W środę przewodniczący Rady Najwyższej Ukrainy Rusłan Stefanczuk poinformował, że do Rady trafił list z rezygnacją szefa MSZ Dmytra Kułeby. Dymisja Kułeby, który rozpoczął karierę w ministerstwie spraw zagranicznych w 2003 r., ma być rozpatrzona na jednej z najbliższych sesji plenarnych.
Pytany o tę decyzję podczas Forum Ekonomicznego w Karpaczu, wicepremier, szef MON Władysław Kosiniak-Kamysz przyznał, że na pewno jest to "zaskoczenie". Podkreślił, że Kułeba stał na czele ukraińskiego MSZ przez cały okres wojny.
Dopytywany, czy ma jakieś domysły co do przyczyn dymisji, minister odparł, że trzeba pytać samego zainteresowanego. "Na pewno ten czas, który minął od początku wojny, sprawia, że (...) ludzkie zmęczenie mocno daje się we znaki. Jak obserwowałem delegację ukraińską podczas szczytu NATO (...), to to jest wielki wysiłek" - powiedział. Jak dodał, rola, którą pełnił Kułeba, była "niezwykle trudna".
Szef MSZ Ukrainy niedawno był gościem organizowanego w Olsztynie Campusu Polska Przyszłości, gdzie szerokim echem odbiła się jego wypowiedź na temat polsko-ukraińskiej historii, w której sugerował, by lepiej dziś w niej nie "grzebać", a skupić się na budowaniu wspólnej przyszłości.
W środę Kosiniak-Kamysz powtórzył, że Ukraina nie wejdzie do Unii Europejskiej, jeśli "nie zostanie zrealizowane to, co jest prawdą historyczną". Podkreślił, że jeszcze niedawno polemizował z Kułebą w sprawach dotyczących "ludobójstwa dokonanego na ludności polskiej przez ukraińskich nacjonalistów".
Pytany o tę kwestię na późniejszej konferencji prasowej, Kosiniak-Kamysz wyraził nadzieję, że nowy szef ukraińskiej dyplomacji odejdzie od retoryki prezentowanej przez swojego poprzednika w kwestiach polsko-ukraińskiej historii. "Słowa ministra Kułeby na Campusie były niedopuszczalne" - podkreślił. Jak mówił, historia nie jest tylko dla historyków, a "dla nas wszystkich", bo "jest częścią naszego życia".
Minister ocenił również, że "nie jest w porządku", by po tym, jak Warszawa w ostatnich latach "uczyniła tyle dobrego" dla Kijowa, ten "nie uszanował naszej wrażliwości".
Zdaniem szefa MON sprawa Wołynia jest otwartą raną, która - dopóki się nie zabliźni – zawsze będzie stanowiła przeszkodę w dobrych relacjach między Polską a Ukrainą. "Ja tę przeszkodę chcę pokonać w taki sposób: ekshumacja, upamiętnienie i odejście od gloryfikowania nacjonalistów ukraińskich na czele z (Stepanem) Banderą, którzy po prostu niszczyli Polskę" - powiedział Kosiniak-Kamysz.(PAP)
sno/ par/gn/