Jest nazywany „żydowskim Nikiforem”. Pierwsza taka wystawa niezwykłego twórcy [NASZE WIDEO]

2024-05-23 16:11 aktualizacja: 2024-05-24, 13:52
Majer Kirszenblat, "Bożnica od zewnątrz", 1990 r., akryl na płótnie, Zbiory Muzeum Polin
Majer Kirszenblat, "Bożnica od zewnątrz", 1990 r., akryl na płótnie, Zbiory Muzeum Polin
Malarskie wspomnienia Majera Kirszenblata z przedwojennego miasteczka - sztetla, zestawione z śladami żydowskiej przeszłości we współczesnym Opatowie są motywem przewodnim nowej wystawy czasowej w Muzeum Historii Żydów Polskich POLIN. Ekspozycja dostępna od 17 maja.

Codzienność przedwojennego, żydowskiego miasteczka – sztetla, zostaje na wystawie szczegółowo pokazana przez Majera Kirszenblata w siedemdziesięciu jego obrazach i skonfrontowana z tym, co obecnie pozostało po dawnych żydowskich mieszkańcach Opatowa. Historia tego miasta przypomina losy setek podobnych pożydowskich miast i miasteczek w Polsce.

Jako 73-letni malarz-amator Majer zaczął odtwarzać to, co zapamiętał ze swojego dzieciństwa i młodości w sztetlu. Barwnie przedstawiał świat swego dzieciństwa, w żywych, jasnych, „pogodnych” kolorach. Malował tętniący życiem rynek, synagogę, cmentarz, żydowskie święta, obyczaje, handel, zaułki i główną ulicę Opatowa – Szeroką, zwaną też Żydowską.

„Miejsca, które pamiętam, już nie istnieją. Tkwią tylko w mojej głowie i kiedy umrę, znikną wraz ze mną”

Ale zaczął – jak wspominała prof. Barbara Kirshenblatt-Gimblett - od namalowania kuchni swojej matki. „Wybrałem ten temat na prośbę córki. Chciała wiedzieć, jak wyglądała nasza rodzinna kuchnia w dawnym kraju. Przez wiele lat po prostu jej opowiadałem. Potem namalowałem sceny z wnętrza domu, a później, to, co się działo na zewnątrz, sceny z innymi ludźmi (…) Tak oto zacząłem malować życie żydowskie w Opatowie” - pisał artysta w swojej książce zatytułowanej „Nazywali mnie niesforny Majer. Żydowskie dzieciństwo przed Zagładą. Wspomnienia malowane". „Miejsca, które pamiętam, już nie istnieją. Tkwią tylko w mojej głowie i kiedy umrę, znikną wraz ze mną” - pisał malarz.

"Na piecu stał zawsze garnek z zupą" - wspominał w swojej książce. "Kiedy matka zabierała się za gotowanie, najpierw rozpalała ogień. Najgorętsze były dwa przednie paleniska. Na jednym z tylnych stawiała garnek na zupę, która cały dzień perkotała na wolnym ogniu. I tak, co i rusz, wrzucała do niego rozmaite dodatki, a to trochę marchewki, a to kartofla, a to garść kaszy, kawałki kurczaka, a nawet wołowiny. Pod koniec dnia zupa była gotowa. Tego garnka nawet się nie myło, żeby zachować odrobinę smaku, który pozostał na dnie i na ściankach. Po dziś czuję, że dzień bez zupy to dzień stracony" – pisał Majer Kirszenblat. I właśnie obraz przedstawiający matkę przy piecu w kuchni rodzinnego domu jest jednym z dzieł otwierających wystawę.

Artysta malował powszednie życie ludzi przeważnie biednych, którym się trudno żyło: nosiwodów, szczotkarzy, przekupek. "Majer Kirszenblat zaliczany jest do grona artystów-amatorów, a jego twórczość - do malarstwa nieprofesjonalnego zwanego też ludowym lub wernakularnym. Poprzez swoje obrazy stał się nie tylko twórcą, ale i etnografem oraz historykiem swojej społeczności – swojskim, oddolnym i lokalnym" – zaznaczyła uczestnicząca w konferencji Justyna Koszarska-Szulc współkuratorka wystawy.

