Polska Agencja Prasowa: Wynik 3:0 i styl, w jakim Projekt wygrał ze Ślepskiem Malow Suwałki sugeruje, że zespół zareagował na ubiegłotygodniową porażkę z PGE GiEK Skrą Bełchatów w najlepszy możliwy sposób. Czy to było jak "kolejny dzień w biurze"?
Piotr Graban: Tak. W meczu ze Skrą popełniliśmy kilka niewymuszonych błędów na boisku. Zaczęliśmy też grać co trzy dni, a cykl przygotowań nie był stworzony idealnie. Trzeba również powiedzieć, że zespół z Bełchatowa zagrał wtedy najlepiej jak do tej pory w tym sezonie, na pełnym ryzyku. Wyszło mu to, miał też trochę szczęścia, kibice pomogli... My dostaliśmy "pstryczka w nos", więc chcieliśmy w kolejnych spotkaniach się odbić i pokazać, że to był przypadek, że pozostajemy na dobrej ścieżce. Bardzo dobrze przygotowaliśmy się do meczu z drużyną z Suwałk i oprócz drugiego seta, gdzie rywale zawalczyli o to, żeby może odwrócić wynik, to spokojnie, punkt po punkcie graliśmy konsekwentnie i kontrolowaliśmy spotkanie.
PAP: Jak pan wspomniał, poza drugim setem, dominowaliście nad rywalem. Czemu nie zdecydował się pan więc na wpuszczenie zmienników, żeby podstawowi zawodnicy mieli szansę na odpoczynek przed serią meczów z bardzo trudnymi rywalami, która was teraz czeka?
P.G.: Odpoczywali w spotkaniu z Camnikiem trzy dni wcześniej w Pucharze Challenge. Ja uważam przede wszystkim, że ci ludzie muszą nabrać pewności siebie. Po przegranym meczu w Bełchatowie wolę ich odbudować, pokazać naszą siłę, żebyśmy ją poczuli i się zgrali. A jak się tak wygrywa, to nie ma co zmieniać, bo wtedy przeciwnik może "nabrać wiatru w żagle" i będzie problem. Dla nas najważniejsze jest to, że jeśli naprawdę dobrze gramy, to nie zmieniamy, kończymy spotkanie w trzech setach i regenerujemy się. Gdybyśmy męczyli się przez pięć partii, to może bym myślał inaczej, ale dla nas priorytetem jest liga, "kasujemy" trzy punkty i jedziemy dalej.
PAP: Po znakomitym początku sezonu i siedmiu wygranych z rzędu w większości spotkań jesteście teraz stawiani w roli faworyta, w przeciwieństwie do zeszłego roku, gdzie mieliście nie najlepszy start. Jak zespół radzi sobie z tą nową rolą?
P.G.: Ci, którzy są z przodu, zawsze czują presję. Trzeba umieć sobie z tym radzić. Myślę, że ta drużyna bardzo dobrze wie, jak to robić. Wiemy, jak mamy grać i co chcemy osiągnąć, a ja przekazuję chłopakom ideę, że nie patrzymy na to, co będzie w przyszłości, co będzie na koniec. Oczywiście, chcielibyśmy zakończyć ligę na pierwszym miejscu, pewnie każdy by chciał, ale dla nas najważniejsza jest codzienna praca. Jeśli skupiamy się na każdym treningu i dobrze wykonujemy poszczególne elementy, to doprowadzi nas to do sukcesu.
PAP: Mówi pan, że nie wybiegacie w przyszłość, ale przed wami trzech bardzo wymagających przeciwników - aktualni mistrz i wicemistrz Polski oraz czwarta drużyna minionego sezonu. Zgodzi się pan, że to będzie pierwsza poważna weryfikacja Projektu w tej edycji rozgrywek?
P.G.: Myślę, że to nie będzie żadna weryfikacja. Tak naprawdę na początku graliśmy z Resovią i to też mogła być weryfikacja, ale akurat rywalowi nie wyszedł mecz. Później mierzyliśmy się z Treflem Gdańsk i LUK Lublin, które też robiły bardzo dobrą robotę w lidze. W Gdańsku wygraliśmy, z Lublinem mieliśmy u siebie bardzo trudną przeprawę. Trzy kolejne spotkania będą jak każde inne. Wiadomo, że te drużyny po tym, co osiągnęły i jak grają, są stawiane troszeczkę wyżej, ale my dajemy z siebie maksimum, a to, co pokaże przeciwnik, to jest inna sprawa. Wiemy, że jeśli zagramy na swoim najwyższym poziomie, to możemy konkurować z każdym.
PAP: Jak bardzo przedłużająca się nieobecność środkowych Piotra Nowakowskiego i Serba Srecko Lisinaca zaburzyła panu koncepcję zespołu?
P.G.: Przed rozpoczęciem sezonu byliśmy przekonani, że jeden z nich będzie grał w pierwszej szóstce. Wiemy, jakiej klasy zawodnikiem jest Piotrek Nowakowski, według mnie w dalszym ciągu to jeden z najlepiej blokujących siatkarzy na świecie, tak samo Srecko Lisinac - fenomenalny w zagrywce i ataku. Nagle obaj wypadli ze składu. Wiedzieliśmy co prawda, że Piotrka czeka dłuższa przerwa, bo odniósł kontuzję pod koniec zeszłego sezonu, więc w składzie został Jurij Semeniuk. Później jednak okazało się, że mamy kłopot, bo zostaliśmy z trójką środkowych, bardzo już doświadczonych, którzy od czasu do czasu potrzebują zmiany, przede wszystkim w treningu. Na szczęście nadarzyła się okazja, żeby dołączył do nas super środkowy - Taylor Averill, który świetnie wkomponował się w zespół i uważam, że bardzo nam pomoże.
PAP: Ile pana zdaniem zajmie mu jeszcze czasu wpasowanie się w schematy, które macie już wypracowane?
P.G.: Chwilę. W ciągu tygodnia tak naprawdę to powinno już być dopracowane. Widać, że już "czuje się" z pozostałymi zawodnikami, wiadomo, że to jeszcze nie jest perfekcja, bo trenuje z nami tak naprawdę dopiero od tygodnia, ale jesteśmy już blisko stuprocentowego zgrania. Facet przyszedł i świetnie się wpasował, zna polską mentalność, grał już w Olsztynie z naszym rozgrywającym Jankiem Firlejem, więc wszystko wygląda dobrze.
Rozmawiała: Monika Sapela (PAP)
nl/