Co najmniej 95 osób zginęło wskutek wtorkowych gwałtownych burz i powodzi na wschodzie Hiszpanii, przede wszystkim w prowincji Walencja. Obecne gwałtowne burze i powodzie są skutkiem zjawiska atmosferycznego, określanego w Hiszpanii jako DANA (hiszp. Depresion Aislada en Niveles Altos).
Prof. Paweł Rowiński z Instytutu Geofizyki PAN komentuje, że w tym roku Morze Śródziemne było wyjątkowo nagrzane. Kiedy bardzo ciepłe powietrze, niosące ogromną wilgoć, zetknęło się z bardzo zimnym powietrzem z północy - woda nie mogła się już dłużej utrzymać w powietrzu. Niż poruszający się nisko nad powierzchnią ziemi spowodował potężne opady. I w ciągu doby spadło tyle wody, co zwykle w ciągu roku.
Naukowiec przypomina, że prognozy pogody przewidywały wprawdzie w Hiszpanii ogromne opady rzędu 100-150 mm. Okazało się jednak, że wysokość opadów przerosła wszelkie oczekiwania - wyniosła 400 mm (czyli na 1 metr kwadratowy spadło 400 l wody - tyle, ile zmieści się w dwóch średniej wielkości wannach).
"To trudna sytuacja pogodowa, ale nie zdarza się to pierwszy raz w historii. Takie ekstremalne zdarzenia będą miały miejsce coraz częściej, to typowy skutek zmian klimatycznych" - podkreśla ekspert.
Badacz zwraca też uwagę, że dramatyczne skutki opadów mają związek nie tylko ze zmianami klimatycznymi, ale i z tym, jak zagospodarowany jest teren, na którym wystąpiły opady.
Powodzie błyskawiczne będą występować coraz częściej
"Powódź błyskawiczna to zjawisko, z którym teraz coraz częściej się spotykamy, a jeszcze kilkadziesiąt lat temu było praktycznie nieznane. Takie powodzie występują zwłaszcza w miastach z gęstą zabudową" - powiedział prof. Rowiński.
Wąskie ulice, gęsta zabudowa, drogi wyłożone betonem lub kamieniami - jak tłumaczy - sprawiają, że woda z opadów nie ma którędy uciekać. A to w sytuacji gwałtownych opadów prowadzić może do błyskawicznych powodzi.
"Przygotowanie miast na tego typu zdarzenia to poważne zadanie nie tylko dla Hiszpanii, ale także dla Polski. Potrzebna jest przestrzeń, gdzie woda może się gromadzić, np. zbiorniki retencyjne. Warto też kłaść nacisk na rozszczelnienie betonowych i kamiennych przestrzeni, aby woda mogła się wchłaniać w glebę. Duże znaczenie ma także na obecność terenów zielonych" - zaznacza prof. Rowiński.
Hydrolog dodaje, że w Polsce jest coraz więcej miast - jak choćby Bydgoszcz czy Gdynia - w których zaczyna się myśleć o adaptacji do przyszłości. Dobrą praktyką - jak zwraca uwagę badacz - są też niekoszone w miastach łąki i tereny zielone. To metody radzenia sobie zarówno z powodziami błyskawicznymi, jak i gromadzeniem wody na okresy suche.
Prof. Rowiński jest przewodniczącym Komitetu Nauk o Wodzie i Gospodarki Wodnej powołanego w październiku przez Prezydium Polskiej Akademii Nauk. To złożone z naukowców gremium to ma wspierać decydentów w kwestiach związanych z zapobieganiem zagrożeniom powodziowym oraz przezwyciężaniu skutków tego typu zdarzeń. "Nasz zespół powinien zająć się adaptacją do przyszłości. W ramach prac będziemy analizować nie tylko powódź, która zdarzyła się w Polsce, ale i inne wydarzenia tego typu - choćby na południu Europy" - zapowiada prof. Rowiński. (PAP)
Autor: Ludwika Tomala
jos/