Filip Zawada o swojej nowej książce: częścią punktu widzenia ziemniaka jest zaciekawienie i zdziwienie [WYWIAD]

2024-08-06 07:15 aktualizacja: 2024-08-06, 11:58
Pisarz Filip Zawada. Fot. PAP/Albert Zawada
Pisarz Filip Zawada. Fot. PAP/Albert Zawada
Ziemniak czasami lubi świat, a czasami nie za bardzo. Częścią jego punktu widzenia jest zaciekawienie i zdziwienie - mówi PAP Filip Zawada, autor książki "Z punktu widzenia ziemniaka", w której ważne (i mniej ważne) egzystencjalne problemy przedstawił w lekkiej formie.

Polska Agencja Prasowa: Czy ziemniak jest człowiekiem?

Filip Zawada: To filozoficzne pytanie?

PAP: Trochę tak, zwłaszcza że ziemniak z pana książki ma w sobie coś z filozofa.

F.Z.: Nie, ziemniak nie jest człowiekiem, jest po prostu ziemniakiem. Ale często jest tak, że kiedy się z kimś dużo przebywa, można odnieść wrażenie, że jest się nie tym, za kogo się uchodzi. Może stąd jest to przysłowie: "Kto z kim przestaje, takim się staje". Może być więc tak, że ziemniak przejął od człowieka pewne cechy w ramach przystosowania się do życia w przyrodzie.

PAP: Dlaczego zatem w ogóle ziemniak?

F.Z.: Przyczyna jest prozaiczna - ziemniaka jest dosyć łatwo narysować, nauczył mnie go rysować mój syn. Kiedy miał cztery lata, powiedziałem mu, że bardzo chciałbym rysować, ale marudziłem, że nie wiem, od czego zacząć. Syn wówczas zapytał mnie, czy nie chodziłem do przedszkola. Powiedziałem, że oczywiście, chodziłem, więc on uznał, że to dziwne, że nie nauczyli mnie wtedy rysować. W związku z tym przeprowadził u mnie edukację. Zaczęliśmy od kółka, które następnie przerodziło się w ziemniaka.

PAP: Na ile książka o ziemniaku jest zatem wspólnym dziełem pana i syna?

F.Z.: Książka powstawała bardzo długo, 11 lat. W związku z tym jest po części we współpracy z moim synem. W końcu we dwóch zaczynaliśmy ziemniaczaną przygodę. Książka powstała także we współpracy z moją dziewczyną i właściwie z tym wszystkim, co mnie otacza.

Kiedy mój syn dorastał, miał do mnie coraz mniej pytań, a coraz więcej swojego życia. Ziemniak nadal żył, zaczął funkcjonować w internecie. Ukazała się też z nim książka w Japonii, w której również odpowiadał na pytania, ale japońskie.

Wszyscy się już do niego przyzwyczailiśmy. Mówię "wszyscy", ale tak naprawdę mam na myśli siebie. Trudno jest mi się czasem przyznać do emocji względem ziemniaka, ale nie chciałem go zostawić, zaprzepaścić albo sprawić, żeby umarł.

PAP: Jakie zatem emocje łączą pana z ziemniakiem?

F.Z.: Bardzo różne! Czasami się na niego wściekam, że jest mądrzejszy ode mnie. Czasami jest mi miło, że myśli tak samo jak ja. W skali mikro, w moim domu, jest po prostu traktowany jako kawałek zwariowanej rodziny.

Ziemniak działa także globalnie - odpowiada na pytania innych ludzi, rozwiązuje ich problemy, rozśmiesza ich.

PAP: Jaki jest punkt widzenia ziemniaka? Jaki ma on stosunek do świata?

F.Z.: Ziemniak czasami lubi świat, a czasami nie za bardzo. Częścią jego punktu widzenia jest zaciekawienie i zdziwienie. Myślę, że te dwie rzeczy go prowadzą. Czasami oczywiście naprowadzają go do rozwiązań kuriozalnych, absurdalnych albo wręcz można powiedzieć, że głupawych. Jednocześnie są to jego rozwiązania i je szanuję.

