"To wspólna operacja Białorusi i Rosji w celu uwolnienia oficera FSB (rosyjskiej Federalnej Służby Bezpieczeństwa - PAP) Wadima Krasikowa, który odsiaduje w Niemczech dożywocie za zabójstwo na zlecenie Kremla" – ocenił w rozmowie z PAP niezależny białoruski analityk Waler Karbalewicz. W 2019 roku Krasikow zabił w Berlinie czeczeńsko-gruzińskiego dowódcę polowego Zelimchana Changoszwilego.
"Niemcy nie chcą go oddawać, bo on jest terrorystą. Gdyby był szpiegiem, to wiedzieliby, na kogo go wymienić. W tym wypadku chodzi o akt terroryzmu i dla Niemiec to jest kwestia pryncypialna" – wyjaśnił Karbalewicz. Z kolei Putin, jego zdaniem, "chce wyciągnąć (z więzienia) swojego człowieka".
"W Rosji nie ma kary śmierci, a na Białorusi jest. Tego Niemca 'prowadzili' (w ramach prowokacji) oficerowie FSB lub (białoruskiego) KGB. Z tego, co wiadomo, dostawał instrukcje przez internet od kogoś, kto podał się za oficera ukraińskich służb" - przypomniał Karbalewicz. Sam Krieger w "wywiadzie" dla białoruskich mediów mówił, że chciał pojechać na Ukrainę, by tam pomagać jako ratownik medyczny. Rozmówca z internetu miał mu zlecić "zadanie testowe" do wykonania na Białorusi.
Władze białoruskie oskarżyły go o zorganizowanie wybuchu na stacji Azjaryszcza pod Mińskiem. W wyniku eksplozji, do której rzeczywiście doszło (możliwe, że bez wiedzy Kriegera), nikt nie zginął. Według większości komentatorów cała historia mogła zostać zainscenizowana przez służby białoruskie.
"Wymyślili ten wybuch, w którym nikt nie ucierpiał. Człowiek został następnie skazany na karę śmierci za zamach" – przypuszcza Karbalewicz.
"To kalkulacja na to, że Niemcy nie pozwolą dokonać egzekucji swojego obywatela i pójdą na dowolne ustępstwa, w tym w sprawie Krasikowa" – ocenił analityk. Poza tym, jak dodał, "Łukaszenka chciałby, żeby zadzwonił do niego kanclerz Niemiec, bo mógłby to przedstawić jako uznanie go za prawowitego prezydenta".
"Niemcy zostały postawione przed bardzo trudnym wyborem moralnym i politycznym. I to właśnie w tym, moim zdaniem, kryje się cały sens sprawy Rico Kriegera" – podzielił się swoją opinią politolog. Zaznaczył, że "nawet według białoruskich przepisów (prawnych) ta sprawa nie kwalifikuje się do wyroku śmierci".
Dodatkowo Krieger nie zaskarżył wyroku. Według niezależnych komentatorów poradzono mu tego nie robić, by szybciej można było przejść do negocjacji i kolejnego etapu, czyli wniosku o ułaskawienie.
We wtorek służby prasowe Łukaszenki potwierdziły, że Krieger zwrócił się do przywódcy z takim wnioskiem. W publikacjach, nietypowych dla takich spraw, pokazano zdjęcia z narady u Łukaszenki, a potem opublikowano komentarze jej uczestników, że "teraz ostatnie słowo należy do Łukaszenki".
Według Karbalewicza był to "wyraźny sygnał i wezwanie do negocjacji, podbijanie stawki”. Przypomniał, że już nazajutrz po ujawnieniu sprawy Kriegera białoruskie MSZ "praktycznie otwartym tekstem powiedziało, że jest gotowe do targu".
Wczesnym wieczorem we wtorek służby prasowe Łukaszenki powiadomiły, że ułaskawił on Rico Kriegera.
Niemiec został skazany na śmierć 24 czerwca. Władze oskarżyły go o doprowadzenie w październiku ubiegłego roku do wybuchu na stacji kolejowej w miejscowości Azjaryszcza pod Mińskiem. (PAP)
kgr/