"Oby ten obiecany sprzęt i amunicja dotarły do ukraińskich oddziałów na froncie tak szybko, jak się da" – powiedział historyk i badacz Rosji oraz krajów byłego ZSRS.
"Na Ukrainie są pozycje taktyczne i miejscowości w Donbasie, które zostały zajęte przez Rosjan z powodu braku amunicji (strony przeciwnej). Ukraińscy żołnierze zginęli z uwagi na brak tej amunicji. Jesteśmy w trakcie rosyjskiej ofensywy, która rozpoczęła się pod koniec jesieni ubiegłego roku. Jeśli amerykańska broń i amunicja dotrą na Ukrainę w ciągu najbliższych dni, to może ona (ofensywa Rosjan - PAP) zostać zatrzymana do czerwca, do początku lata" – ocenił Gosu.
"Lepiej późno niż wcale. Ta decyzja przyszła bardzo późno, ale w Rumunii została przyjęta z entuzjazmem. To haust świeżego powietrza dla tych, których przeraża perspektywa rosyjskiego zwycięstwa i jego dramatycznych geopolitycznych konsekwencji" – dodał analityk.
Jak podkreślił, "nadzieje wiązane z tą pomocą są ogromne". "Z jednej strony te dostawy podniosą morale w ukraińskiej armii i w całym ukraińskim społeczeństwie, które od ponad dwóch lat zmaga się z terrorem codziennych bombardowań. Po nieudanej kontrofensywie Ukrainy na południu w lecie 2023 roku obniżyło się morale elit politycznych w Kijowie, ale przede wszystkim osłabły nastroje w armii, zmalała wiara w zwycięstwo. Bez wydajnego sprzętu i amunicji nie można walczyć z inwazją Rosji. Amerykanie mają taką broń" – zaznaczył Gosu.
Jak przyznał, trudno ocenić, co przekonało spikera Izby Reprezentantów Mike’a Johnsona do zmiany zdania po wielu miesiącach zwłoki i do poddania projektu ustawy pod głosowanie.
"Najprawdopodobniej były to gry polityczne w Partii Republikańskiej i zapewnienia, które otrzymał, że nie zostanie usunięty ze stanowiska. Być może amerykański wywiad przedstawił bardziej przekonujące argumenty i wyjaśnił, że odkładanie pomocy w czasie może mieć ogromne konsekwencje dla pozycji USA na arenie międzynarodowej. Możliwe też, że Republikanów zmobilizował atak Iranu na Izrael. Mogło też dojść do kombinacji wszystkich tych czynników" – ocenił Gosu.
Analityk zwrócił również uwagę na to, że impas, do którego doprowadziły spory w Kongresie już zdążył zaważyć na pozycji USA. "Niektórzy eksperci już się zastanawiają, czy Ameryka wciąż jest w stanie zapewniać światowy ład i czy nie powinniśmy w mniejszym stopniu polegać na jej potencjale, a bardziej na swoich możliwościach militarnych i sojuszach lokalnych w ramach NATO, ale także z udziałem państw spoza tej organizacji" – zauważył rumuński ekspert.
Nie wykluczył, że w tej sytuacji niektóre państwa w Europie Środkowej i Wschodniej powinny rozważyć budowę własnego potencjału nuklearnego w celu odstraszania. "Mówię o takich państwach jak Polska czy Rumunia, które w przyszłości mogą się stać celem Rosji" – wyjaśnił.
Według Gosu "zwłoka we wsparciu dla Ukrainy zmusza nas wszystkich do przemyślenia na nowo kwestii bezpieczeństwa w regionie Europy Środkowej i Wschodniej".
W ocenie analityka Władimir Putin liczy na to, że jeśli listopadowe wybory prezydenckie w USA wygra Donald Trump, to Moskwie uda się zawrzeć z Waszyngtonem nieformalne porozumienie w sprawie zachowania przez Rosję anektowanych terytoriów Ukrainy. "Przy takim scenariuszu nie mam wątpliwości, że (Putin) pójdzie dalej i w ciągu pięciu lat zaatakuje Polskę albo Rumunię" – uważa Gosu.
Z Bukaresztu Justyna Prus (PAP)
sma/