Ekspert: dla Korei Płn. obecność na froncie w Ukrainie może być poligonem doświadczalnym

2024-10-24 17:13 aktualizacja: 2024-10-25, 09:51
Dyktator północnokoreański Kim Dzong Un, fot. PAP/EPA/KCNA
Dyktator północnokoreański Kim Dzong Un, fot. PAP/EPA/KCNA
Dla Korei Płn., która od 1953 r. nie brała udziału w konflikcie zbrojnym, obecność jej żołnierzy na froncie w Ukrainie może być okazją do nauki prowadzenia współczesnej wojny i zapoznania się z zachodnim sprzętem wojskowym – powiedział PAP dr Oskar Pietrewicz z Polskiego Instytutu Spraw Międzynarodowych.

W ubiegłym tygodniu wywiad Korei Południowej podał, że w październiku Korea Północna (Koreańska Republika Ludowo-Demokratyczna) wysłała około 1,5 tys. żołnierzy na szkolenia na rosyjski Daleki Wschód, skąd mają trafić na wojnę przeciw Ukrainie. Według źródła w południowokoreańskim wywiadzie prawdopodobne są kolejne transporty, a docelowo Pjongjang chce wysłać na Ukrainę 12 tys. żołnierzy, w tym z elitarnych sił specjalnych.

We wtorek ukraiński wywiad wojskowy podał, że pierwsze oddziały Korei Płn. następnego dnia dotrą do sąsiadującego z Ukrainą obwodu kurskiego w Rosji, gdzie będą pomagać armii rosyjskiej. Prezydent Wołodymyr Zełenski alarmował, że wysłanie północnokoreańskich żołnierzy na front będzie „pierwszym krok na drodze ku wojnie światowej”, i wezwał Zachód do zdecydowanej reakcji.

Analityk PISM ds. Półwyspu Koreańskiego w rozmowie z PAP zwrócił uwagę, że informacje podane przez służby wywiadowcze Ukrainy i Korei Płd. w dużej mierze się uzupełniają, ale nie do końca pokrywają.

„Ciągle jesteśmy na etapie weryfikacji doniesień, dlatego na razie trudno wyciągać jednoznaczne wnioski” – zauważył Pietrewicz. Jeśli jednak doniesienia się potwierdzą, będzie to oznaczać, że Korea Płn. jest jedynym państwem na tyle zdeterminowanym, by wesprzeć Rosję na taką skalę - dodał.

Jak podkreślił, przydatność żołnierzy z KRLD dla Rosji zależy w dużej mierze od tego, do jakich zadań zostaliby oddelegowani. Według niego są trzy opcje. Po pierwsze, mogliby trafić na tyły w celu odciążenia i zabezpieczenia rosyjskich oddziałów. Po drugie, mogliby budować fortyfikacje wojskowe lub infrastrukturę cywilną. Trzecia opcja to zaangażowanie ich bezpośrednio w walki z siłami ukraińskimi. Wiązałoby się to jednak z ryzykiem, że trafią do niewoli i będą przesłuchiwani przez wywiady Ukrainy i Korei Płd.

Przydatność tych żołnierzy zależy też od ich umiejętności - zaznaczył ekspert.

„Korea Płd. zasugerowała, że mieliby to być m.in. żołnierze sił specjalnych, więc w przypadku Korei Płn. są to elitarne jednostki. Pytanie jednak, czy faktycznie to one byłyby wysłane, mając na uwadze stale napiętą sytuację na Półwyspie Koreańskim i konieczność utrzymania stałej gotowości w razie ewentualnego konfliktu” – zauważył Pietrewicz.

Nie wiadomo też, czy żołnierze sprawdziliby się pod rosyjskim dowództwem. „Tu przeszkodą może być bariera komunikacyjna i językowa, ich morale i (...) czy nie dochodziłoby do dezercji” – ocenił.

Żołnierze północnokoreańscy nie brali udziału w działaniach zbrojnych od 1953 r., kiedy skończyła się wojna koreańska. „Jest więc pytanie o ich doświadczenie. Mogą być wyszkoleni, wytrzymali, ale nie mieć realnego doświadczenia bojowego” – zwrócił uwagę Pietrewicz.

Z drugiej strony, wysłanie żołnierzy i doradców wojskowych z KRLD na front w Ukrainie mogłoby posłużyć im za poligon doświadczalny do nauki prowadzenia współczesnego konfliktu zbrojnego. Obecność na froncie dałaby północnokoreańskiemu wojsku okazję do zapoznania się z zachodnim sprzętem, jakiego używają Ukraińcy, i zobaczenia, jak sprawdza się w warunkach bojowych.

Media spekulowały w ostatnich dniach, czy wobec doniesień o zaangażowaniu Pjongjangu w konflikt na Ukrainie władze Korei Płd. odpowiedzą, wysyłając Kijowowi broń śmiercionośną - czego do tej pory nie zrobiły. W poniedziałek przedstawiciel Rady Bezpieczeństwa Narodowego przy prezydencie Korei Południowej zasygnalizował możliwość zmiany dotychczasowej polityki.

Pietrewicz stwierdził, że choć na poziomie politycznym Korea Południowa jednoznacznie popiera Ukrainę i jest po stronie Zachodu, to może nie chcieć przekroczyć granicy udzielania wsparcia wojskowego.

„Wojna w Ukrainie nie jest w Korei Południowej tematem popularnym, zaś nastawienie społeczne jest obojętne, a jeśli chodzi o dostawy uzbrojenia – wręcz negatywne. Upraszczając: koreańskie społeczeństwo myśli: "to nie nasza wojna" (i uważa, że) w pomoc wojskową powinny być zaangażowane głównie kraje europejskie” – powiedział Pietrewicz.

Ponadto opozycja, która ma większość w południowokoreańskim parlamencie, ma krytyczny stosunek do wspierania Ukrainy dostawami uzbrojenia, uznając, że niepotrzebnie pogłębi to konflikt Korei Płd. z Rosją.

„Opozycja ma obawy, że jeżeli Seul przekazałby Ukrainie takie uzbrojenie, to Rosja nie będzie miała żadnych zahamowań i wesprze Koreę Płn. technologiami wojskowymi. Pytanie tylko, czy już tego nie robi” – powiedział Pietrewicz.

Analityk zauważył też, że ważnym czynnikiem, który musi brać pod uwagę Korea Płd., są listopadowe wybory prezydenckie w USA. „Obecnie presja, aby wysłać broń na Ukrainę, pochodzi zwłaszcza od administracji Joe Bidena. Jeżeli wybory wygrałby Donald Trump, który sygnalizuje zmianę podejścia do wspierania Ukrainy, to Seul mógłby uznać, że nie warto przekraczać tej granicy, skoro nawet Amerykanie tego nie oczekują” - podkreślił analityk.

 

Maria Wiśniewska (PAP)

mws/ akl/ lm/ sma/