Radek Bielecki z kabaretu Neo-Nówka: śpiewanie jest dla mnie wyjściem ze strefy komfortu [WYWIAD]

2024-08-05 18:20 aktualizacja: 2024-08-05, 22:29
Radosław Bielecki
Radosław Bielecki
Neo-Nówka jest na pierwszym miejscu, wszystko z nią w porządku. Tutaj ucinam wszelkie spekulacje. Po prostu chcę realizować swoją kolejną pasję, którą jest muzyka – podkreśla w rozmowie z PAP Life Radek Bielecki, członek kabaretowej grupy Neo-Nówka, której skecz „Wigilia” dwa lata temu odbił się szerokim echem w mediach. Bielecki wydał w ostatnim czasie trzy single, a w tym roku ukaże się jego pierwsza płyta.

PAP Life: W ciągu ostatnich kilku miesięcy wyszły twoje trzy piosenki. Postanowiłeś zostać wokalistą?

Radek Bielecki: Postanowiłem spełniać swoje marzenia, chociaż, tak jak w przypadku kabaretu, dosyć długo zbierałem się do tego. Mam w domu akordeon, gitarę, skończyłem szkołę muzyczną I stopnia. Więc zawsze coś tam sobie pobrzękiwałem, pisałem teksty. Rodzina, znajomi wiedzieli o tym i trochę mnie namawiali, żebym w końcu wyszedł z tym do świata. To, co teraz nagrywam, to jest efekt moich kilkuletnich zapisków. Logistyka nie była prosta, bo muzycy, którzy grają ze mną w zespole, na co dzień występują w swoim bandach: Michał Maliński z Kasią Nosowską, Dawid Korbaczyński ma zespół Mikromusic. Ale znamy się, lubimy i w końcu znaleźliśmy moment, żeby nagrać płytę, a teraz kawałek po kawałku to produkujemy.

PAP Life: Kiedy wyjdzie płyta?

R.B.: Jeszcze w tym roku. Tak naprawdę, mam w szufladzie materiał na kolejną płytę, a może nawet dwie. Lubię pisać, jestem dość płodny, więc dużo się tego nazbierało.

PAP Life: Nie tylko nagrywasz, ale zacząłeś też koncertować.

R.B.: Miałem kilkanaście koncertów, przeważnie w domach kultury, trzy plenerowe, ale to też jest uzależnione od kalendarza Neo-Nówki. Ona jest na pierwszym miejscu i tutaj ucinam wszelkie spekulacje. Z Neo–Nówką wszystko w porządku, po prostu chcę realizować swoją kolejną pasję. Śpiewanie jest dla mnie pewnego rodzaju wyjściem ze strefy komfortu i sprawdzeniem się w innej materii, z innymi emocjami na scenie i z innymi reakcjami ze strony widza.

PAP Life: Jako wokalista masz tremę na scenie?

R.B.: Oczywiście, zresztą też nie uważam, że jestem jakimś wybitnym wokalistą. Po prostu śpiewam z serca, tak jak potrafię i albo to się komuś podoba, albo nie. Jeżeli widz mnie akceptuje, to jestem mu za to wdzięczny. Jeżeli odwraca się, to trudno, to też kwestia gustu. Ale też nie ukrywajmy - jak się coś robi, to chce się być akceptowanym. Ciężko byłoby schodzić wygwizdanym, więc ta obawa przed pokazaniem światu czegoś, co się urodziło w mojej głowie, jest. To tak samo jak z kabaretem - też nigdy nie wiemy, czy następny program, który zrobimy, będzie śmieszył. Co więcej, jak nie ma patentu na rozśmieszanie, tak nie ma na tworzenie numerów, które będą się podobać ludziom. Zawsze jest pewna doza niepewności, ale po tych kilkunastu koncertach, które zagrałem, już wiem, że jestem w stanie nawiązać fajny kontakt z publiką.

PAP Life: Występowanie jako wokalista jest trudniejsze?

R.B.: Jest to dla mnie bardziej stresujące, bo w kabarecie czuję jak ryba w wodzie, a tutaj dopiero zaczynam uczyć się pływać.

PAP Life: Jest wesoło na twoich koncertach?

R.B.: Oczywiście przemycam jakieś elementy satyryczne, ale same piosenki są na serio. Cały koncert jest pewnego rodzaju spotkaniem z autorem - w trakcie występu dużo rozmawiam z ludźmi, opowiadam parę historii życiowych, którego pociągnęły mnie do napisania tego czy innego tekstu. Dla mnie sukcesem jest to, że ten projekt doprowadziłem do końca, że mogę koncertować, dzielić się ze światem, co mi w duszy grało. A jeśli widz, który przychodzi na mój koncert, bawi się i na koniec śpiewa ze mną refreny, to nic piękniejszego nie mogłem sobie wyobrazić.

