Jest zawiadomienie do prokuratury o popełnieniu przestępstwa przez marszałka Sejmu

2024-01-05 12:52 aktualizacja: 2024-01-06, 07:33
Marszałek Sejmu Szymon Hołownia Fot. PAP/Piotr Nowak
Marszałek Sejmu Szymon Hołownia Fot. PAP/Piotr Nowak
Złożyliśmy zawiadomienie do prokuratury o popełnieniu przestępstwa przez marszałka Sejmu. Przestępstwa przekroczenia uprawnień, "działania na szkodę interesu publicznego poprzez ręczne sterowanie sądownictwem, poprzez wpływanie na sędziów w danej sprawie" - poinformował w piątek poseł Marcin Warchoł (PiS).

W środę do Izby Pracy i Ubezpieczeń Społecznych SN wpłynęły przekazane przez marszałka Sejmu Szymona Hołownię odwołania Macieja Wąsika i Mariusza Kamińskiego od decyzji marszałka o wygaszeniu im mandatów. Dokumenty zostały złożone bezpośrednio do tej Izby, z pominięciem Biura Podawczego SN.

Posłowie PiS Michał Wójcik i Marcin Warchoł z Suwerennej Polski na piątkowej konferencji prasowej w Sejmie poinformowali, że złożyli zawiadomienie do prokuratury w tej sprawie.

"Wczoraj marszałek Sejmu podczas konferencji prasowej powiedział, że tak rozumie trójpodział władzy, że decyduje o tym, który sąd powinien zajmować się sprawą byłych ministrów Maciej Wąsika i Mariusza Kamińskiego" - podkreślił Wójcik.

"W czasie konferencji prasowej poszedł dalej, powiedział również jaki skład mu pasuje" - dodał poseł. "Pan marszałek przyznał, że wysłał dyrektora swojego gabinetu do prezesa tej Izby SN, którą on uznaje za właściwą do rozstrzygnięcia sprawy, naruszając przepisy, bo powinna być sprawa zarejestrowana w biurze podawczym, a biuro podawcze zgodnie z przepisami i dekretacjami kieruje dane pismo do danej izby SN" - mówił Wójcik.

Marcin Warchoł ocenił, że "marszałek Hołownia wybrał sobie SN, któremu po cichu przekazał akta i kogo ma wyznaczyć do orzekania". "To jest przestępstwo" - zaznaczył.

"Złożyliśmy zawiadomienie do prokuratury o popełnieniu przestępstwa przez marszałka Sejmu. Przestępstwa przekroczenia uprawnień, działania na szkodę interesu publicznego, poprzez ręczne sterowanie sądownictwem, poprzez wpływanie na sędziów w danej sprawie" - poinformował.

"W tej sprawie decyzję podał sam marszałek Hołownia, więc jest w tej sprawie stroną, a przyznaje na konferencji, że wpływał na to, kogo ma sąd najwyższy wyznaczyć do rozpoznania w danej sprawie" - powiedział Warchoł. Jego zdaniem, "prawo jasno stanowi, jak są sędziowie wyznaczani w Sądzie Najwyższym". "Jest jawna dla stron lista sędziów danego sądu. Regulamin i ustawa o SN przewidują, że są wyznaczani według wpływu sprawy w sposób obiektywny, nikt nie może wpływać na to, kto czyją sprawę rozstrzyga" - dodał poseł.

Rzeczniczka prasowa marszałka Sejmu Katarzyna Karpa-Świderek podkreśliła na Twitterze: "najpierw przestępcy - p. M. Wąsik i p. M. Kamiński uznali, że osobiste doręczenie jest nieważne, bo musi iść pocztą, a teraz, że Szymon Hołownia nadużył władzy, bo pominął biuro podawcze SN".

"Wyjaśnimy: 1. poczta jest subsydiarna w stosunku do osobistego doręczenia. 2. Marszałek ma obowiązek dostarczyć odwołanie do SN, a nie biura podawczego SN" - napisała. "Skazani, jak widać, zrobią wszystko by odsunąć karę więzienia" - zaznaczyła Karpa-Świderek. Jej zdaniem, "odpowiedzialni politycy nie powinni im w tym pomagać". "To niezgodne z polską racją stanu" - podkreśliła.