PAP: A ile wspólnego ziemniak ma z Carlem Gustavem Jungiem?

F.Z.: Sformułowanie, że myślenie ziemniaka to nurt filozoficzny "Jung Jang", jest zabawą. Z jednej strony pojawił się "Jung", zamiast "Jing", co trochę miało być prztyczkiem w filozofię Wschodu, ale też trochę w samego Junga. Ale jednocześnie jest w tym wszystkim sympatia.

Jestem terapeutą, w związku z tym część rzeczy przenika do mojego myślenia. Jung pojawił się jako wyraz szacunku dla jego myślenia o świecie. A to myślenie jest w dużej mierze oparte na ciekawości, którą również ziemniak posiada. Nie ma co porównywać Junga i ziemniaka. A może właściwie jest, w jednym i drugim jest coś realnego i nierealnego zarazem.

PAP: Czy książka o ziemniaku jest formą nowego egzystencjalizmu?

F.Z.: Tak daleko chyba bym się nie posunął, zresztą trudno mi to oceniać, ponieważ w to wszystko jest jeszcze zaprzęgnięty świat przyrody. A jest on często milczący albo trudno rozszyfrować, co do nas mówi. Sam nie mogę się więc wypowiadać, a przyrodę trudno zmusić do pomocy w tej sytuacji.

Bardziej mi odpowiada, że jest to punkowa filozofia życia - żeby pójść, zrobić coś, nabałaganić, posprzątać, trochę też pójść za sobą, nie zastanawiać się, a czasami też się zastanawiać. Należy szukać balansu pomiędzy tym wszystkim, co daje nam szansę przeżyć życie pełniej.

PAP: Czy ziemniak pomógł panu udzielić odpowiedzi na pytanie pana syna, które otwiera książkę: czy lepiej być nieszczęśliwym milionerem, czy szczęśliwym alkoholikiem?

F.Z.: Ziemniak potrafi na wiele pytań odpowiedzieć. Ale na wiele potrafi też nie odpowiedzieć, co w jego przypadku również jest w pewnym sensie odpowiedzią.

Myślę jednak, że pytanie, które czasem zadaje, należy pozostawić bez odpowiedzi, bo musi ono dojrzeć. Czterolatkowi trudno odpowiedzieć na takie pytanie, żeby nie przemycić edukacyjnego smrodku. W związku z tym część pytań pozostaje wciąż pytaniami i czekają na lepszy moment w czasoprzestrzeni.

Jest to taka sama sytuacja jak pytanie, czy istnieje czwarty stan skupienia lub co jest w czarnej dziurze. Możliwe, że człowiek dojdzie do tych odpowiedzi. Jak również do odpowiedzi na pytanie, czy lepiej być nieszczęśliwym milionerem, czy szczęśliwym alkoholikiem.

PAP: Jak można zatem odczytywać pana książkę?

F.Z.: Ziemniak jest czarno-biały. Dzieci mogą go pokolorować, a dorośli mogą czytać. Jest w tej książce nawet fragment filmu. Kiedy znajdzie się odpowiednie strony, w ich narożnikach są rysunki, które szybko przewracane wprawiają rysunki w ruch. To nawiązanie do zabaw szkolnymi zeszytami.

A można też traktować tę książkę jako wróżbę na dany dzień. Wystarczy zamknąć oczy, przekartkować strony, zatrzymać się na którejś, pomyśleć tylko wcześniej, czy prawa, czy lewa - i mamy to, co ziemniak chce nam w danym dniu przekazać.

PAP: Trochę koloru w książce też jest, głównie czerwień.

