Ekspert OSW: to nic nowego, że Naddniestrze prosi Moskwę o „pomoc”

2024-02-28 21:02 aktualizacja: 2024-02-29, 14:04
Pomnik Lenina w Tyraspolu w Naddniestrzu, fot. PAP/Monika Skolimowska
Pomnik Lenina w Tyraspolu w Naddniestrzu, fot. PAP/Monika Skolimowska
Zjazd deputowanych separatystycznego Naddniestrza poprosił Moskwę o „ochronę” w obliczu presji gospodarczej ze strony Kiszyniowa. „Naddniestrze to protektorat Moskwy i nie jest to nic nowego, że prosi ją o pomoc” – ocenia w rozmowie z PAP analityk Kamil Całus.

„To dość typowa sytuacja, że Naddniestrze zwraca się do Rosji o udzielenie pomocy w kontekście nacisków ze strony Kiszyniowa, politycznych czy gospodarczych. To standard, bo Naddniestrze jest protektoratem rosyjskim i jak tylko cokolwiek niewygodnego robi Mołdawia, to skarży się Moskwie” - mówi PAP Całus, analityk Ośrodka Studiów Wschodnich.

Deputowani z separatystycznego Naddniestrza zwrócili się w środę do Rosji o podjęcie kroków w celu "ochrony (obrony)" tego regionu w warunkach „wojny gospodarczej”, rozpoczętej przez Kiszyniów.

Apel ten wystosował tzw. Kongres Deputowanych Wszystkich Poziomów, który zebrał się w środę w Tyraspolu. Deputowani zwrócili się też do organizacji międzynarodowych: Organizacji Bezpieczeństwa i Współpracy w Europie (OBWE), Parlamentu Europejskiego, Międzynarodowego Komitetu Czerwonego Krzyża (MKCK) i sekretarza generalnego ONZ Antonio Guterresa. Domagają się, by instytucje te "wpłynęły na władze Mołdawii"; według deputowanych Kiszyniów "narusza prawa mieszkańców Naddniestrza".

Wcześniej w mediach pojawiły się doniesienia, że w czasie środowego zjazdu separatyści poproszą Moskwę o „przyłączenie” tego regionu, oddzielonego od Rosji przez terytorium Ukrainy. Wywołały one niemały ferment, jednak wkrótce władze w Kiszyniowie, Kijowie, a także w Tyraspolu odrzuciły możliwość takiego scenariusza.

Jak mówi Kamil Całus, Kiszyniów „wprost nazywał to fake newsem”.

„To jest element wojny psychologicznej i ta deklaracja o możliwym apelu do Rosji się w to wpisuje. Chodziło o to (i to nie tylko Tyraspolowi, ale przede wszystkim Moskwie), by zbudować napięcie, przede wszystkim w Mołdawii, ale także poza nią, że polityka prozachodniego rządu Mai Sandu może doprowadzić do destabilizacji, odnowienia konfliktu naddniestrzańskiego. Z punktu widzenia Moskwy chodzi o to, by w ten sposób wzmacniać te partie polityczne, które niby nie są prorosyjskie, ale określają się jako partie pokoju i ostrzegają przed +drażnieniem Moskwy+” – wyjaśnia Całus.

Z kolei władzom w Naddniestrzu zależy, by zbudować instrumenty nacisku na Kiszyniów, wobec którego nie mają argumentów ekonomicznych. „Od stycznia Tyraspol reaguje w ten sposób na zniesienie przez Mołdawię ulg celnych dla tego regionu” – przypomina Całus, zwracając uwagę, że apel o pomoc separatyści skierowali nie tylko do Rosji, ale również do OBWE, ONZ, itd.

„Rosja już zapowiedziała, że odpowiednie urzędy "rozpatrzą tę prośbę". Być może w czasie jutrzejszego orędzia do Zgromadzenia Federalnego odniesie się do niej Putin. Rosyjskie władze będą do tego tematu wracać, bo to buduje niepokój, zamieszanie, a Moskwy nic nie kosztuje” – ocenia, dodając, że to się świetnie wpisuje w „szeroką narrację kremlowską o prześladowaniu ludności rosyjskojęzycznej”.

Ekspert powtarza, że z punktu widzenia Moskwy zgoda na uznanie niepodległości Naddniestrza czy aneksję byłaby problemem, bo „Moskwa nie byłaby w stanie tego (aneksji) zrealizować”.

Naddniestrze - separatystyczna republika na terytorium Mołdawii - na początku lat 90. wypowiedziało posłuszeństwo władzom w Kiszyniowie i po krótkiej wojnie, której towarzyszyła rosyjska interwencja, wywalczyło niemal pełną niezależność. Ma własnego prezydenta, armię, siły bezpieczeństwa, urzędy podatkowe i walutę.

Niepodległości Naddniestrza nie uznało żadne państwo, w tym Rosja, choć ta ostatnia wspiera je gospodarczo i politycznie. W Naddniestrzu stacjonuje około 1,5 tys. rosyjskich żołnierzy.

W miejscowości Cobasna w Naddniestrzu przy samej granicy z Ukrainą, mieści się posowiecki arsenał z ponad 20 tys. ton amunicji, która w 60 proc. jest przeterminowana. Eksperci oceniają, że potencjalna eksplozja na terenie kontrolowanego przez rosyjską armię składu osiągnęłaby moc 10 kiloton. Przeterminowana amunicja wymaga specjalnych warunków przewozu albo powinna być utylizowana na miejscu.

 

Justyna Prus (PAP)

sma/