływów - ostrzegł w rozmowie z PAP Denis Hadżović, dyrektor Centrum Studiów nad Bezpieczeństwem w Bośni i Hercegowinie.

Bośniacki ekspert przyznał, że "chociaż dokładne dane nie są jawne, liczba tych osób prawdopodobnie nie jest duża", a ochotnicy pochodzą głównie z Republiki Serbskiej (RS) - większościowo serbskiej jednostki administracyjnej kraju.

Zaznaczył, że "jeśli te osoby wrócą do Bośni i Hercegowiny, z pewnością powinny zainteresować się nimi agencje bezpieczeństwa i krajowy wymiar sprawiedliwości". Zdaniem Hadżovicia ochotnicy mogą zasilić struktury przestępcze lub organizacje skrajnej prawicy.

Po rozpoczęciu przez Rosję w lutym 2022 roku agresji przeciwko Ukrainie, w RS - przy okazji różnych uroczystości czy wydarzeń - często manifestowano sympatię wobec Kremla i wyrażano poparcie dla inwazji poprzez demonstrowanie symbolu "Z" bądź wizerunku Władimira Putina. Od czasu wybuchu wojny prezydent RS Milorad Dodik spotkał się z Putinem czterokrotnie. Po raz ostatni stało się to w tygodniu poprzedzającym drugą rocznicę inwazji.

Komentując nastroje w większościowo serbskiej części Bośni i Hercegowiny, Hadżović podkreślił, że sympatia Serbów do Rosji "pogłębia podział społeczeństwa bośniackiego, które jest już obciążone sporami etnicznymi i religijnymi oraz nieudanym procesem pojednania po wojnie lat 90. XX wieku".

"Wpływy rosyjskie w Bośni i Hercegowinie występują głównie w sferze dyplomacji, gospodarki, informacyjnej oraz częściowo w sektorze bezpieczeństwa. Moskwa stara się mieć bezpośredni wpływ na politykę wewnętrzną i zewnętrzną kraju oraz zatrzymać lub spowolnić dążenia Sarajewa do integracji euroatlantyckiej" - zauważył rozmówca PAP.

"Kreml otwarcie sprzeciwia się próbom przystąpienia Bośni i Hercegowiny do NATO i wykorzystuje agresywną kampanię dezinformacyjną, aby podważyć wieloletnie wysiłki Zachodu na rzecz przekształcenia naszego państwa w (sprawnie) funkcjonującą demokrację. Moskwa wywiera swoje wpływy przede wszystkim poprzez RS - ze względu na powiązania etniczne, kulturowe i historyczne (z Serbami)" - wyjaśnił Hadżović.

Analityk zwrócił uwagę na to, że "przed agresją na Ukrainę Rosja próbowała poprawić relacje z przedstawicielami dwóch pozostałych narodów - Boszniaków (zamieszkujących kraj Słowian wyznających islam - PAP) i Chorwatów, jednak obecnie wyraźnie widać, że relacje te zostały zerwane lub ich intensywność uległa znacznemu zmniejszeniu".

Odnosząc się do celów Rosji w Bośni i Hercegowinie, ekspert ocenił, że w ich centrum znajduje się "przerzucenie uwagi (społeczności międzynarodowej) z agresji na Ukrainę na inne regiony świata".

"Równolegle ze wsparciem politycznym zwiększono intensywność na poziomie kulturowym, kładąc nacisk na promocję powiązań historycznych, religijnych i pansłowiańskich poprzez szereg wydarzeń propagandowych" - podkreślił rozmówca PAP.

Na początku 2024 roku Unia Europejska, w odpowiedzi na zapowiedź nadawania w Bośni i Hercegowinie programu kontrolowanej przez Kreml telewizji RT, ostrzegła Sarajewo przed "pogłębianiem więzi z Rosją". Kilka dni wcześniej Pamela McGaha, dowódca kwatery głównej NATO w stolicy Bośni i Hercegowiny, zaalarmowała, że "Rosja nadal odgrywa rolę destabilizatora całych Bałkanów".

Zapytany o to, co UE i NATO powinny zrobić, by zmniejszyć destrukcyjną rolę Kremla, przed którą przestrzegają, Hadżović odpowiedział, że "jednym ze sposobów jest dostosowanie wspólnej strategii komunikacyjnej UE i Sojuszu".

"Taka strategia miałaby podkreślać zalety współpracy i integracji z tymi organizacjami. Miałoby to z pewnością znaczący wkład w propagowanie korzyści z członkostwa w UE i NATO dla samych obywateli, niewątpliwie zaangażowanych w integrację, ale też nieco zdezorientowanych postawą urzędników tych organizacji" - wyjaśnił analityk.

"Konieczne jest także, aby partnerzy z Zachodu podnosili poziom świadomości lokalnej ludności i skuteczniej promowali (przekazywanie) darowizn oraz inwestycje napływające do Bośni i Hercegowiny. Nie mogą pozwolić obywatelom stracić nadziei, że Bośnia i Hercegowina stanie się członkiem rodziny euroatlantyckiej. Muszą natomiast wykazać znaczenie integracji z NATO w Republice Serbskiej, szczególnie w kontekście korzyści dla obywateli" - podkreślił.

"Wydarzenia na Ukrainie wyraźnie dowodzą, że geopolityka i geografia powinny mieć pierwszeństwo nad kwestiami administracyjnymi związanymi z integracją z NATO, a zwłaszcza z UE. Stwierdzenie faktu, że region Bałkanów Zachodnich stał się europejskim obszarem konkurencji i konfrontacji między UE a Rosją, powinno stanowić wyraźny impuls na rzecz przyspieszenia europejskiej i euroatlantyckiej drogi (naszego kraju)" - zauważył Hadżović.

"Podejście stosowane obecnie wobec Ukrainy, Gruzji i Mołdawii należy zastosować także wobec krajów Bałkanów Zachodnich, zwłaszcza Bośni i Hercegowiny, która jest dodatkowo obciążona wewnętrznymi problemami" - zaapelował dyrektor think tanku z Sarajewa.

Jakub Bawołek (PAP)

ep/