PAP Life: Ludzie przychodzą posłuchać Radka Bieleckiego czy Radka Bieleckiego z Neo-Nówki?

R.B.: Myślę, że na Radka Bieleckiego z Neo-Nówki. Nie da się ukryć, że jako kabaret mamy już wyrobioną markę i widzowie kabaretowi rozpoznają nas po nazwiskach. Mam nadzieję, że za jakiś czas nie będę musiał się tym podpierać. Po prostu stworzę swoją markę i ludzie będą chcieli przyjść posłuchać, co mam do powiedzenia poza kabaretem.

PAP Life: Neo-Nówka ma dużo do powiedzenia. Niektórzy nawet mówią, że wpłynęliście na wynik wyborów parlamentarnych i przyczyniliście się do odejścia poprzedniej władzy.

R.B.: To nie nasze słowa, ale faktycznie coś takiego padło. Nie sprzyjamy żadnej władzy, zrobiliśmy skecz o prezydencie Kwaśniewskim, który w stanie nietrzeźwości wygłaszał orędzie, pokazaliśmy nieudane spotkanie prezydenta Komorowskiego z Obamą. Więc to nie jest tak, że jesteśmy jakoś upolitycznieni w jedną czy drugą stronę. Na pewno w jakimś momencie każda władza się wykłada i daje nam pożywkę, żeby coś na ten temat powiedzieć. Staramy się przekuwać ten balon, pokazywać, jaka jest polityka w naszym kraju i jacy są Polacy.

PAP Life: Są mocno podzieleni. O tym jest wasz skecz „Wigilia”, który ma ponad 10 milionów wyświetleń i wywołał sporo zamieszania. Zenon Laskowik napisał do was, że grając go, wykazaliście się dużą odwagą.

R.B.: My nie traktowaliśmy tego skeczu jako jakiś heroiczny i odważny ruch. Skecz graliśmy od paru lat, w pewnym momencie to się gdzieś rozeszło w Internecie, choć też uważaliśmy, że przyszedł moment, żeby tupnąć nogą i powiedzieć mocno, że jesteśmy już tak mocno podzieleni przez polityków, że nawet w rodzinach nie potrafimy się dogadać. To o to chodziło w tym skeczu, a nie żeby pokazać, że jedna albo druga strona jest lepsza czy gorsza. Finał w postaci dziadka, który w mocnych słowach mówi, że ma już tego dość, jest oznaką, że nie faworyzujemy żadnej ze stron, tylko po prostu przestało nam się podobać, że politycy, manipulując duszami swoich wyborców, spowodowali rodzinne konflikty. Naszym zdaniem kabaret jest m.in. od tego, żeby pokazywać zjawiska społeczne i my to robimy. Jesteśmy trochę współczesnymi Stańczykami.

PAP Life: Zawsze chciałeś rozśmieszać ludzi?

R.B.: Zawsze mnie ciągnęło na scenę. Od najmłodszych lat próbowałem występować i pchałem się na scenę, później w wieku bardzo młodzieńczym miałem różne zespoły punkowe, hardrockowe. Tak naprawdę, muzyka była dużo wcześniej niż kabaret. Byłem wokalistą takiego zespołu Pulsar. To były bardziej plemienne okrzyki niż śpiewanie, ale jakaś forma sztuki i sposób realizacji marzeń o byciu na scenie. W 96 roku nagraliśmy pierwszą płytę, w 2000 roku drugą. Płyty te ma tylko grupka osób.

PAP Life: Zanim zostałeś kabareciarzem, byłeś też dziennikarzem.

R.B.: To się toczyło trochę równolegle. Pracowałem przez osiem lat w „Gazecie Olsztyńskiej”, lokalnym dzienniku Warmii i Mazur, potem przez pół roku w radiu Olsztyn. Kiedyś dostałem telefon z Wrocławia, czy nie zechciałbym zasilić szeregów Neo-Nówki, bo jeden z kolegów odchodził. Potrzebowali, że tak powiem, trzeciego do brydża. Zawsze byłem fanem kabaretu, bo będąc dziennikarzem, miałem swój kabaret, jeździłem na festiwale kabaretowe, więc to nie był przypadek, że chłopcy z Neo-Nówki zaproponowali mi współpracę, na którą przystałem. Neo-Nówka istnieje od 2000 roku, ja jestem w niej od 2008.

