Urodziła się 26 lipca 1906 r. w Berlinie w ziemiańskiej rodzinie pochodzącej z Kujaw, z korzeniami sięgającymi szesnastego wieku. "Ojciec Bolesław Morzycki pracował przy rozbudowie kolei w Rosji i po wybuchu rewolucji rodzina czas jakiś mieszkała w Finlandii. Po tym pobycie na północy pozostała Irenie dobra znajomość języka fińskiego" - czytamy w książce Joanny Puchalskiej "Polki, które zmieniły wizerunek kobiety" (2018).
"Mówiła biegle językami: polskim, francuskim, niemieckim, angielskim, rosyjskim i fińskim, a niebawem miał dojść do tego perski. Uprawiała narciarstwo i alpinistykę, była odważna, wysportowana, wytrzymała na ból. I wyjątkowo piękna. Kiedyś wspinała się w Alpach i jeden z jej towarzyszy spadł w głęboką szczelinę. Nie zważając na niebezpieczeństwo, spuściła się do niego na linie. Nie żył, gdy do niego dotarła. Wydobyła zwłoki, ryzykując straszliwie, bo niewiele brakowało, a lina by się zerwała pod podwójnym ciężarem. Wyczyn ten, w jej pojęciu rzecz normalna w polskim kodeksie etycznym, uhonorowany został przez władze szwajcarskie złotą odznaką alpinistyczną" - napisała Joanna Puchalska.
W czasie studiów w Grenoble poznała "najprawdziwszego księcia z baśni tysiąca i jednej nocy". Był najstarszym synem księcia Kurdystanu i nazywał się Aziz Zangenah. Zakochał się w niebieskookiej blondynce bez pamięci. Ślub w obrządku muzułmańskim odbył się w Paryżu. "Rodzinie w Polsce Irena przedstawiła męża już po drodze, udając się z nim do Kurdystanu. Jak wielka była to miłość ze strony wschodniego arystokraty, świadczy fakt, że w kontrakcie małżeńskim Irena uzyskała dwa wyjątkowe w świecie islamu przywileje. Po pierwsze, mogła zasiadać do posiłku razem z mężczyznami, a po drugie, jej mąż został zwolniony z obowiązku posiadania haremu" - przypomniała autorka "Polek, które zmieniły wizerunek kobiety".
"Po dwóch latach, za zgodą męża, opuściła ten rejon i na motocyklu udała się do Teheranu, gdzie w poselstwie polskim umożliwiono jej powrót do Polski" - czytamy na stronie Instytutu Dziedzictwa Myśli Narodowej im. Romana Dmowskiego i Ignacego Jana Paderewskiego.
"Aziz, co bardzo dobrze o nim świadczy, pomógł jej wydostać się z Kurdystanu, wiele przy tym ryzykując, gdyż w tamtych warunkach kulturowych złapanie zbiegłej żony musiałoby się skończyć jej śmiercią, a on poniósłby przykre konsekwencje, gdyby mu udowodniono współudział. To on dostarczył Irenie motocykl z pełnym bakiem i w ten sposób brawurowo przez góry dotarła do Teheranu. Tu zgłosiła się do polskiego poselstwa, które udzieliło jej pomocy, zachowując najdalej posuniętą dyskrecję ze względu na miejscowe władze, prawo i obyczaje. Jako bagaż dyplomatyczny Irena została przemycona przez granicę i szczęśliwie wróciła do kraju. Tak zakończyła się orientalna przygoda pięknej Polki" - napisała Joanna Puchalska.
"Niebawem poznała o dwa lata młodszego Jerzego Olgierda Iłłakowicza, który był synem ziemianina Witolda Iłłakowicza i Haliny z Kleniewskich oraz bliskim kuzynem znanej poetki Kazimiery Iłłakowiczówny, pełniącej funkcję sekretarza w randze ministra w rządzie Józefa Piłsudskiego" - dodała.
Ślub Ireny i Jerzego odbył się 23 października 1934 roku w Warszawie, a 25 czerwca 1936 roku urodziła się jedyna córka państwa Iłłakowiczów - Ligia.
Oboje należeli do tak zwanej Organizacji Polskiej.
"Była to struktura prawicowa, tajna, wielostopniowa, z której w czasie wojny powstał Związek Jaszczurczy i Narodowe Siły Zbrojne. Działający w niej ludzie, wyznający wartości chrześcijańskie, za najwyższy swój cel uważali dobro narodu i polskiej racji stanu" - przypomniałą Puchalska.
Jerzy w październiku 1939 roku został kierownikiem Wydziału Finansowego i do 1944 roku pełnił tę funkcję w powstałych później Narodowych Siłach Zbrojnych. Był przedstawicielem Związku Jaszczurczego w Tymczasowej Narodowej Radzie Politycznej. Wiosną 1944 roku został członkiem Rady Politycznej NSZ. Irena w prace Organizacji Wojskowej Związku Jaszczurczego włączyła się w październiku 1939 roku. Działała w podcentrali "Zachód", zajmującej się rozpoznaniem wojskowym, gospodarczym i komunikacyjnym Niemiec. Sieć "Zachód" składała się z kilkuset osób i sięgała aż do kwatery Hitlera. Na przełomie lat 1941 i 1942 Niemcy siatkę rozpracowali i zaczęły się aresztowania. Irenę Iłłakowiczową gestapo zatrzymało 7 października 1942 roku.
