Izrael śledził Nasrallaha miesiącami, zaatakował, bo bał się, że zmieni miejsce pobytu

2024-09-29 00:47 aktualizacja: 2024-09-29, 16:43
Protestujący trzyma zdjęcie zmarłego przywódcy Hezbollahu Hassana Nasrallaha podczas antyizraelskiego protestu na placu Palestyny. Fot. PAP/EPA/ABEDIN TAHERKENAREH
Protestujący trzyma zdjęcie zmarłego przywódcy Hezbollahu Hassana Nasrallaha podczas antyizraelskiego protestu na placu Palestyny. Fot. PAP/EPA/ABEDIN TAHERKENAREH
Izrael od miesięcy śledził zabitego w piątek przywódcę Hezbollahu Hasana Nasrallaha, decyzję o ataku podjęto, bo istniała obawa, że zmieni miejsce pobytu - napisał "New York Times". Premier Izraela Benjamin Netanjahu nie chciał uprzedzić o uderzeniu USA, bo bał się, że będą chciały mu zapobiec - dodała stacja Kanał 12.

Podczas piątkowego nalotu na południowe przedmieścia stolicy Libanu Bejrutu izraelskie samoloty zrzuciły w ciągu kilku minut 80 bomb - dodał "NYT", powołując się na dwóch wysokich urzędników izraelskiego establishmentu obronnego. Nie podano ich rodzaju i wagi.

Izraelska armia poinformowała po ataku, że lotnictwo uderzyło w kwaterę główną Hezbollahu zbudowaną pod budynkami mieszkalnymi w dzielnicy Dahije. Kilka z nich się zawaliło. Według ministerstwa zdrowia zginęło co najmniej 11 osób, a 108 zostało rannych. Wraz z Nasrallahem zginęło kilku innych wyższych dowódców Hezbollahu, w tym Ali Karaki, który kierował działaniami grupy na południu Libanu.

Rząd Izraela dyskutował o ataku już od początku tygodnia, ale premier Benjamin Netanjahu podjął ostateczną decyzję tuż przed nalotem, gdy przebywał w Nowym Jorku - poinformował w sobotę Kanał 12. Premier autoryzował operację, po czym udał się do siedziby ONZ, by wygłosić przemówienie podczas sesji Zgromadzenia Ogólnego. Po uderzeniu na Bejrut skrócił swoją wizytę w USA i od razu wrócił do Izraela.

Premier zdecydował o ataku po konsultacjach z ministrem obrony Joawem Galantem, który namawiał go, by zgodził się na uderzenie; taką decyzję popierali też szefowie Mosadu i służby bezpieczeństwa Szin Bet, Dawid Barnea i Ronen Bar - dodała stacja.

Szef Sztabu Generalnego sił zbrojnych gen. Herci Halewi miał poinformować w piątek po południu Galanta, że "Nasrallah jest w bunkrze i można rozpocząć operację". Minister obrony zadzwonił zaś do premiera i poprosił o zgodę na atak.

Kanał 12 zaznaczył, że Netanjahu, prowadząc z własnymi ministrami dyskusję o ataku, rozmawiał jednocześnie z przedstawicielami USA o ewentualnym zawieszeniu broni. Amerykańska i francuska dyplomacja publicznie ogłosiły w czwartek plan przerwy w walkach, uznając, że Netanjahu się na niego wstępnie zgadza.

Amerykańscy urzędnicy byli rozgniewani postawą Izraelczyków i czuli się oszukani - podała stacja. Galant zadzwonił do swojego odpowiednika w USA Lloyda Austina, ale już po rozpoczęciu operacji, co "trudno uznać za wcześniejsze ostrzeżenie" - powiedziała w piątek rzeczniczka Pentagonu Sabrine Singh.

Netanjahu nie chciał informować z wyprzedzeniem Amerykanów, ponieważ bał się, że USA będą chciały zapobiec uderzeniu - poinformował Kanał 12, powołując się na zaznajomione ze sprawą źródła.

Jerzy Adamiak (PAP)

adj/ zm/ ep/