W Solarni w powiecie lublinieckim (woj. śląskie) na terenie dawnego 13. Dywizjonu Rakietowego Obrony Powietrznej zginęło w poniedziałek dwóch saperów 5. Tarnogórskiego Pułku Chemicznego. Do wypadku doszło przed godz. 11. podczas ćwiczeń wysadzania trotylu.
Szef Sztabu Generalnego WP gen. Wiesław Kukuła, który w poniedziałek wziął udział w wielkanocnym spotkaniu prezydenta Andrzeja Dudy z żołnierzami w Warszawie, poinformował, że informację o wypadku otrzymał ok. godziny 11.00.
"To był meldunek dowódcy jednostki. Dowiedzieliśmy się, że w czasie pracy na materiałach wybuchowych, w czasie szkolenia w tym zakresie doszło do nieszczęśliwego wypadku i dwóch żołnierzy - szeregowy i podoficer - zginęło na miejscu" - podał generał.
"Aktualnie koncentrujemy się na dwóch liniach. Pierwsza linia to jest oczywiście pomoc rodzinie, wsparcie psychologiczne, zabezpieczenie ich funkcjonowania w tych najtrudniejszych dla nich chwilach. A druga, to jest oczywiście związana z wyjaśnieniem tej sytuacji, sprawdzeniem czy mogliśmy zrobić coś, aby wyeliminować ryzyko wystąpienia tego typu sytuacji" - dodał.
Szef Sztabu Generalnego WP zapowiedział też, że w ciągu najbliższych dni "będziemy wiedzieli co było rzeczywistą przyczyną tej sytuacji". Dodał, że zostaną wyciągnięte wnioski, by już nigdy więcej nie doszło do takiej tragedii.
Pytany, czy możliwe są konsekwencje personalne gen. Kukuła odpowiedział, że zawsze są one możliwe. "Jeśli to jest skutek czyichś zaniedbań, no to niestety będą zdecydowane reakcje z naszej strony" - zapewnił.
Na pytanie o materiały wybuchowe gen. Kukuła odpowiedział, że były to kostki trotylu. "Przygotowanie: ukryć metodami wybuchowymi, ukryć w terenie przygodnym. Nie były to jakieś mega zaawansowane zajęcia" - powiedział. Jak dodał, na miejscu - zgodnie z regułami przy tego rodzaju ćwiczeniach - był ratownik medyczny, natomiast lekarz znajdował się w garnizonie. (PAP)
Gen. Kukuła o incydencie z rosyjską rakietą: każdy wariant jest możliwy
Każdy wariant jest możliwy, zarówno intencjonalnego zaprogramowania rakiety, jak i tego, że rakieta zboczyła poza zaprogramowany tor - powiedział szef Sztabu Generalnego WP gen. Wiesław Kukuła, pytany o naruszenie polskiej przestrzeni przez rosyjską rakietę. "Uważamy, że to było w dużej mierze intencjonalne działanie" - dodał.
Dowództwo Operacyjne Rodzajów Sił Zbrojnych podało w niedzielę rano na platformie X, że tego dnia o godz. 4.23 doszło do naruszenia polskiej przestrzeni powietrznej przez jedną z rakiet manewrujących wystrzelonych w nocy przez lotnictwo dalekiego zasięgu Federacji Rosyjskiej.
Szef Sztabu Generalnego WP był pytany w poniedziałek przez dziennikarzy, czy rosyjska rakieta mogła być prowokacją ze strony Rosji.
"Rakietę się programuje (...). Rakiety rosyjskie mają relatywnie małą dokładność, więc każdy wariant jest możliwy, zarówno intencjonalnego zaprogramowania rakiety w taki sposób, jak również taki fakt, że ona zwyczajnie zboczyła poza pewien zaprogramowany tor" - odpowiedział gen. Kukuła. Jak dodał, ta druga opcja też może być brana pod uwagę, m.in. ze względu na głębokość naruszenia polskiej przestrzeni powietrznej i bardzo krótki czas trwania tego zdarzenia.
Z drugiej strony - zauważył - należy pamiętać, że "tego typu cele na styku dwóch państw są zawsze bardzo trudnym dylematem do niszczenia, ponieważ skutki niszczenia z naszej strony mogą powodować efekty niezamierzone po drugiej stronie". "I to samo może być, kiedy Ukraina strzela do takiej rakiety. Taka rakieta może spaść na terytorium Polski i wywołać określone skutki. Dlatego my przede wszystkim tutaj dzisiaj podchodzimy do tego w taki sposób, że uważamy, że to było w dużej mierze intencjonalne działanie" - ocenił gen. Kukuła.
Według szefa Sztabu Generalnego WP, polską przestrzeń naruszyła w niedzielę rakieta CH-101. "CH-101 jest znaną rakietą - to są główne środki, które uderzają dzisiaj na Ukrainę, widzimy, jakie skutki wywołują. To była tego typu rakieta" - przekazał. Jak dodał, rakieta była uzbrojona. "Nie ma nieuzbrojonych rakiet" - podkreślił generał.
Odniósł się przy tym do rosyjskiej rakiety z betonową głowicą, która naruszyła polską przestrzeń powietrzną w grudniu 2022 r. i została odnaleziona w lesie niedaleko Bydgoszczy.
"Dzisiaj nie odnotowujemy użycia tego typu rakiet na Ukrainę. One były stosowane w pewnym okresie działań przez Federację Rosyjską. (...) Dzisiaj wszystkie te rakiety są uzbrojone, podobnie jak i drony, którymi dzisiaj Rosja nęka Ukrainę" - wyjaśnił.
Szef Sztabu Generalnego WP ocenił, że polska strona zadziałała adekwatnie. Przekazał również, że poinformował o sprawie rosyjskiej rakiety m.in. przedstawicieli NATO. "Po kilku godzinach dostałem informację, że zadziałaliśmy w sposób modelowy, w taki, jak nasi sojusznicy właśnie oczekiwali" - podsumował.
Dowództwo Operacyjne Rodzajów Sił Zbrojnych podało w niedzielę, że naruszenie polskiej przestrzeni powietrznej przez rosyjską rakietę miało związek z rosyjskim atakiem, przeprowadzonym w nocy na obwód lwowski na Ukrainie. "Obiekt wleciał w polską przestrzeń na wysokości miejscowości Oserdów (woj. lubelskie) i przebywał w niej przez 39 sekund" - podano w komunikacie DO RSZ. Podkreślono, że w trakcie całego przelotu był obserwowany przez wojskowe systemy radiolokacyjne.
W reakcji na te informacje rzecznik MSZ Paweł Wroński zapowiedział, że Polska będzie domagała się od Federacji Rosyjskiej wyjaśnień, w związku z kolejnym naruszeniem przestrzeni powietrznej kraju. (PAP)
sma/