Ekspert: stosunkowo niski wynik radykalnej prawicy w Rumunii to dobra wiadomość

2024-06-10 17:28 aktualizacja: 2024-06-11, 10:14
Marcel Ciolacu. Fot. PAP/EPA/ROBERT GHEMENT
Marcel Ciolacu. Fot. PAP/EPA/ROBERT GHEMENT
Umiarkowanym optymizmem napawa to, że radykalna prawica osiągnęła w wyborach do PE w Rumunii wynik niższy, niż oczekiwano – ocenił w rozmowie z PAP politolog Ovidiu Voicu. Partie władzy potwierdziły to, że są liderami i liczą na zwycięstwo w krajowych wyborach parlamentarnych.

„Reprezentujący radykalną prawicę AUR (Związek na rzecz Jedności Rumunów) otrzymał znacznie mniej głosów, niż oczekiwano na podstawie sondaży, a także o wiele mniej niż w ogóle w UE” – powiedział PAP Ovidiu Voicu. Według jeszcze niepełnych wyników AUR miał uzyskać ok. 15 proc. głosów, czyli sześć mandatów. W ciągu dnia pięcioprocentowy próg wyborczy przekroczyła także druga partia ze skrajnie prawej strony – otwarcie prorosyjska S.O.S. Romania Diany Sosoaki. Według nieoficjalnych na razie informacji ma ona dostać dwa mandaty w PE.

Jak powiedział Voicu, można ten wynik przyjąć „z umiarkowanym optymizmem”, ponieważ przedwyborcze sondaże w niektórych przypadkach dawały obu tym partiom w sumie niemal dwa razy większe poparcie.

Najlepszy wynik otrzymały startujące z jednej listy socjaldemokratyczna PSD i konserwatywna PNL, które od trzech lat tworzą „wielką koalicję”, rządzącą Rumunią. Podobnie jak koalicja w parlamencie i rządzie, także wspólna lista w wyborach do PE była „małżeństwem z rozsądku”. „To nietypowy mariaż, również w kontekście unijnym, bo PSD należy do grupy S&D, a PNL do Europejskiej Partii Ludowej. Ta koalicja jednak dość skutecznie przeszła przez ostatnie trudne trzy lata rządów i planuje dalszą współpracę, bo chce utrzymać władzę” – ocenił Voicu.

We wrześniu w Rumunii odbędą się wybory prezydenckie, a w grudniu – parlamentarne. Wybory do PE były przymiarką do o wiele ważniejszych wyborów krajowych. Zostały przy tym połączone z wyborami do samorządów, co pozwoliło partiom władzy podbić frekwencję, a także skierować kampanię na tematy wewnętrzne.

„O tym zwycięstwie przesądziła po pierwsze strategia wyborcza PSD-PNL. Wybory lokalne przesunięto z września na czerwiec i dzięki temu cała debata była skupiona na kwestiach wewnętrznych, lokalnych. Skrajna prawica nie miała okazji zajmować się suwerenizmem, nacjonalizmem itd., nie było miejsca na geopolitykę. Ludzie są bardziej zainteresowani drogami i szpitalami” – zaznaczył politolog.

AUR jako młoda partia nie ma sieci w regionach, a PSD i PNL to "tłuste koty", które kontrolują struktury samorządowe w terenie. „PSD i PNL mają w sumie 90 proc. burmistrzów, mają wszystkie duże miasta oprócz Bukaresztu i Timisoary, kontrolują rady wszystkich 41 okręgów. Mają silną sieć w terenie, mobilizującą ludzi do wyborów” – wymienił Voicu.

Jak powiedział, radykalna prawica w Rumunii ma mocno ograniczony dostęp do głównych mediów, w których debatę skutecznie kontrolują partie systemowe. „Doszło tam do rozłamu na mniejszą część prorosyjską (S.O.S.) i ambiwalentny wobec Rosji AUR. Rumuni są historycznie antyrosyjscy. Poza tym liderzy tych ugrupowań są bardziej komiczni niż charyzmatyczni” – ocenił Voicu, tłumacząc przyczyny „umiarkowanego” sukcesu AUR i S.O.S. Romania. „Nałożyły się dwie rzeczy – bardzo mocne wpływy PSD-PNL w regionach i niewysoka atrakcyjność skrajnej prawicy” – podsumował politolog.

Jego zdaniem dobrze, że radykalna prawica nie uzyskała lepszego wyniku. Z drugiej strony perspektywa kontynuacji rządów wielkiej koalicji również może budzić pewne obawy.

„Istnieje ryzyko związane z kontynuacją rządów wielkiej koalicji. To obawa o to, że ich rządy w dalszym ciągu będą naznaczone korupcją. Poza tym nie będzie opozycji, która skutecznie zapewniałaby równowagę i kontrolę w systemie politycznym. To rodzi pewne obawy o rządy prawa” – powiedział Voicu. Jednocześnie jednak uznał, że „na szczęście żaden z liderów nie ma charyzmy Viktora Orbana”.

Z Bukaresztu Justyna Prus (PAP)

kgr/