![Generał Roman Polko, fot. PAP/Albert Zawada](/sites/default/files/styles/main_image/public/202401/pap_20220920_2O9%20%281%29.jpg?h=1b8eb5ad&itok=ZA483pHt)
PAP spytała generała Polko o to, kiedy Ukraina będzie mogła wykorzystać samoloty F-16 w celu walki i dobycia przewagi w powietrzu. "Jeżeli chodzi o lotnictwo Ukrainy, to ten rok nie przyniesie przełomu, aczkolwiek być może pojawią się pierwsze jaskółki" - ocenił.
"Myślę, że dopiero za jakieś dwa lata będzie można mówić, jeżeli ta pomoc będzie kontynuowana, o tym, że rzeczywiście zbudowaliśmy, czy Ukraina dorobiła się jakiegoś lotnictwa, które jest w stanie prowadzić operacje powietrzne i faktycznie wspierać formacje prowadzące działania na lądzie" - powiedział.
Gen. Polko zaznaczył, że kraje zachodu mają opóźnienia w udzielaniu pomocy, z kolei przekazywana Ukrainie zaawansowana technologia wymaga "inteligentnego" żołnierza i długotrwałego okresu przygotowania, szczególnie w przypadku pilotów F-16.
"Kiedy my w warunkach pokoju wdrażaliśmy w Polsce system F-16, to zabrało nam to dobrych parę lat. Ukraina tak naprawdę będzie eksperymentować. Niedobrze by było, gdyby piloci startowali i te maszyny od razu były strącane przez ten najsłabszy czynnik samolotu, czyli przez człowieka" - ocenił.
Były dowódca GROM podkreślił, że ukraińska armia oprócz lotnictwa potrzebuje systemów rakietowych nie tylko do obrony, ale też do prowadzenia uderzeń na dalekie odległości, głębokie tyły wroga i odwody dla lotniska, z których startują rosyjskie samoloty strategiczne.
"Okazuje się, że w Stanach Zjednoczonych wolą niektóre rakiety utylizować, niż przekazać walczącym Ukraińcom. Mam nadzieję, że na szczycie NATO przywódcy europejscy spotkają się i porozmawiają otwarcie, rozliczą się z tych deklaracji, które były składane rok temu i które nie zostały zrealizowane oraz nadrobią te zaległości" - zaznaczył. (PAP)
Autor: Adrian Kowarzyk
nl/