"Dorobek artystyczny Majera Kirszenblata liczy około 400 prac, w tym 269 obrazów, z czego ok. 70 pokazujemy na wystawie" – wyjaśniła współkuratorka dr Natalia Romik. "Na wszystkich malował Opatów sprzed 1934 roku, kiedy to jako nastolatek wyemigrował do Kanady z mamą i braćmi. Właściwie malował nie tyle Opatów, co sztetl Apt, bo tak brzmiała jego nazwa w jidysz. W dzieciństwie Majera 60 proc. mieszkańców miasta stanowili Żydzi. Osiem lat po wyjeździe Kirszenblatów – niemal wszyscy zginęli, na miejscu lub wywiezieni do Treblinki, a żydowski Apt przestał istnieć. Podobnie jak żydowski Chmielnik, Ćmielów, Annopol, Wodzisław, Szydłowiec, Podhajce, Tarnów, Równe, Pińsk i ponad tysiąc innych miasteczek na terenie dzisiejszej Polski, Ukrainy, Litwy i Białorusi, w których większość mieszkańców stanowili Żydzi" – zaznaczają jej kuratorki, dr Natalia Romik i dr Justyna Koszarska-Szulc.

Świat żydowskiego dziecka ze sztetla

"Malarstwo to pozwala odkryć świat żydowskiego dziecka ze sztetla, ale i zmierzyć się z trudną historią całej społeczności. Pozornie radosne obrazy nie są wolne od krytyki relacji społecznych i ekonomicznych czasów, w których dorastał. Namysł nad światem, który przedstawił Majer, prowokuje do refleksji nad tym, co stało się z żydowskim światem" - zauważa w materiałach towarzyszących wystawie Marta Dziewulska.

I temu poświęcona jest druga ważna idea tej wystawy. Jej autorki chciały pokazać, jakie ślady żydowskiej przeszłości można odnaleźć we współczesnym Opatowie. Kuratorki – jak opowiadały podczas konferencji - podążały śladami Majera – napotykały na przekształcone, ale wciąż widoczne oznaki życia dawnego sztetla. Źródłem ich zainteresowania były przeważnie zrujnowane już domy: często przeznaczone do rozbiórki, zawalone lub rozebrane na pojedyncze deski. Miasto zachowało pojedyncze przykłady drewnianej architektury charakterystycznej dla przedwojennych żydowskich miasteczek.

"To właśnie z drewna odzyskanego z opatowskich domów powstała scenografia wystawy. Widzimy ogromną potrzebę edukacji o zabudowie i elementach charakterystycznych dla dawnych sztetli oraz szacunku dla ich pozostałości. Erozja drewnianego dziedzictwa, którą możemy zaobserwować w Opatowie, dotyczy prawie całej Polski" – mówiła Natalia Romik.

Ratowanie drewna z Opatowa to tylko jedno z wielu działań związanych ze zbieraniem śladów materialnej przeszłości Żydów z miasteczka Majera. Na wystawie pokazywane są także obiekty pozyskane od kolekcjonerów i prywatnych darczyńców. Rzeczy zwykłe i codzienne oraz święte i cenne, dziś – osierocone. Przedmioty pożydowskie. Wystawę wzbogacają współczesne fotografie dokumentujące ślady po mezuzach, kuczkach, przedstawiające budynek chederu, w którym obecnie mieszczą się sklep z artykułami budowlanymi i mieszkania komunalne.

Na wystawie znalazła się też dokumentacja fotograficzna cmentarza oraz macew, którymi częściowo nadal wybrukowana jest rzeka Opatówka. Ważnym elementem wystawy jest projekcja filmowa prezentująca wyniki skanów geodezyjnych wykonanych w dawnej żydowskiej mykwie – obecnie znajduje się tu fabryka krówek.

