Ekspert: greckie społeczeństwo wciąż odczuwa skutki kryzysu gospodarczego

2024-05-30 07:49 aktualizacja: 2024-05-30, 13:01
Protesty w Grecji, zdjęcie ilustracyjne, fot. PAP/EPA/ANA-MPA/YANNIS KOLESIDIS
Protesty w Grecji, zdjęcie ilustracyjne, fot. PAP/EPA/ANA-MPA/YANNIS KOLESIDIS
Greckie społeczeństwo wciąż odczuwa skutki kryzysu, a wielu młodych Greków odnosi wrażenie, że jest "w kropce" - mówi PAP prof. Manos Macaganis z greckiego think tanku ELIAMEP. Wśród zagrożeń dla gospodarki kraju wymienia m.in. zbyt duże nastawienie na turystykę.

Kryzys w Grecji, który rozpoczął się pod koniec 2009 roku i trwał przez około 10 lat, należał do najgorszych załamań gospodarczych w okresach pokoju. Można go porównać do Wielkiego Kryzysu w USA w latach 30. XX wieku - ocenia grecki ekspert.

"Grecki wzrost gospodarczy nie jest wystarczająco silny, by zrekompensować straty z poprzedniego okresu" - dodaje naukowiec. "Nawet jeśli powrócilibyśmy do punktu (rozwoju) z 2008 roku, to nie znaczyłoby to, że nie czulibyśmy się straumatyzowani, bo straciliśmy te wszystkie lata" - przyznaje Macaganis, który jest też profesorem na Politechnice Mediolańskiej.

Zaznacza, że spuścizną po kryzysie jest zjawisko określane w ekonomii jako tzw. efekt blizny. Załamanie gospodarcze odbiło się zwłaszcza na osobach, które w tych latach wkraczały na rynek pracy i nie mogły znaleźć zatrudnienia przez długi czas. W przypadku takich ludzi jest większe prawdopodobieństwo, że nie znajdą pracy albo będą zarabiać mniej, nawet po zakończeniu kryzysu.

Kolejnym następstwem załamania gospodarczego jest to, że pomimo spadku poziomu bezrobocia, które według standardów europejskich wciąż jest wysokie i w lutym wyniosło 11 proc., wiele nowych miejsc pracy jest nisko opłacanych. Jednocześnie między innymi w Atenach, gdzie rozwój gospodarczy jest w bardzo dużym stopniu oparty na turystyce, ceny mieszkań i wysokość czynszów znacznie wzrosły.

Ze względu na wyżej wymienione czynniki wielu ludzi, zwłaszcza młodych, czuje, że jest "w kropce". "A więc nie jest to ten sam kryzys, co wcześniej, ale Grecji wciąż trudno jest osiągnąć wcześniejszy poziom, ludzie nie są zadowoleni, nie patrzą w przyszłość optymistycznie" - mówi ekspert.

Macaganis zaznacza, że wielu młodych ludzi wyemigrowało z Grecji. W przeciwieństwie do poprzednich fal migracji, tym razem z kraju w latach 2010-2015 wyjechały osoby wysoko wykwalifikowane: lekarze, inżynierowie, naukowcy. Na razie osoby te nie wracają do kraju, mają lepsze życie za granicą - dodaje.

Pytany o zagrożenia dla greckiej gospodarki zwraca w pierwszej kolejności uwagę na zbyt duże nastawienie na sektor turystyczny.

W ocenie profesora grecka gospodarka wydaje się być w potrzasku modelu rozwojowego opartego o usługi nisko opłacane, o małej wartości dodanej, takie jak turystyka. "Czy to źle? Mamy piękny kraj, plaże, wyspy. Nie ma nic złego w wykorzystywaniu naszych zasobów. Ale staje się to problematyczne, gdy rozwój turystyki jest zbyt duży. I są oznaki, że tak już się dzieje: niektóre wyspy są nadmiernie zabudowywane, jest na nich zbyt wielu turystów, brakuje wody..." - mówi ekspert.

"Kiedy miałem 20 lat można było popłynąć na wyspę z niewielką ilością pieniędzy w portfelu, dziś młodzi ludzie nie mogą tak zrobić" - dodaje ekonomista.

Wielu Greków, niezależnie od poglądów politycznych, niepokoi zjawisko nadmiernej turystyki, która zagraża środowisku naturalnemu. Na sektor turystyczny ma też wpływ sytuacja geopolityczna i zmiany klimatu. "Jeśli zmiany klimatu będą postępować na południu Europy, mierzyć będziemy się z pustynnieniem terenu, wysokimi temperaturami. Kto będzie chciał przyjechać do Grecji, jeśli temperatura będzie sięgać 50 stopni?" - kontynuuje Macaganis.

Jako kolejne ryzyko dla gospodarki ekspert wymienia duży dług publiczny i perspektywę wzrostu stóp procentowych po 2030 roku. Wtedy dług stanie się większym obciążeniem dla kraju. Dodatkowo profesor wskazuje na starzejące się społeczeństwo Grecji. Jak dodaje, obecne prognozy demograficzne są "koszmarne": średnia wysokość wieku rośnie, spada liczba narodzin. Populacja Grecji, która obecnie liczy 10-11 mln ludzi, spadnie do 7-8 mln.

Prof. Macaganis ocenia, że sytuacja gospodarcza jest ważnym tematem kampanii przed wyborami do Parlamentu Europejskiego. "Politycy próbują zdobywać punkty od wyborców w kwestiach, które nie są zbyt ważne, podczas gdy ignorują sprawy dużej wagi, które mogłyby być mniej chętnie odebrane przez elektorat" - przyznaje.

"Na przykład mamy duży problem z unikaniem płacenia podatków. Jest to do przewidzenia w kraju, w którym 30 proc. siły roboczej jest na samozatrudnieniu. A kto (z polityków) chce o tym mówić? Nikt. Bo chodzi o głosy wyborców" - wyjaśnia. Mówi też, że turystyka jako branża gospodarki stała się w greckiej polityce "świętą krową". "Nikt nie chce o tym mówić, nikt nie chce podawać w wątpliwość modelu rozwoju opartego o turystykę" - dodaje przedstawiciel ateńskiego think tanku.

Macaganis zaznacza, że w latach 2010-2012 oprócz Grecji w epicentrum kryzysu znalazły się też Hiszpania, Portugalia, Irlandia i Włochy. W każdym z krajów sprawy potoczyły się inaczej; w ocenie rozmówcy PAP Hiszpania, Portugalia i Irlandia poradziły sobie lepiej z odbudową po kryzysie niż Grecja. Z kolei Włochy mierzą się od lat ze stagnacją.

"Sytuacja w Grecji wygląda lepiej niż 15 lat temu, ale mamy nowe problemy. Niektóre z nich są związane z kryzysem i sposobem jego zażegnania, inne to sprawy, które istnieją od dawna, ale nie zostały dotychczas rozwiązane" - podsumowuje ekspert ELIAMEP.

 

Z Aten Natalia Dziurdzińska (PAP)