Wiosną tego roku w Polsce odbędą się wybory prezydenckie, w których kandydatem Koalicji Obywatelskiej jest obecny prezydent Warszawy Rafał Trzaskowski. Start zapowiedzieli też m.in.: popierany przez PiS prezes IPN Karol Nawrocki, marszałek Sejmu, lider Polski 2050 Szymon Hołownia, współprzewodniczący Konfederacji Sławomir Mentzen oraz wicemarszałkini Senatu Magdalena Biejat z Nowej Lewicy.
"Jeśli wybory prezydenckie wygra Rafał Trzaskowski, znajdziemy się w sytuacji określanej przez niektórych trenerów fitnessu sformułowaniem 'zero wymówek'. Nie będzie już absolutnie żadnego argumentu, żeby mówić, że czegoś nie da się zrobić, bo ktoś blokuje. Blokować może co najwyżej koalicjant w postaci PSL, to już wiemy, ale jest to sprawa wewnętrzna koalicji" - ocenił w rozmowie z PAP socjolog dr hab. Wojciech Rafałowski z Uniwersytetu Warszawskiego.
"Na razie Koalicja Obywatelska może przebierać nogami w miejscu i mówić: 'nie możemy, bo prezydent nie pozwala'. Po ewentualnej wygranej Trzaskowskiego sytuacja się zmieni. To oczywiście korzystne z punktu widzenia możliwości rządzenia, bo np. Trybunał Konstytucyjny (...) pewnie stanie się zupełnie nieistotnym graczem. Z drugiej strony oznacza to pełnię odpowiedzialności, co może być kłopotliwe, jeśli popełnia się błędy" - stwierdził.
Eksperta nie zaskoczył fakt, iż głównym tematem kampanii prezydenckiej stało się bezpieczeństwo. Podkreślił, że w tym przypadku nie chodzi o konkurencyjne wizje, a przede wszystkim o wiarygodność. "Politycy będą ścigać się pod względem tego, który z nich jest większym patriotą, który lepiej zna się na armii, stosunkach międzynarodowych i który z nich lepiej dogada się z Donaldem Trumpem" - mówił Rafałowski.
Według części mediów ewentualna wygrana Trzaskowskiego pociągnie za sobą rekonstrukcję rządu, która mogłaby np. odchudzić administrację poprzez połączenie niektórych resortów.
Zdaniem Rafałowskiego ku takiemu rozwiązaniu nie ma jednak "strukturalnego powodu". "Na czym bowiem polega (...) dzielenie czy łącznie resortów? Na tym, że pewne departamenty są przekazywane z jednego ministerstwa do drugiego. Jak mamy więcej ministerstw, to nie znaczy, że mamy więcej tzw. administracji - to ci sami urzędnicy, tylko inaczej podzieleni" - powiedział socjolog.
Według niego premier Donald Tusk ma też świadomość tego, jakie konflikty mogłoby wywołać pozbawienie koalicjantów z Polski 2050, PSL czy Nowej Lewicy któregoś z ważnych stanowisk. "Myślę, że premier doskonale wie, że to bardzo drażliwe kwestie, a zyski byłyby nieopłacalne" - ocenił. (PAP)
sno/ par/ lm/ know/