W sobotę wieczorem szczyt fali kulminacyjnej na Dunaju minął Budapeszt. Zgodnie z wcześniejszymi zapowiedziami hydrologów poziom wody był o ponad pół metra niższy niż w czasie rekordowej powodzi z 2013 roku. W niedzielę rano Dunaj w węgierskiej stolicy stopniowo i nieustannie opada. Mimo to w mieście nadal obowiązują ograniczenia związane z zagrożeniem powodziowym. Zamknięte pozostają niektóre ulice i linie tramwajowe.
Burmistrz Budapesztu Gergely Karácsony w czasie nocnej konferencji prasowej potwierdził, że miasto bardzo dobrze radzi sobie z wielką wodą. "Trudność już za nami, ale to jeszcze nie koniec. Przed nami jeszcze mnóstwo zadań" - przypomniał obecnym na miejscu dziennikarzom. Zwrócił też uwagę, że zrealizowane w ostatnich latach inwestycje przeciwpowodziowe spełniają swoje zdanie, jednak władze stolicy chcą kontynuować prace związane z ochroną przeciwpowodziową. Zaopatrzenie mieszkańców Budapesztu w wodę pitną nie jest zagrożone, a zdecydowana większość stołecznego transportu publicznego jest nadal dostępna.
Poprawia się sytuacja na zachodzie Węgier, gdzie poziom Dunaju opadł już o kilkadziesiąt centymetrów. Hydrolodzy stale monitorują również poziom wody w rzece Litawa oraz w zlokalizowanym w jej biegu zbiorniku awaryjnym. W tej chwili skupiają się na wykrywaniu i śledzeniu zjawisk takich jak przesiąkające czy rozmoknięte wały i umocnienia przeciwpowodziowe.
Fala kulminacyjna na Dunaju przechodzi w niedzielę rano przez miejscowości na południe od Budapesztu. W Kisapostag mimo intensywnych prac część zabudowań mieszkalnych znalazła się pod wodą jeszcze w piątek wieczorem. Jednak lokalne władze są przekonane, że kiedy woda zacznie opadać, zalane tereny uda się posprzątać do końca przyszłego tygodnia.
W ramach budowy tymczasowych zabezpieczeń powodziowy władze centralne i lokalne ułożyły blisko 1,9 mln worków z piaskiem na odcinku blisko 760 km.
Służby ratunkowe zwracają uwagę, że w obecnie największym problem dla nich są tzw. "turyści powodziowi". Chodzi o osoby, które przybywają na zagrożone tereny bo na własne oczy przekonać się o rozmiarze kataklizmu. Z jednej strony utrudniają one prowadzenie prac zabezpieczających, z drugiej zaś często stanowią zagrożenie dla siebie i ratowników. Jako przykład podano wydarzenie, do jakiego doszło w piątek wieczorem w Tahitótfalu. Tam dwóch "turystów powodziowych" zdecydowało się na przejażdżkę łódką po spiętrzonym Dunaju. Kiedy łódź przewróciła się, jednemu z nich udało się dopłynąć do brzegu, drugi zaś utknął na przybrzeżnym drzewie, skąd musieli ewakuować go strażacy. Nie brakuje też osób, które w centrum Budapesztu decydują się na kąpiel w wezbranej rzece.
Tomasz Dawid Jędruchów
grg/