Specjalista z Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego przypomina o tym z okazji obchodzonego na świecie (21-25 października) Tygodnia Świadomości Onkologii Interwencyjnej. Informuje o tym również Polskie Lekarskie Towarzystwo Radiologiczne.
Jak wyjaśnia dr Rosiak, radiologia interwencyjna to dziedzina medycyny polegająca na wykonywaniu zabiegów pod kontrolą badań obrazowych. Z kolei onkologia interwencyjna to część radiologii interwencyjnej, zajmująca się pacjentami chorymi na nowotwory. Obie dziedziny wyróżniają się tym, że zabiegi są mało inwazyjne i mniej obciążające dla pacjenta. Często można je wykonać zamiast tradycyjnych operacji. Wykorzystywane są w badaniach diagnostycznych, usuwaniu guzów jak i w leczeniu przeciwbólowym oraz powikłań pooperacyjnych.
"Onkologia interwencyjna jest obecna na wszystkich etapach choroby nowotworowej. W ramach diagnostyki małoinwazyjnej wykonuje się biopsje, do zabiegów terapeutycznych należą termoablacje, krioablacje i embolizacje guzów, a do leczenia bólu stosuje się neurolizy i blokady, z kolei drenaże i embolizacje krwawień służą nam do leczenia powikłań po innych terapiach, np. operacjach chirurgicznych" - wyjaśnia PAP specjalista.
Pierwszym etapem w zmaganiach z chorobą nowotworową jest diagnostyka, decydująca o strategii leczenia danego pacjenta. Wielu chorych z podejrzeniem nowotworu wymaga biopsji, która powinna potwierdzić lub wykluczyć charakter zmiany, a jeśli jest to zmiana nowotworowa, to określić jej profil genetyczny. Do tego nie wystarczy wykonać tzw. biopsję cienkoigłową, gdyż często nie pozwala na wykonanie pełnego zestawu badań histopatologicznych i genetycznych.
"Dlatego standardowo u pacjentów z podejrzeniem nowotworu powinno się wykonywać biopsje gruboigłowe" - zaznacza dr Rosiak. Tym też zajmują się radiolodzy interwencyjni. Pod kontrolą tomografii komputerowej mogą oni pobrać materiał o jakości wystarczającej do pełnej diagnostyki histopatologicznej i molekularnej, a na tej podstawie dobrać odpowiednie leczenie.
Specjalista zapewnia, że biopsje takie to zabiegi bezpieczne, wykonywane w znieczuleniu miejscowym, a ich skuteczność już za pierwszym razem jest bardzo wysoka - sięga około 90 proc. "Można w ten sposób postawić ostateczne rozpoznanie w zakresie nowotworów wątroby, płuca, trzustki, nerki, węzłów chłonnych (chłoniaki), kości, nadnercza czy śródpiersia. Szybkie i pewne rozpoznanie jest kluczowe dla chorych na nowotwory, czas gra tu ogromną rolę" - dodaje.
Radiolog interwencyjny nadmienia, że w Polsce nadal wielu pacjentów jest operowanych w celu diagnostycznym, co powinno się zdarzać niezmiernie rzadko. Inni z kolei, na przykład chorzy z rakiem płuca, mają wielokrotnie powtarzane biopsje cienkoigłowe, by wykazać, jaki jest to rodzaj nowotworu.
"Należy więc rozwijać onkologię interwencyjną (radiologię interwencyjną w onkologii), aby zwiększać dostępność przezskórnych biopsji gruboigłowych u pacjentów onkologicznych. Dzięki temu diagnostyka jest szybsza, precyzyjna co poprawia wyniki leczenia i ogranicza marnowanie zasobów ludzkich i finansowych przez system ochrony zdrowia" - zapewnia dr Rosiak.
