"Limonov – The Ballad" to utrzymana w punkrockowym klimacie adaptacja książki Emmanuela Carrère'a o zmarłym przed czterema laty rosyjskim poecie i publicyście Eduardzie Limonowie (właściwie Eduardzie Sawienko), który w latach 90. zaangażował się w Rosji w działalność polityczną. Poeta stworzył struktury łączącej idee nacjonalistyczne i komunistyczne Partii Narodowo-Bolszewickiej. Zaangażował się też w wojnę bałkańską, stając po stronie serbskiej. Film Sieriebriennikowa wspomina o tym, ale skupia się raczej na początkach kariery pisarskiej Rosjanina.
Głównego bohatera (granego przez Bena Whishawa) poznajemy jako młodzieńca wkraczającego do środowiska moskiewskiego podziemia literackiego. Eduard jest outsiderem zarabiającym na życie szyciem spodni. Na początku lat 70. otrzymuje pozwolenie na wyjazd z ZSRR. Udaje się na Zachód, gdzie w trakcie przyjęcia poznaje piękną modelkę Elenę (Viktoria Miroshnichenko). Kobieta jest w związku, ale nie może się oprzeć urokowi pisarza. Nawiązuje z nim płomienny romans, a w końcu porzuca dla niego swojego partnera. Wyjeżdża z Eduardem do Nowego Jorku, który uwodzi ich atmosferą nieskrępowanej wolności. Przemierzają tętniące życiem ulice, odwiedzają tanie bary i nocne kluby, próbują wszechobecnych używek. Ona decyduje się na coraz odważniejsze sesje zdjęciowe. On – pisze o trudnym życiu imigranta, którego artystyczny geniusz jest niedostrzegany przez amerykańskie społeczeństwo. Ma poczucie głębokiej niesprawiedliwości, że jest skazany na życie w biedzie. Chce być sławny, spełnić "amerykański sen". Zatrudnia się jako służący milionera i liczy na to, że ktoś w końcu zwróci uwagę na jego utwory.
Film zrealizowano w koprodukcji włosko-francusko-hiszpańskiej. Za scenariusz – oprócz reżysera – odpowiadają Paweł Pawlikowski i Ben Hopkins.
Sieriebriennikow opisuje obraz jako balladę o "rosyjskim Jokerze". "Mimo wszystkich okropnych słów, które padły z ust Limonowa pod koniec jego życia, nie sposób zakwestionować piękna jego poezji – oddawała tamten czas, naturę kraju. Dlatego skupiliśmy się na metamorfozie postaci. Opowiadamy o tym, jak poeta może się stać kimś, kto nawołuje do wojny, dąży do zniszczenia otaczającego świata. Spójrzcie tylko na George’a Byrona – z nim było podobnie. Był wybitnym poetą, ale również popierał wojnę" – przypomniał reżyser podczas poniedziałkowej konferencji prasowej.
Kiriłł nie zdecydował się pokazać pisarza strzelającego w stronę Sarajewa. Pamięta ten obraz bardzo wyraźnie z dokumentu poświęconego Eduardowi i chciał od niego uciec. Przypomniał, że pracę nad filmem rozpoczął jeszcze przed agresją Rosji na Ukrainę. Wtedy pokazywanie okrucieństwa konfliktu zbrojnego wydawało mu się bezcelowe. Dziś podjąłby inną decyzję, ale przecież i tak nie sposób pomieścić całego życiorysu człowieka w dwugodzinnym filmie. "Gdybyśmy zawarli w scenariuszu wszystko, co o nim wiadomo, powstałby wieloodcinkowy serial. Mam poczucie, że dzisiejsza rzeczywistość przypomina to, co wyobrażał sobie Eduard. Czasami czuję się tak, jakbym czytał jedną z jego książek. Limonow nawoływał do wojny, odzyskania terenów byłego Związku Radzieckiego. Był tak radykalny, że początkowo uważano go za szaleńca" – zwrócił uwagę.
