To on jest kandydatem Trumpa na wiceprezydenta. Kim jest J. D. Vance?

2024-07-16 08:10 aktualizacja: 2024-07-16, 14:53
Kandydat Trumpa na wiceprezydenta J.D. Vance. Fot. PAP/EPA/MICHAEL REYNOLDS
Kandydat Trumpa na wiceprezydenta J.D. Vance. Fot. PAP/EPA/MICHAEL REYNOLDS
Kandydat Partii Republikańskiej na wiceprezydenta USA J.D. Vance to polityczny nowicjusz, który w krótkim czasie stał się jedną z czołowych postaci obozu Donalda Trumpa. Niedawny ostry krytyk byłego prezydenta w ciągu dwóch lat w Senacie zasłynął jako trybun ludowy, populista, fan Viktora Orbana i główny krytyk wsparcia Ukrainy.

Zanim kraj usłyszał o nim jako o możliwym następcy Trumpa, znał Vance'a z innej roli: autora wydanego tuż przed wyborami prezydenckimi w 2016 r. bestsellera "Elegia dla bidoków".

James David Vance, wówczas finansista nieposiadający jeszcze otwartych politycznych ambicji, opisał w niej - często krytycznie - swoje dorastanie w ubogim zagłębiu węglowym w Kentucky i wyrwanie się z otaczającej go beznadziei. Książka wywołała furorę (doczekała się m.in. przekładu na język polski i ekranizacji na Netfliksie) i po wyborze Donalda Trumpa była przedstawiana jako wyjaśnienie fenomenu popularności świeżo wybranego prezydenta. Sam Vance wówczas jeszcze nie uległ czarowi Trumpa: twierdził, że go nie lubi, przedstawiał jako "kulturową heroinę" dla pogrążonych w biedzie Amerykanów i potencjalnego "amerykańskiego Hitlera".

Dziś 39-letni senator z Ohio - jeden z najmłodszych kandydatów na wiceprezydenta w historii USA - jest czołowym orędownikiem trumpizmu. W wywiadzie dla telewizji Fox News, pierwszym po wyborze na kandydata na wiceprezydenta, przyznał, że mówił "złe rzeczy" o byłym prezydencie, lecz zapewnił, że mylił się co do niego, oraz chwalił osiągnięcia prezydentury Trumpa.

"Wybierając Vance'a, Trump zbliżył się jak tylko mógł do wybrania siebie samego" - skomentował konserwatywny publicysta "Washington Post" Jim Geraghty. Inni komentatorzy ocenili, że dokonany przez Trumpa wybór jest przypieczętowaniem dominacji trumpizmu w Partii Republikańskiej, a zarazem wyrazem jego pewności co do swoich szans wyborczych. W przeciwieństwie do wyborów w 2016 roku tym razem Trump nie próbował zjednać sobie tradycyjnego establishmentowego elektoratu, o czym świadczyłby wybór kogoś takiego jak Mike Pence; wybrał osobę z własnego środowiska politycznego. Ryzykiem dla Trumpa miały być poglądy Vance'a na aborcję. W 2019 r. polityk przeszedł na katolicyzm i jest jednym z najbardziej stanowczych przeciwników przerywania ciąży, choć w poniedziałkowym wywiadzie złagodził stanowisko, popierając pozycję Trumpa, że sprawę należy pozostawić w gestii stanów.

Choć swoją fortunę zbudował w świecie finansów jako protegowany kontrowersyjnego prawicowo-libertariańskiego miliardera Petera Thiela, który ufundował jego kampanię do Senatu, Vance jest jednym z największych krytyków globalizmu, wolnego handlu i wielkich korporacji oraz trybunem ludowym broniącym pomocy państwa, protekcjonizmu i polityki prorodzinnej. Przedstawiając Vance'a podczas konwencji wyborczej Republikanów w Milwaukee, kandydat partii do Senatu z Ohio Bernie Moreno podkreślił, że podobnie jak Trump, będzie on dbał o "zapomnianych Amerykanów".

"Dla J.D. Vance'a "America First" (Ameryka przede wszystkim - PAP) to nie tylko hasło, to jego Gwiazda Polarna (...) On wie, co to znaczy żyć w biedzie, (być) zapomnianym przez polityków w Waszyngtonie. Zadba o to, by już żaden Amerykanin nie został zapomniany" - powiedział.

Jeszcze bardziej niż poglądami na gospodarkę, Vance różni się od tradycyjnego partyjnego establishmentu - przynajmniej częściowo - w kwestii polityki zagranicznej. Choć Vance jest jastrzębiem, jeśli chodzi o politykę wobec Chin i Iranu, to nie można tego samego powiedzieć o jego stanowisku wobec Rosji. W ciągu niecałych dwóch lat w Senacie polityk dał się poznać jako jeden z największych przeciwników pomocy Ukrainie. Jeszcze w kampanii wyborczej w wywiadzie z byłym doradcą Trumpa Steve'em Bannonem twierdził, że nie obchodzi go, co się stanie z Ukrainą, drwił, że za darowane przez USA pieniądze "ministrowie (prezydenta Ukrainy Wołodymyra) Zełenskiego kupują sobie jachty", i powtarzał hasło często stosowane przez propagandę Kremla, że rządzący w USA "chcą walczyć z Rosją do ostatniego Ukraińca". Podczas jednego z briefingów przed przegłosowaniem przez Senat pakietu pomocowego dla Ukrainy Vance powiedział PAP, że nie chce zwycięstwa Putina, lecz ważniejsze dla niego jest chronienie granic USA niż Ukrainy. W wywiadzie dla Fox News oznajmił, że USA powinny jak najszybciej doprowadzić do zakończenia wojny, "aby mogły się skupić na prawdziwym problemie, Chinach".

Podobnie jak sam Trump oraz inni politycy z obozu Vance'a, senator z Ohio jest też zwolennikiem premiera Węgier Viktora Orbana. Vance wielokrotnie chwalił decyzje węgierskiego rządu w sprawie ideologicznych zmian na uczelniach i twierdził, że USA mogą się wiele nauczyć z rozwiązań z Budapesztu. Jednocześnie najostrzej ze wszystkich polityków w Waszyngtonie krytykował działania obecnego rządu w Polsce, określając zmiany w mediach publicznych jako "prawdziwy atak na demokrację" i domagając się w tej sprawie interwencji sekretarza stanu USA Antony'ego Blinkena.

"J.D. Vance należy do izolacjonistycznego nurtu w amerykańskiej polityki, który znamy z przeszłości, sprzed II wojny światowej. Wtedy również ich hasłem było "America First"" - powiedział w jednej z rozmów z PAP były ambasador USA w Polsce Daniel Fried. "Ten nurt zawsze u nas istniał, ale teraz znów rośnie w siłę" - dodał.

Z Waszyngtonu Oskar Górzyński (PAP)

pp/