Komentując międzynarodowe starania mające pomóc uciekającym przed wojną cywilom ze Strefy Gazy, ekspertka zauważyła, że są to „bardziej decyzje podejmowane ad hoc niż ustrukturyzowany plan”. „Sytuacja niespecjalnie pozwala na posiadanie jakiegokolwiek planu” – dodała.
„Pojawiały się dotąd oczywiście pewne pomysły, jak np. apele o otworzenie granic przez Egipt (jedyny poza Izraelem kraj graniczący z Gazą – PAP) dla wszystkich cywili. To jednak dla Kairu temat tabu, który wynika z kilku czynników” – zauważyła.
„Pierwszym jest niechęć polityków egipskich do Hamasu i obawa dotycząca tego, że w tłumie ludzi uciekających z Gazy znaleźliby się co najmniej sympatycy ugrupowania. Ugrupowanie to wywodzi się z Bractwa Muzułmańskiego – jedynej siły będącej w stanie zagrozić w Egipcie rządom wojskowych” – wskazała rozmówczyni PAP.
„Po drugie sam Synaj, gdzie pewnie trafiliby uchodźcy w przypadku realizacji takiego pomysłu, jest wysoce niestabilny. Już teraz działają tam organizacje terrorystyczne, m.in. gałąź tzw. Państwa Islamskiego. Biorąc pod uwagę to, jak wygląda życie uchodźców w obozach, nawet palestyńskich w innych krajach arabskich, łatwo wyobrazić sobie, jak łatwym łupem byliby (uchodźcy) dla rekruterów organizacji terrorystycznych” – zaznaczyła Nowacka.
„Trzeci argument, podnoszony zarówno przez państwa arabskie, jak i samych Palestyńczyków, dotyczy tego, że w przypadku wyjazdu mieszkańcy Gazy mogliby na zawsze stracić możliwość powrotu” – powiedziała ekspertka PISM.
„Wcześniejsze porozumienia mające zapewnić powrót do domów palestyńskim uchodźcom to tak naprawdę wydmuszki. Ci ludzie żyją od lat z kluczami do swoich domów, na których miejscu postawiono już izraelskie budynki” – wyjaśniła.
Rozmówczyni PAP przypomniała, że podczas ostatniej wizyt sekretarza stanu USA Antony'ego Blinkena na Bliskim Wschodzie pojawił się pomysł – przedstawiony przez Tel Awiw - utworzenia w Gazie strefy buforowej.
„Opór z przeciwnej strony wynika z tego, że nikt nie może dać gwarancji, że Izrael po ustaniu walk tę strefę opuści” – zaznaczyła zajmująca się Bliskim Wschodem analityczka.
„Kolejny pomysł dotyczy utworzenia administracji kierowanej przez państwa arabskie. Pojawiały się sugestie, żeby dominującą rolę w tej kwestii miała Arabia Saudyjska” – powiedziała Nowacka.
„Sama Arabia Saudyjska nie posiada jednak skutecznej armii, co udowadnia w Jemenie. Służby tego kraju w ogóle nie mają doświadczenia pracy za granicą; Saudyjczycy nie byli nigdy zaangażowani w misje pokojowe w ramach ONZ. Nie mają doświadczenia, które mogliby przełożyć na kontrolowanie Strefy Gazy” – stwierdziła ekspertka.
Podczas rozmów mających nakreślić przyszłość Strefy Gazy często przywoływany jest także pomysł powrotu do zarządzania obszarem przez Autonomię Palestyńską, która opuściła enklawę w 2007 roku, kiedy to władzę nad nią przejął Hamas.
„To jest o tyle problematyczne, że Palestyńczycy nie mają zaufania do władz prezydenta Mahmuda Abbasa; są postrzegane jako kolaboranci Izraela” – zwróciła uwagę Nowacka.
Mówiąc o obecnej sytuacji cywili w palestyńskiej enklawie, zaznaczyła, że „próby ucieczki i wyjazdu z Gazy trwają, ale nikt nie podejmuje się objęcia tego w jakieś ramy, stworzenia sytuacji, w której ruszyłby masowy exodus Palestyńczyków z tego obszaru”.
W izraelskich atakach prowadzonych od 7 października zginęło – zgodnie z danymi palestyńskich władz - ponad 18,4 tys. Palestyńczyków, z czego 70 proc. to kobiety, dzieci i młodzi ludzie poniżej 18. roku życia.
„Na tak wysokie straty wśród cywili składa się na pewno gęstość zaludnienia Gazy, taktyka Izraela – brak czasu na ewakuację, ostrzeliwanie konwojów, nieprecyzyjne bomby – oraz używanie ludzi jako żywych tarcz przez Hamas” – oceniła rozmówczyni PAP.
„Biorąc pod uwagę to, jakim językiem przed wojną posługiwał się wobec Palestyńczyków obecny rząd Izraela, jak ich dehumanizował, trudno sobie wyobrazić izraelski rząd jako aktora szczególnie zainteresowanego pokojem” – powiedziała, podsumowując podejście izraelskich władz do Strefy Gazy.
Jakub Bawołek (PAP)
jc/