Na ekspozycji znalazły się też prace artystyczne odwołujące się do sztuki Majera Kirszenblata, są to m.in. grafiki Justyny Sokołowskiej. Na awersie każdej pracy artystka umieściła wybraną scenę zainspirowaną obrazami Majera. Na rewersie natomiast – wojenny lub współczesny odpowiednik historii, które wydarzyły się później w tym samym miejscu. Izraelska artystka, Varda Meidar, córka Majera Lustmana, opatowskiego Żyda ocalałego z Zagłady, odtworzyła mapę sztetla Apt w postaci haftu. Inspiracją dla jej powstania był plan miasta opisany w języku jidysz opublikowany w Księdze Pamięci Opatowa.

(po)ŻYDOWSKIE, czyli jakie? – zastanawiała się rzeczniczka POLIN Marta Dziewulska, moderatorka środowego spotkania. Tytuł wystawy został zaczerpnięty z powojennych map geodezyjnych Opatowa, na których wiele budynków pozostałych po zgładzonych Żydach opisano jako "pożydowskie". "Choć dzisiaj słowo pożydowskie niemal automatycznie przywołuje dookreślenie: mienie, proponujemy zwiedzającym szerszą definicję, związaną z przywracaniem pamięci o bezpowrotnie utraconym dziedzictwie" – wyjaśniały kuratorki. "Na wystawie przypominamy imiona i nazwiska osób, których pamięć została niejako przekreślona przez nadanie etykiety pożydowskie wszystkiemu, co po nich pozostało. Pożydowską pustkę zapełniamy postaciami, których życia zostały przerwane przez Zagładę. Przywracamy pamięć o dawnych mieszkańcach Opatowa” – tłumaczą kuratorki.

"Nawias, w który bierzemy przedrostek 'po', pozwala nam przejść ponad politycznymi sporami o przeszłość i wydobyć z określenia 'pożydowskie' najważniejszy element. '(po)ŻYDOWSKIE' to opowieść o żydowskich miejscach i ich mieszkańcach. Tak sformułowany tytuł przywraca im tożsamość, szacunek i pamięć" – konstatują autorki wystawy.

Zwiedzający ekspozycję mogą też wysłuchać fragmentów rozmów, które Barbara Kirshenblatt-Gimblett prowadziła z ojcem i nagrywała przez ponad 40 lat. Znajdą tu także osobiste pamiątki po Majerze – fotografie i dokumenty z czasów szkoły. Każda ze zwiedzających osób będzie też mogła namalować swoje wspomnienia z dzieciństwa. Posłuży nam do tego specjalna aplikacja, która naśladuje proces malowania na płótnie. We wcieleniu się w malarzy i malarki pomogą nam gotowe szkice fragmentów obrazów Majera.

Wystawę – jak informuje rzeczniczka POLIN - można zwiedzać z rodzinnym audioprzewodnikiem. Justyna Bednarek – uznana autorka literatury dziecięcej – stworzyła tekst ścieżki-podróży przez dawne żydowskie miasteczko. Tu przewodnikiem jest mały Majer – ciekawy świata i dowcipny chłopiec w niebieskim kubraczku. Audioprzewodnik rodzinny przeznaczony jest dla dzieci w wieku 4-10 lat. Dodawany będzie bezpłatnie w ramach biletu na wystawę. Dostępne języki: polski, angielski i ukraiński.

Specjalne podziękowania Muzeum POLIN składa rodzinie Taube, za wyjątkowy dar umożliwiający sprowadzenie kolekcji obrazów Majera Kirszenblata oraz realizację projektów z nią związanych, w tym prezentowanej wystawy, a także rodzinie Kirshenblatt, za przekazanie obrazów Majera Kirszenblataw darze dla Muzeum.

Wystawa "(po)ŻYDOWSKIE… Sztetl Opatów oczami Majera Kirszenblata" w Muzeum Historii Żydów Polskich POLIN będzie dostępna dla publiczności od 17 maja do 1 grudnia 2024 r. (PAP)

Autorka: Anna Bernat

jos/