Zaznacza, że w onkologii interwencyjnej ważne są też zabiegi termoablacji i krioablacji guzów nowotworowych. "Są sytuacje, w których operacja chirurgiczna jest niemożliwa ze względu na zbyt duże ryzyko dla pacjenta. Podczas ablacji przez skórę do wnętrza guza wprowadza się igłę, na końcu której wytwarzana jest bardzo wysoka lub niska temperatura (odpowiednio – termoablacja i krioablacja), która niszczy nowotwór" - wyjaśnia.
Zabiegi te wykonywane są zwykle pod kontrolą tomografii komputerowej i czasem USG. "Igła wkłuwana jest przezskórnie co oznacza, że nie jest potrzebna operacja chirurgiczna, a ślad na skórze po zabiegu ma wielkość około 2 mm" - tłumaczy.
Zdaniem specjalisty zabiegi te, dzięki wykorzystaniu tomografii komputerowej, zapewniają wysoką precyzję. Przyznaje, że ablacja ma też ograniczenia – pozwala niszczyć niewielką liczbę zmian (najwyżej kilka) i o małych rozmiarach (zwykle do 3 cm średnicy).
Za pomocą termoablacji i krioablacji można leczyć pacjentów z guzami wątroby, płuca, nerki, kości i nadnercza. Metody te są powszechnie używane na świecie od ponad 20 lat i są obecne w międzynarodowych wytycznych onkologicznych.
Radiolodzy interwencyjni wykonują również zabiegi chemoembolizacji i radioembolizacji. Pod kontrolą angiografu wprowadzają cewnik (cienką rurkę, o średnicy około 0,5 mm) do naczynia zaopatrującego guz w krew. "Do nowotworu podawany jest następnie lek, który trafia wyłącznie do guza dzięki czemu możemy zastosować znacznie wyższe dawki unikając toksyczności leku w innych częściach ciała. Te precyzyjne zabiegi stosuje się z powodzeniem w leczeniu guzów wątroby" - twierdzi dr Rosiak.
Radiolodzy wykonują również wiele zabiegów zmniejszających ból u pacjentów onkologicznych. "Tomografia komputerowa zapewnia bardzo wysoką jakość obrazu, dzięki czemu można precyzyjnie nakłuć splot nerwowy, odpowiadający za ból u danego pacjenta" - wyjaśnia.
Dodaje, że w miejsce, w którym powstaje ból, można podać lek przeciwbólowy i steryd, co na jakiś czas zmniejsza ból. Rozwiązaniem bardziej trwałym jest podanie alkoholu medycznego, który zniszczy włókna przewodzące ból nowotworowy. "W ostatnich latach bardzo skutecznym rozwiązaniem okazuje się krioneuroliza czyli niszczenie nerwów odpowiadających za ból za pomocą zamrażania" - twierdzi dr Rosiak.
Onkologia interwencyjna to także leczenie powikłań po innych terapiach, np. operacjach chirurgicznych. "Dość częstym powikłaniem operacji, zwłaszcza w jamie brzusznej, jest infekcja i ropień. W dawnych latach tacy pacjenci byli poddawani kolejnej operacji, która była obarczona znacznie większym ryzykiem. Obecnie za pomocą metod radiologii interwencyjnej można opróżnić taki zbiornik z ropy poprzez założenie drenu pod kontrolą tomografii komputerowej. Ten bezpieczny zabieg w znieczuleniu miejscowym pozwala na uniknięcie operacji w ponad 90 proc. przypadków" - zapewnia specjalista.
Powikłaniem po operacji chirurgicznej u chorych onkologicznych może być krwawienie z narządów wewnętrznych. "Nowoczesna radiologia interwencyjna w małoinwazyjny sposób radzi sobie z takimi sytuacjami. Przez nakłucie na udzie wprowadzany jest cewnik do coraz mniejszych naczyń aż do krwawiącego naczynia krwionośnego. Następnie zamyka się takie naczynie za pomocą kleju lub spiral, tamując zagrażające życiu krwawienie. Dzięki takiej małoinwazyjnej procedurze możemy uniknąć obciążającej operacji i ryzyka z nią związanego" - zapewnia dr Grzegorz Rosiak. (PAP)
Zbigniew Wojtasiński
zbw/ zan/ know/