PAP Life: Nie zmęczyło cię wymyślanie skeczy, jeżdżenie po Polsce?

R.B.: Wiadomo, że zmęczenie się pojawia, fizyczne też, chociaż bardziej psychiczne, bo jednak jest pewnego rodzaju eksploatacja emocji na scenie. My na co dzień nie jesteśmy takimi „heheszkami”, duszami towarzystwa, raczej kumulujemy tę energię na występ. Ale fantastyczną rzeczą w tym zawodzie jest to, że ludzie od razu oddają nam tę energię i ładują nam akumulatory, więc to jest taka obopólna korzyść. My dajemy radość ludziom, a oni zwracają nam to w postaci braw i salw śmiechu.

PAP Life: Skoro muzyka jest twoją pasją, to kabaret jest pracą?

R.B.: Też jest pasją, która przerodziła się w pracę. Generalnie uważam, że bez pasji ciężko jest osiągnąć sukces w jakiejkolwiek dziedzinie. Od pasji się zaczyna. Jak się bardzo chce i do tego się dąży, to wcześniej czy później powinno się udać. Każdemu życzyłbym takiej pracy, bo jeżeli człowiek jest szczęśliwy i daje szczęście innym, jest zadowolony z tego, co robi, to ciężko mi przez gardło przechodzi słowo „praca”.

PAP Life: Jest jeszcze jedna ważna rzecz w twoim życiu - tenis. Klip „Jest super” nieprzypadkowo powstał w klubie tenisowym?

R.B.: Został nakręcony w trakcie naszych kabaretowych mistrzostw polskich artystów w tenisie w Zielonej Górze. Tam co roku się zbieramy, walczymy na korcie i stwierdziłem, że wykorzystam swój wolny czas, żeby pograć w tenisa i nakręcić teledysk, więc upiekłem dwie pieczenie na jednym ogniu.

PAP Life: Dobrze grasz?

R.B.: Wydaje mi się, że nieźle, jak na amatorski poziom. Ale nie mnie to oceniać, zawsze jest ktoś lepszy. Przede wszystkim to sprawia mi wielką frajdę. Dla mnie tenis jest częścią życia. Zacząłem grać jakieś 12 lat temu, szukałem jakiegoś zajęcia, bo przybrałem trochę na wadze i stwierdziłem, że najlepszym sposobem, żeby schudnąć, będzie ruch. Spróbowałem tenisa i zakochałem się od pierwszego uderzenia, pierwszego odbicia i tak już jest do tej pory. Gram w tenisa, oglądam, organizuję zawody dla artystów, jestem prezesem klubu tenisowego, otworzyłem sklep tenisowy, założyłem fundację, która pozyskuje środki na tenis dziecięcy. Tenis jest też pomysłem na rodzinne spędzanie czasu. Bo najważniejsza w moim życiu jest rodzina, żona i trójka dzieci. Wszyscy gramy, razem jeździmy na turnieje. W tym roku byliśmy w Melbourne na Australian Open, dwa lata temu na Roland Garros i US Open w Nowym Jorku. Został nam jeszcze do obejrzenia Wimbledon, na pewno się tam wybierzemy.

PAP Life: Kiedy cię słucham, to zaczynam ci trochę zazdrościć, że potrafiłeś tak zorganizować swoje życie.

R.B.: Życie jest zbyt krótkie, żeby siedzieć i narzekać. W ubiegłym roku pożegnaliśmy naszego kolegę Krzyśka Respondka, który był oznaką zdrowia, grał razem z nami w tenisa, występował w kabarecie Rak, śpiewał. I raptem w jeden dzień straciliśmy faceta, który wydawał się być nieśmiertelny. To mnie chyba jeszcze bardziej zdeterminowało do tego, żeby po prostu nie odkładać niczego na później, tylko działać. (PAP Life)

Rozmawiała Iza Komendołowicz

Radek Bielecki – artysta kabaretowy, wokalista, autor tekstów. Ma 45 lat. Pochodzi z Lidzbarka Warmińskiego. Przez kilka lat pracował jako dziennikarz m.in. w „Gazecie Olsztyńskiej”. W 2008 roku dołączył do znanego kabaretu Neo-Nówka. W młodości wokalista lidzbarskiego zespołu Pulsar. Ostatnio wrócił do śpiewania, wydał trzy single („Jest super”, „Uciekajmy w las” i „To musi nam się udać”). W tym roku ukaże się jego pierwsza płyta. Żonaty, ma troje dzieci.

ał/

TEMATY: