Jarosław Kaczyński był na konferencji prasowej pytany, jakie są jego zdaniem dowody na to, że katastrofa lotnicza w Smoleńsku 10 kwietnia 2010 roku była efektem zamachu.
"Jeżeli chodzi o prokuraturę - to przykro mi bardzo, ale mam zerowe zaufanie do prokuratury wojskowej, która musi być utrzymywana w jakiejś formie, a dzisiaj jest to już forma szczątkowa" - powiedział Kaczyński.
Jak zaznaczył, kwestie dot. przyczyn katastrofy badała tzw. podkomisja smoleńska, działająca przy MON i kierowana przez polityka PiS Antoniego Macierewicza do grudnia ub.r.
Odwołując się do ustaleń podkomisji, wskazał "sprawy takie jak to, co można było naocznie zobaczyć, czyli sposób rozpadu samolotu - siły, które musiały tu działać były dużo, dużo większe niż takie, które mogłyby być wywołane zwykłym zderzeniem z miękką nawierzchnią".
"To, że ta nawierzchnia była miękka, to mogłem sam sprawdzić, bo brodziłem w tym błocie, które tam było; to zupełnie inaczej wyglądało w przypadku innych katastrof tych samolotów (...) Bardzo często wtedy wielu pasażerów wcale życia nie traciło w trakcie tego rodzaju wypadków, zdarzało się nawet, że tych, którzy życie stracili, było bardzo niewielu" - mówił prezes PiS.
"Po drugie - sprawa ciał rozerwanych na strzępy. Tutaj też te siły musiały być nieporównanie większe (...) Mnóstwo tego rodzaju szczegółów, a także kwestia tego, że samolot mimo wykonania wszystkich właściwych działań ze strony pilotów podnosił się tylko przez chwilę, a potem zaczął opadać. Wreszcie ślady materiałów wybuchowych, które tam zostały odnalezione, a także innych szereg spraw związanych z prowadzonymi badaniami" - dodał Jarosław Kaczyński.
Prezes PiS zwrócił uwagę, że ponadto rosyjski dyktator Władimir Putin "miał powód" do tego rodzaju działań i, jak zaznaczył, z pewnością był i jest do nich zdolny. "To z mojego punktu widzenia w zupełności wystarczy, żeby uznać, że doszło do zamachu smoleńskiego i że to, co działo się później w Polsce, pokazuje potężne oddziaływanie lobby rosyjskiego" - stwierdził.
10 kwietnia 2010 r. w katastrofie rządowego samolotu Tu-154M pod Smoleńskiem zginęli wszyscy pasażerowie i członkowie załogi - 96 osób, w tym prezydent Lech Kaczyński i jego małżonka. Polska delegacja zmierzała na uroczystości z okazji 70. rocznicy zbrodni katyńskiej.
W latach 2010-2011 przyczyny katastrofy smoleńskiej badała Komisja Badania Wypadków Lotniczych Lotnictwa Państwowego pod przewodnictwem ówczesnego szefa MSWiA Jerzego Millera. W przedstawionym w lipcu 2011 r. raporcie komisja ustaliła, że przyczyną katastrofy było zejście poniżej minimalnej wysokości zniżania, czego konsekwencją było zderzenie samolotu z drzewami, prowadzące do stopniowego niszczenia konstrukcji Tu-154M. Według Komisji, ani rejestratory dźwięku, ani parametrów lotu nie potwierdzają tezy o wybuchu na pokładzie samolotu.
Podkomisja ds. ponownego zbadania katastrofy smoleńskiej została powołana na mocy rozporządzenia z 4 lutego 2016 r. podpisanego przez ówczesnego ministra obrony narodowej Antoniego Macierewicza.
W kwietniu 2022 r. szef podkomisji Antoni Macierewicz przedstawił raport z jej prac, który kwestionował ustalenia komisji Millera. "Przyczyną katastrofy 10 kwietnia nad Smoleńskiem był akt bezprawnej ingerencji strony rosyjskiej na statek powietrzny Tu-154M z delegacją prezydenta RP; głównym i bezspornym dowodem tej ingerencji był wybuch w lewym skrzydle na 100 m przed minięciem przez samolot brzozy na działce doktora Bodina nad terenem, gdzie nie było ani wysokich drzew, ani innych przeszkód mogących zagrozić samolotowi" – powiedział, prezentując raport, Macierewicz. (PAP)
gn/