Sytuacja w partii liberalnej dojrzewała do zmian od kilku lat, odejście z rządu wicepremier i minister finansów Chrystii Freeland w grudniu ub.r. zwiększyło narastającą presję na zmiany – tłumaczył Lukaszuk.
"W Kanadzie lider partii, która zdobyła większość miejsc w parlamencie, staje się automatycznie premierem. Kiedy lider traci zaufanie swoich posłów, a szczególnie swoich ministrów, opozycja zaczyna przedstawiać w parlamencie wnioski nieufności i z biegiem czasu można przegrać takie głosowanie" - podkreślił.
"Premier Trudeau (...) odstąpił od bycia liderem partii. Nadal jest premierem Kanady, do czasu, kiedy partia liberalna znajdzie sobie nowego lidera lub liderkę" - wyjaśnił.
Wśród kandydatów wymienianych w mediach są m.in. właśnie Chrystia Freeland, były gubernator Banku Kanady oraz Banku Anglii Mark Carney, a także była premier Kolumbii Brytyjskiej Christy Clark. Lukaszuk dodał, że o miejsce szefa partii liberalnej może starać się też kilkoro obecnych i byłych ministrów. "Wydaje się jednak, że najbardziej liczą się właśnie Chrystia Freeland i Mark Carney. Trzeba teraz postawić pytanie, czy może wygrać ktoś, kto w rządzie Justina Trudeau był ministrem finansów? Czy też lepiej, żeby partia liberalna znalazła sobie świeżą twarz, nieobciążoną decyzjami Justina Trudeau. Tą osobą byłby Mark Carney" - powiedział Lukaszuk.
Zwrócił też uwagę, że w Kanadzie spór polityczny dotyczy gospodarki, podatków i inflacji, a nikt nie mógłby podważać autorytetu Carneya w tej dziedzinie. "Zazwyczaj na tę kartę stawiają konserwatyści, więc tu straciliby swoją przewagę" - podkreślił Lukaszuk.
W jego opinii dalszy rozwój sytuacji, po odroczeniu obrad parlamentu na wniosek premiera do 24 marca, może być taki, że nowy lider partii liberalnej i jednocześnie nowy premier w tzw. mowie tronowej czytanej przez gubernatora generalnego przedstawi program wyborczy i od razu złoży wniosek o rozwiązanie parlamentu i nowe wybory.
"Myślę, że przed latem będą wybory" - dodał Thomas Lukaszuk.
Zwrócił przy tym uwagę, że konserwatyści, mimo wysokich pozycji w sondażach będą musieli ponieść konsekwencje "olbrzymiego błędu taktycznego" swoich ataków politycznych. "Skoncentrowali się na osobie Justina Trudeau, a nie na rządzie i partii liberalnej. Plakaty, flagi, obelgi – wszystkie były skierowane przeciw Trudeau. On teraz odszedł. Oni wydali miliony dolarów, a teraz znikł ich cel" - podkreślił w rozmowie z PAP były premier Alberty.
Zwrócił uwagę, że po odejściu Trudeau, który miał duży elektorat negatywny, sondaże liberałów mogą pójść w górę. "Jeśli liberałowie wybiorą nowego lidera lub liderkę, który będzie bardziej lubiany niż szef konserwatystów Pierre Poilievre, jest możliwość, że to znów liberałowie stworzą następny rząd".
Polityczne znaczenie dla wyborców może mieć oczekiwany pod koniec stycznia raport o zagranicznych wpływach w kanadyjskiej polityce. "Jest to gdybanie, ale mamy poszlaki. Poilievre nalegał, by wybory odbyły się natychmiast. Czekał tyle lat, dlaczego nie może poczekać kilku miesięcy dłużej? Wydaje się, że w raporcie mogą znaleźć się bardzo niekorzystne dla niego informacje na temat tego, jak Indie naciskały na to, by utrącić jego konkurenta".
Lukaszuk zwrócił też uwagę na konsekwencje dla zmian w układach politycznych ze względu na Donalda Trumpa. "Wydaje się, że Kanada będzie musiała się zająć się zacieśnianiem związków z Unią Europejską. Może nawet mówienie o wstąpieniu Kanady do UE nie jest przesadne! Mamy już CETA, umowę o swobodnej wymianie handlowej. Znieśliśmy wizy dla większości krajów UE, a więc podróże są bez problemów. Nie musimy wchodzić do strefy Schengen, ale możemy zacieśniać więzy z UE" - podkreślił. Zwrócił też uwagę na konieczność podwyższenia wydatków na obronność przez Kanadę do przynajmniej 3 – 3,5 proc. z obecnych niecałych 2 proc. i przynajmniej częściowego uniezależnienia się od USA w dziedzinie współpracy wojskowej. A także na rosnące znaczenie współpracy dotyczącej Arktyki, która jest terenem działalności Rosji i Chin.
"W tych czasach zmieniają się bieguny polityczne. Musimy znaleźć nowe grono przyjaciół, co nie oznacza odrzucania USA, ale tak ślepo nie możemy im wierzyć" - podsumował Lukaszuk.
Z Toronto Anna Lach (PAP)
lach/ sp/kgr/