F.Z.: Ziemniaki, które do tej pory funkcjonowały w internecie, były czarno-białe. Kolor dodał Kuba Zasada, co bardzo oddało charakter tego, kim jest ziemniak. Poprzez ten zabieg chcieliśmy pokazać, że każdy z nas może tworzyć, że nie powinien zamykać się na to, że nie umie, że nie ma zdolności. Mamy wszystko, co potrzeba.

Przecież ludzie, którzy malowali w jaskiniach, nie przejmowali się tym, czy umieją rysować, czy też nie. Być może teraz jest najlepszy moment, aby z powrotem wrócić do jaskini. Po co z niej rezygnować, jak jest to przyjemne zajęcie?

PAP: Książka ma rozbudowaną warstwę ilustracji, ale jest w niej również tekst. Co panu przychodzi najpierw - słowo czy rysunek?

F.Z.: Bardzo różnie. Czasami rysunek i do niego dorabiam słowa, a czasami są to słowa. I trudno wyjaśnić, skąd to przychodzi. Bywa, że jest to część czegoś podsłuchanego albo część tego, co się wydarzyło, a czasami część tego, co mogłoby się wydarzyć.

Nie potrafię powiedzieć, czy pisanie jest przed rysowaniem, czy odwrotnie. Jest to pytanie w stylu, co było pierwsze - jajko czy kura. Pewne rzeczy po prostu dzieją się równocześnie, chociaż czasami trudno nam zrozumieć, że jajko i kura są w stanie powstać jednocześnie.

PAP: Jak to jest być artystą, który wszedł do głównego nurtu, a mimo to wciąż pozostaje osobny?

F.Z.: Szanuję swoją osobność i jeżeli coś mnie poprowadziło, żeby być osobnym, to z tym nie dyskutuję. Jest to trudna droga, ponieważ czasami trzeba iść samemu i samemu sobie poradzić. A czasami można skorzystać z pomocy - czy kogoś z rodziny, czy mojej redaktorki, czy kogoś bliskiego.

PAP: A czuje pan powinowactwo z twórcami powieści graficznej?

F.Z.: Pisałem pracę magisterską o Tytusie, Romku i A'Tomku, więc coś w tym jest. Ale to, co mnie fascynuje, to malarstwo. Obrazy Jacopa Tintoretta, Francisa Bacona, Cy Twombly'ego oraz Wilhelma Sasnala, Leona Tarasewicza i Jerzego Nowosielskiego zawsze mnie poruszały. Zawsze chciałem być malarzem, rysownikiem. To mi się udało, a m.in. dzięki książce o ziemniaku zostało to udokumentowane.

Możliwie, że to wszystko, co dzieje się w mojej twórczości, jest częścią wielkiego komiksu, w którym żyjemy. Jeżeli chodzi o wizualną część twórczości człowieka, to jest ona dla mnie poruszająca, bardzo mnie wzrusza.

PAP: Czy wróci pan jeszcze do ziemniaka?

F.Z.: Jak by powiedziała to moja babcia: "jak Bóg da". Nie mam zamiaru go zostawiać.

Od momentu kiedy zamknąłem etap pracy nad książką, narysowałem sporo kolejnych ziemniaków i zacząłem prowadzić warsztaty z ich rysowania. Są one przeznaczone dla osób bez talentu. To warsztaty, na których pokazuję, jak można rysować, nie umiejąc rysować. Mam nadzieję, że ziemniak też do tego zaprasza.

Rozmawiała Anna Kruszyńska

Książka "Z punktu widzenia ziemniaka" ukazała się nakładem wydawnictwa Znak.

Filip Zawada – pisarz, muzyk, fotograf, autor nagradzanych sztuk teatralnych. Finalista Nagrody Literackiej "Nike" 2020 za powieść "Rozdeptałem czarnego kota przez przypadek". Nominowany do Nagrody Literackiej "Gdynia" za "Psy pociągowe" (2012) i "Pod słońce było" (2015). Jego ostatnia powieść to "Weź z nią zatańcz". (PAP)

Autorka: Anna Kruszyńska

pp/