34-latka nękana kontuzjami ani raz nie była w "10" zawodów PŚ, a w mistrzostwach globu w Novem Meste na Morave jej najlepszym wynikiem była 10. lokata w sprincie.
"Szkoda byłoby zakończyć tę część mojego życia w ten sposób, kiedy nie byłem w stanie dać z siebie stu procent. Chcę kontynuować starty aż do igrzysk w Mediolanie i Cortinie" - powiedziała Wierer, która w klasyfikacji generalnej PŚ była 40.
"Miniony sezon był dla mnie ciężki. Kilka razy chorowałam. Patrząc na to z punktu widzenia psychicznego i fizycznego, to wszystko było mocno uciążliwe" - podkreśliła Włoszka, która ma w dorobku 12 medali MŚ, w tym cztery złote.
Mediolan-Cortina 2026 mają być jej czwartymi i ostatnimi igrzyskami, po występach w Soczi, Pjongczangu i Pekinie.
"To nie była łatwa decyzja, żeby dotrwać do 2026 roku. Mam już rozpisane i zaplanowane treningi. Rozpoczynam właśnie przygotowania olimpijskie ze sztabem ludzi, któremu ufam" - dodała.
Nic dziwnego, że Wierer podchodzi bardzo skrupulatnie i emocjonalnie do startu w igrzyskach, gdyż odbędą się one niemal w jej domu. Pochodzi bowiem z "mekki nie tylko włoskiego biathlonu" - doliny Anterselvy, z miejscowości Rasun odległej od Cortina d'Ampezzo o niespełna 50 km. Obydwie doliny przedziela jedynie pasmo górskie w prowincji Bolzano, wokół którego utworzono park narodowy Fanes-Sennes-Braies.(PAP)
ep/