W środowe przedpołudnie Associated Press podała, że kandydat Republikanów Donald Trump wygrywa wybory prezydenckie w USA zdobywając 277 głosów elektorskich, czyli siedem ponad wymagane minimum. Kandydatka Partii Demokratycznej Kamala Harris obecnie ma, według AP, 224 głosy elektorskie.
Amerykanista, prof. UAM dr hab. Michał Urbańczyk z Pracowni Myśli Politycznej i Prawnej Wydziału Prawa i Administracji Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu w rozmowie z PAP zwrócił uwagę na skalę zwycięstwa Trumpa i jego partii w wyborach do Kongresu.
"Każdy, kto śledził sondaże i sytuację w USA, może być jednak zaskoczony szybkością i rozmiarami zwycięstwa Republikanów i Trumpa. Na poziomie głosowania powszechnego mamy obecnie ponad 5 mln głosów różnicy i raczej zwycięstwo w większości stanów wahających się. To podaje w wątpliwość sondaże, które były publikowane w trakcie kampanii" - powiedział ekspert.
Zwrócił przy tym uwagę na sondaż w stanie Iowa, który prognozował, że Trump może tam przegrać, podczas gdy wygrał różnicą 12 proc. "Trudno to wytłumaczyć tylko i wyłącznie niechęcią wyborców republikańskich do ujawniania swoich preferencji wyborczych. Raczej możemy to przypisać pewnym zmianom politycznym, jakie zaszły w trakcie tej kampanii. Wydaje się, że po prostu postulaty Trumpa zdecydowanie bardziej trafiły do przekonania Amerykanów" - zaznaczył amerykanista.
"We wszystkich sondażach, które były przeprowadzane w trakcie kampanii, kwestie ekonomii, gospodarki, inflacji, były najpoważniejszymi problemami dla wszystkich grup wyborców. Kwestie tożsamościowe, czy związane np. z prawami reprodukcyjnymi, były istotne dla, jak się okazuje, zdecydowanie mniejszej liczby osób. Zazwyczaj wyborcy głosują portfelami" - podkreślił naukowiec.
Dodał przy tym, że Kamali Harris nie udało się przekonać większości wyborców, że jest polityczką zmiany w stosunku do polityki prowadzonej przez Joe Bidena. "Dlatego uznali, że obietnice Trumpa mają większy potencjał, żeby poprawić ich sytuację ekonomiczną" - ocenił.
Wskazał przy tym, że Trump znacząco zwiększył poparcie dla Republikanów wśród Latynosów i Afroamerykanów. "Do nich trafiły argumenty Trumpa związane z 'nieuczciwą konkurencją', gdy nagle pojawia się kilka milionów nielegalnych imigrantów. No i ci imigranci de facto stanowią konkurencję dla wielu osób z tych grup wyborczych" - powiedział ekspert.
"Obecnie najprawdopodobniej Republikanie będą mieli przewagę w Senacie, gdzie odbili dwa mandaty. To jest bardzo duże zwycięstwo Trumpa. Republikanie będą mieli zarówno prezydenta, jak i obie izby Kongresu. Nawet, jeśli weźmiemy pod uwagę zawiłości związane z procedurami legislacyjnymi w Senacie, to na pewno Trump będzie miał dużo większą swobodę we wprowadzaniu zapowiadanych reform niż np. Joe Biden" - zaznaczył prawnik.
Dr Urbańczyk przypomniał w tym kontekście, że za dwa lata odbędą się tzw. midterms, czyli wybory połówkowe do Kongresu. "One zazwyczaj są mniej korzystne dla partii rządzącej, czy dla urzędującego kandydata. No i wtedy może się okazać, że Republikanie będą musieli walczyć o utrzymanie władzy. Wszystko zależy od tego, jak Trump będzie prowadził politykę przez najbliższe dwa lata" - zaznaczył ekspert.
Pytany o to, jak jego zdaniem będzie wyglądała prezydentura Trumpa pod kątem rozwiązań legislacyjnych, prawnik zastrzegł, że trudno obecnie na ten temat wyrokować, ale dodał, że USA to silna republika o "silnych mechanizmach demokratycznych".
"Obowiązujące procedury, czy rola władzy sądowniczej, powodują, że prezydent paradoksalnie nie jest w stanie zrealizować wszystkich swoich, nawet najbardziej buńczucznych zapowiedzi. Myślę, że Trump będzie realizował swoje postulaty ekonomiczne, będzie starał się walczyć z nielegalną imigracją. Na pewno będzie mu sprzyjał Sąd Najwyższy, bo ma tam większość. Ale zapominamy o tym, że wcześniej, przez wiele lat tę większość mieli sędziowie lewicowo-liberalni i wtedy łatwiej mieli prezydenci partii Demokratycznej. Tak po prostu wygląda demokracja" - spuentował amerykanista. (PAP)
szk/ itm/ js/kgr/