"Nie zażyła trucizny pewna, że nikogo nie wyda. Przekupiony strażnik miał umieścić ją w transporcie do Majdanka, skąd odbili ją działacze NSZ. Następnie wróciła do struktur konspiracyjnych, tym razem jako agentka wywiadu antykomunistycznego. Źródłem drugiego równoległego życiorysu, jest meldunek agentki AK, także przebywającej na Pawiaku. Iłłakowiczowa miała przeprowadzić wywiadowczą grę z antyhitlerowskim żołnierzem, deklarując współpracę z Gestapo na poziomie antykomunistycznym, w zamian za brak inwigilacji i uwolnienie współtowarzyszy. Jej odbicie z Majdanka miało się odbyć za wiedzą Niemców. Prof. Jan Żaryn zauważa jednak, że obie te wersje być może wcale się ze sobą nie kłócą. 'Nie wiem, czy to jest wersja obciążająca Irenę, bo dla NSZ zarówno Niemcy, jak i Sowieci i komuniści byli takimi samymi wrogami. Nie rzucałbym od razu kamieniami. Natomiast wiedza nasza pochodzi tylko i wyłącznie z jednego źródła' – mówi prof. Jan Żaryn w audycji Polskiego Radia o alternatywnej wersji życiorysu Ireny Iłłakowicz" - czytamy na stronie Instytutu Dziedzictwa Myśli Narodowej im. Romana Dmowskiego i Ignacego Jana Paderewskiego.
Brutalnie przesłuchiwana, nie wydała nikogo.
"Przekazała natomiast wiadomość, że jest możliwość uwolnienia jej z Pawiaka. Kanałem komunikacyjnym był więzień pracujący jako lekarz, doktor Felicjan Loth, należący do Związku Jaszczurczego, dawniej członek ONR. Ratował, jak mógł, ludzi z AK i ZWZ, którzy trafili na Pawiak, przekazywał grypsy" - napisała Puchalska. Iłłakowiczowa trafiła na Majdanek. "Dwa miesiące później, w marcu 1943 roku, odbyła się brawurowa akcja, jakiej nie powstydziłby się scenarzysta dobrego filmu wojenno-przygodowego. Kilku chłopców z NSZ, przebranych w mundury gestapo, podjechało skradzionym samochodem pod bramę obozu. Pokazali sfałszowany dokument, w którym było napisane - zresztą zgodnie z prawdą - że Irena znalazła się na Majdanku przez pomyłkę. Nawrzeszczeli na personel, że to skandal i jakim prawem przyjęto ją do obozu. Kazali wydać więźniarkę celem przewiezienia na dalsze śledztwo do Warszawy" - opisała.
W Warszawie oddelegowano ją do działalności wywiadowczej przeciwko komunistom i sowieckiej agenturze.
"Powiedziała mi, że pracuje nad zniszczeniem komunistycznej radiostacji, która znajduje się w pobliżu Warszawy i że liczy na pomoc pewnego Niemca, oficera Abwehry (wywiadu wojskowego) o mocno antyhitlerowskich poglądach" - napisał we wspomnieniach Jerzy Iłłakowicz.
"Miejscowość pod Warszawą to Otwock, a chodziło o radiostację, której używano do kontaktów z Moskwą przy przejmowaniu spadochroniarzy sowieckich zrzucanych na teren Polski. Irena miała tam dotrzeć, najprawdopodobniej po to, aby zdobyć informacje, które by posłużyły potem do rozpracowania PPR na terenie Warszawy" - napisała Puchalska.
4 października o dziewiętnastej Irena Iłłakowiczowa odebrała telefon, "którym była wyraźnie poruszona".
"Zadzwoniła jeszcze do męża, dała mu do zrozumienia, że jest na tropie radiostacji i że wychodzi z domu. Gdy nie wróciła, Jerzy od razu zaczął poszukiwania. Ciało było w kostnicy szpitala przy ulicy Oczki. Irenę znaleziono na ulicy Polnej, zabitą strzałem w tył głowy, wyraźnie z jakiegoś wyroku. Podejrzewano zemstę komórki wywiadowczej PPR. Sprawa pozostała niewyjaśniona i właściwie do dziś do końca nie wiadomo, kto wtedy strzelał" - przypomniała Puchalska.
"Irena Iłłakowicz została zastrzelona, kiedy chciała pojechać do Otwocka, aby rozpracować działającą tam komunistyczną radiostację. Potem miała wyjechać do Londynu, była nawet spakowana. Nie wiadomo, kto ją zastrzelił. Istnieje podejrzenie, że Niemcy pozbyli się agentki, ale w materiałach IPN jest notatka, bez podawania źródła, że została zastrzelona przez bojówkę GL, bo być może prosowieckie organizacje zorientowały się, że są rozpracowywane. Historycy raczej wykluczają, by zamachu dokonały AK lub NSZ" - czytamy na stronie Polskiego Radia (2021).
"Ponieważ gestapo przychodziło na takie uroczystości rodzinne lub je obserwowało, mąż wziął udział w pogrzebie w przebraniu grabarza, a matka udawała kobietę z obsługi cmentarnej. Irenę pochowano pod przybranym nazwiskiem Barbara Zawisza - tym, które miała w dokumentach. Już po wojnie, w 1948 roku, matka zmieniła tabliczkę nagrobną i umieściła prawdziwe nazwisko" - napisała Joanna Puchalska. "Rozkazem p.o. dowódcy Narodowych Sił Zbrojnych Irena Iłłakowiczowa została 20 maja 1944 roku pośmiertnie awansowana do stopnia podporucznika czasu wojny, a w 1995 roku odznaczona Krzyżem Narodowego Czynu Zbrojnego. Nim oddała życie Polsce, ta piękna, mądra, odważna kobieta przeżyła zaledwie trzydzieści siedem lat" - przypomniała.
Paweł Tomczyk (PAP)
jc/