Za wnioskiem głosowało 331 posłów lewicy i skrajnej prawicy. Do jego przyjęcia niezbędnych było 289 głosów.
Wniosek o wotum nieufności złożył lewicowy Nowy Front Ludowy (NFP), a poparła go frakcja skrajnie prawicowego Zjednoczenia Narodowego kierowana przez Marine Le Pen.
Głosowanie poprzedziła burzliwa debata. Przeciwnicy rządu krytykowali zapisy zaproponowanego przez Barniera budżetu, które stały się bezpośrednim powodem zgłoszenia wotum nieufności; oskarżali również prezydenta Emmanuela Macrona. Poseł skrajnie lewicowej Francji Nieujarzmionej (LFI) Eric Coquerel oświadczył, że głosowanie oznacza "podzwonne dla kadencji prezydenta".
Le Pen, której stanowisko było decydujące dla losu rządu, oznajmiła zaś, że prezydent sam powinien zadecydować, "czy jest w stanie pozostać" na stanowisku w obliczu "braku zaufania" ze strony obywateli.
Deputowany Republikanów (LR), partii tworzącej rząd, Laurent Wauquiez oskarżył partię Le Pen, że "wybrała nieodpowiedzialność" i "chaos". Ostrzegł, że wniosek przeciwko rządowi "pogrąży kraj w niestabilności". Były premier Gabriel Attal oznajmił, że skrajna prawica popełnia "błąd wobec historii" głosując za obaleniem rządu. "Francja potrzebuje stabilności, a świat potrzebuje stabilnej Francji" - apelował Attal.
Premier Barnier po raz ostatni przemawiając w parlamencie podkreślił, że trudna sytuacja finansów publicznych "nie zniknie za zaklęciem w postaci wniosku nieufności". Ostrzegł, że nieuchwalenie budżetu na rok 2025 przed końcem bieżącego roku oznaczać będzie wyższe opodatkowanie dla 18 mln rodzin, brak funduszy na zwiększenie etatów w policji i wojsku i niższe składki socjalne dla rolników.
Po odejściu Barniera prezydent Macron powoła nowego premiera
Le Pen zapewniła podczas debaty, że RN poprze w przyszłości ustawę pozwalającą zastosować zapisy tegorocznego budżetu w roku następnym. Przyjęcie takiej specjalnej ustawy finansowej jest rozwiązaniem przewidzianym w systemie prawnym Francji, które ma zapobiec sytuacji porównywalnej do shutdownu w USA.
Po odejściu Barniera prezydent Macron powoła nowego premiera. Jest to jednak trudne zadanie: żadna partia nie ma w parlamencie tylu własnych posłów i sojuszników, by zapewnić nowemu rządowi większość, albo przynajmniej uchronić go przed następnym wotum nieufności.
Według doniesień medialnych wśród rozważanych kandydatów są: były lewicowy premier Bernard Cazeneuve, minister obrony Sebastien Lecornu, szef MSW Bruno Retailleau, szef centrowej partii MoDem Francois Bayrou i przewodniczący Senatu Gerard Larcher, a także polityk Republikanów Xavier Bertrand.
Agencja Reutera podała w środę powołując się na źródła, że Macron chciałby, aby kandydat był znany już w sobotę, gdy do Paryża przybędą przywódcy państw i rządów (w tym prezydent elekt USA Donald Trump) na uroczystość otwarcia wyremontowanej po pożarze katedry Notre Dame.
Z Paryża Anna Wróbel (PAP)
awl/ ap/gn/