"Elegia dla bidoków" - kandydat na wiceprezydenta USA o dorastaniu w "pasie rdzy"

2024-07-16 13:52 aktualizacja: 2024-07-17, 09:05
J.D. Vance Fot. PAP/EPA/ALLISON DINNER
J.D. Vance Fot. PAP/EPA/ALLISON DINNER
J.D. Vance, właśnie ogłoszony przez Donalda Trumpa republikańskim kandydatem na wiceprezydenta USA, w głośnej, wydanej także w Polsce książce "Elegia dla bidoków" opisał swoje dorastanie i brutalną rzeczywistość małego miasta z amerykańskiego "pasa rdzy".

J.D. Vance będzie bronił i występował w imieniu "zapomnianych Amerykanów", przekonywał podczas konwencji wyborczej Republikanów w Milwaukee kandydat partii do Senatu z Ohio Bernie Moreno. Zdaniem wielu Vance uczynił to – przemówił w imieniu „zwykłych Amerykanów” z nizin społecznych, wykluczonych z udziałów w „amerykańskim marzeniu” – nie tylko poprzez polityczną działalność, ale także pracę literacką. Jego wydana w 2016 r. książka "Elegia dla bidoków" okazała się bestsellerem.

Vance opisał w niej dorastanie w ubogiej rodzinie z białej klasy robotniczej, borykającej się z niedostatkiem, bezrobociem i uzależnieniami. "To również napisana z uczuciem i zaangażowaniem analiza kultury pogrążonej w kryzysie – kultury białych Amerykanów z klasy robotniczej. O zmierzchu tej grupy społecznej, od czterdziestu lat ulegającej powolnej degradacji, powiedziano już niejedno. Nigdy dotąd jednak nie opisano jej z takim żarem, a zwłaszcza – od środka" – czytamy w opisie wydawnictwa Marginesy, którego nakładem książka ukazała się w Polsce.

W Stanach Zjednoczonych okazała się prawdziwą sensacją. Przywoływano ją dla wyjaśnienia rosnącej popularności Donalda Trumpa, utraty wiary w "amerykański sen". "To książka, która pokazała Amerykanom z dużych miast, jak mało wiedzą o swoich rodakach, jak mylne mają o nich wyobrażenie. Ciepła, wyrozumiała narracja Vance’a stała się ważnym głosem w dyskusji o rozwarstwieniu społecznym. W tym sensie jest to rzecz uniwersalna, rzuca nowe światło na podziały społeczne i polityczne również w Polsce" – podkreślono w opisie polskiego wydawcy.

Vance wyrwał się z rodzinnego miasta w "pasie rdzy" w regionie Appalachów, w którym pisane byłoby mu pójście tą samą życiową drogą, co jego krewni – skończył prawo na prestiżowym uniwersytecie Yale. "Amerykanie nazywają ich bidokami, redneckami i białymi śmieciami. Ja nazywam ich sąsiadami, przyjaciółmi i rodziną" – pisał.

„Elegia” to opowieść o awansie klasowym, jakiego doświadczył, ale także o niemożności całkowitego zerwania z przeszłością. Przede wszystkim odczytywano ją jako diagnozę stanu rzeczy w Ameryce, rzecz o społecznym rozwarstwieniu i wykluczeniu. "New York Times" umieścił ją na swojej liście sześciu książek, które tłumaczyły wygraną Trumpa w wyborach prezydenckich. Opisując społeczne problemy, miała wznieść się ponad codzienną walkę polityczną, ponad podziały, trafić zarówno do Demokratów, jak Republikanów.

Krytycy zarzucali Vance’owi intelektualne lenistwo: stereotypowe opisanie rzeczywistości swoich bohaterów, a także ich samych, generalizowanie i upraszczanie skomplikowanych problemów społecznych. Zarzuty te powróciły w 2020 roku, wraz z premierą adaptacji filmowej książki w reżyserii Rona Howarda z Glenn Close i Amy Adams w rolach głównych. Recenzenci zarzucali twórcom karykaturalne, jednowymiarowe przedstawienie bohaterów i problemów, z jakimi się zmagają. Niemal wyśmiewanie ich, traktowanie z góry.

"Generalizowanie, jak to w książce, stało się znakiem rozpoznawczym Vance’a w jego działalności politycznej i komentatorskiej" – oceniała w rozmowie z NPR historyczka Elizabeth Catte, autorka książki "What You Are Getting Wrong About Appalachia", którą "odpowiada" Vance’owi. Dziennikarka "New Republic" zarzucała Vance’owi brak zainteresowania dla systemowych reform, poprawy sytuacji w opisywanych przez siebie regionach kraju. "Wszystkie bidoki powinny ciężko pracować, mogą iść do wojska i dzięki temu skończą na Yale, jak on" – skomentowała.

Fani książki Vance’a i filmu Howarda odpierali zarzuty, traktując je jako polityczne. Nie odnosiły się do dzieła - przekonywali. O "dziwnej energii" wokół filmu, wciągniętego w amerykańskie wojny ideologiczne, pisał w mediach społecznościowych publicysta "New York Timesa" David Brooks.

Gdy ukazywała się jego książka, Vance nie zdradzał politycznych ambicji. Właśnie Donald Trump ogłosił, że 39-letni senator z Ohio – w przeszłości finansista i pisarz, który nazwał byłego prezydenta "idiotą" i "potencjalnym amerykańskim Hitlerem" - jest jego typem na wiceprezydenta Stanów Zjednoczonych. (PAP)

ał/