Pytany, czy – tak jak Limonow – czuje się imigrantem, Sieriebriennikow zaprzeczył. Jest raczej obywatelem świata, który mieszkał i pracował w Wiedniu, Hamburgu, Berlinie. "Nie mogłem dłużej zostać w Rosji, ponieważ nie czułem się tam swobodnie. Wyjechałem do miejsc, w których miałem przyjaciół i w których mogłem pracować bez ograniczeń. Uważam, że to nie jest imigracja we właściwym znaczeniu tego słowa. Po prostu rozpocząłem nowe życie. Po zbrojnej napaści Rosji na Ukrainie nie mogłem dłużej żyć w Rosji. Atmosfera stała się toksyczna, dlatego wolałem wyjechać. Jestem bardzo wdzięczny krajom, które mnie przyjęły" – podkreślił.
Dodał, że wyjazd z kraju zawsze jest ostatecznością. W normalnej sytuacji nikt nie chce opuszczać swoich bliskich. "Od momentu wybuchu wojny w Ukrainie dziesiątki tysięcy osób opuściło Rosję. Władze uznały, że w państwie nie ma miejsca dla tych, którzy kwestionują ich decyzje. Tacy ludzie mogą wyjechać - drzwi są otwarte" – powiedział.
Kiriłł Sieriebriennikow (ur. 1969 r.) jest jednym z najważniejszych rosyjskich reżyserów filmowych i teatralnych. W 2012 r. objął dyrekcję artystyczną Moskiewskiego Teatru Dramatycznego im. Mikołaja Gogola, który zmienił wówczas nazwę na Centrum Gogola i stał się ważnym ośrodkiem życia artystycznego Moskwy. Realizowane tam śmiałe interpretacje utworów klasycznych i baletów awangardowych stały się zmorą dla rosyjskich działaczy religijnych i ministerstwa kultury, które w 2017 r. uznały je za "niewłaściwe". Sieriebriennikow został zatrzymany pod zarzutem zdefraudowania środków publicznych i umieszczony w areszcie domowym. Apel o jego uwolnienie wystosowała Europejska Akademia Filmowa, a także inni twórcy i organizacje artystyczne w Rosji i za granicą, które wskazywały, że proces ma podłoże polityczne. W 2019 r. reżyser został zwolniony z aresztu domowego, a rok później – skazany przez moskiewski sąd na trzy lata pozbawienia wolności w zawieszeniu.
Reżyser jest częstym gościem canneńskiego festiwalu. W 2016 r. pokazano tu jego "Ucznia" - wariację na temat sztuki "Męczennicy" Mariusa von Mayenburga. Obraz doceniono nagrodą im. Francois Chalais dla filmów "najlepiej oddających realia współczesnego świata". Dwa lata później do konkursu głównego zakwalifikowało się "Lato", w którym Kiriłł opowiedział o założycielach rockowego zespołu Kino - Wiktorze Coju i Majku Naumience. W 2021 r. Złotą Palmę mógł zapewnić mu "Petrov’s Flu", czyli oparta na powieści Aleksieja Salnikowa surrealistyczna historia rodziny usiłującej przetrwać epidemię grypy. Ze względu na zakaz opuszczania kraju twórca mógł uczestniczyć w festiwalu wyłącznie za pośrednictwem Zooma. Kiedy rok później do konkursu głównego zakwalifikowała się "Żona Czajkowskiego", jego przyjazd do Cannes wzbudził mieszane reakcje. Obraz był bowiem współfinansowany przez prywatny fundusz filmowy rosyjskiego oligarchy Romana Abramowicza. Reżyser tłumaczył, że miliarder - którego związki z prezydentem Rosji Władimirem Putinem sięgają lat 90. - robi też wiele dobrego dla rosyjskiej kultury. "To dzięki niemu mamy kino arthouse’owe. Stworzył fundusz, który wspierał najlepsze rosyjskie filmy ostatnich lat. I nie są to bynajmniej filmy propagandowe" – zapewnił.
"Limonov – The Ballad" jest jednym z 22 filmów, które biorą udział w konkursie głównym 77. festiwalu w Cannes. Laureata Złotej Palmy poznamy w sobotę 25 maja.
Z Cannes Daria Porycka (PAP)
kh/