Hołownia w czwartek na konferencji pytany o ominięcie Biura Podawczego SN wyjaśnił, że jego "obowiązkiem jako marszałka Sejmu jest złożyć dokumenty do Sądu Najwyższego". "Czy moi urzędnicy złożą je przez Biuro Podawcze, czy wobec wagi sprawy zadbam o to, żeby trafiły one bezpośrednio do szefów Izb, które w tej sprawie w naszej ocenie powinny orzekać, przepraszam co tu jest niezgodnego z prawem?" - pytał marszałek.

Dodał, że "dokumenty te nie były przekazywane potajemnie, ale dyrektor gabinetu marszałka Stanisław Zakroczymski w oficjalny sposób umówił się z sekretariatem prezesa SN". "Rozumiem, że można je było złożyć do Biura Podawczego, ale sprawa była na tyle istotna, że dyrektor Zakroczymski zdecydował się na taką formułę, w mojej ocenie legalną i mieszczącą się w standardach. Pismo należy przekazać do Sądu Najwyższego. To właśnie stało się w tej sprawie. Literalnie wypełniliśmy zapisy ustawy" - wyjaśnił Hołownia.

Zaznaczył, że jako marszałek Sejmu nie jest stroną postępowania. "Dajcie nam spokojnie przyjrzeć się temu, co ostatecznie trafi z SN do Sejmu. To będzie podstawą do podejmowania przez nas decyzji" - mówił.

W środę do Izby Pracy i Ubezpieczeń Społecznych SN wpłynęły przekazane przez marszałka Hołownię odwołania Macieja Wąsika i Mariusza Kamińskiego od decyzji marszałka o wygaszeniu im mandatów. Do obu spraw wyznaczono składy sędziowskie i terminy posiedzeń niejawnych na 10 stycznia br. W sprawie Wąsika skład sędziowski Izby Pracy złożony był z sędziów orzekających w SN od niedawna - po 2018 r. W sprawie Kamińskiego skład sędziowski w Izbie Pracy złożony jest z sędziów orzekających w tym sądzie jeszcze przed 2018 r.

Już w zeszły piątek 29 grudnia, SN informował, że wpłynęły odwołania Mariusza Kamińskiego i Macieja Wąsika od decyzji marszałka Sejmu o wygaszeniu ich mandatów poselskich. Tamte odwołania zostały złożone bez pośrednictwa marszałka Sejmu i skierowano je do Izby Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych SN.

Dyrektor gabinetu marszałka Sejmu Stanisław Zakroczymski mówił wówczas, że "Kodeks wybroczy nie pozostawia żadnych wątpliwości: jedyną drogą którą posłowie mogą złożyć odwołanie do SN, jest to droga przez marszałka Sejmu".

W czwartek przed południem w sprawie odwołania Wąsika w Izbie Pracy SN podjęte zostało przez wyznaczonego do tej sprawy sędziego postanowienie o przekazaniu tej sprawy do Izby Kontroli Nadzwyczajnej SN. Następnie - w czwartek wczesnym popołudniem - poinformowano, że Izba Kontroli Nadzwyczajnej SN uchyliła postanowienie marszałka Sejmu o wygaszeniu mandatu posła Macieja Wąsika.

Prezes Izby Karnej SN sędzia Zbigniew Kapiński zastępujący nieobecną I prezes SN podjął decyzję, że właściwą do rozpatrzenia odwołania od wygaszenia mandatu Mariusza Kamińskiego jest Izba Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych SN - poinformował w czwartek PAP zespół prasowy SN.

W czwartek wieczorem w TVN24 prezes Izby Pracy SN sędzia Piotr Prusinowski, pytany o sprawę Mariusza Kamińskiego i Macieja Wąsika, ocenił, że Izba Kontroli Nadzwyczajnej sądem nie jest i nie zamierza przekazywać jakichkolwiek akt do tej Izby.

W komunikacie zamieszczonym na stronie SN, Izba Kontroli Nadzwyczajnej SN, decydując ws. mandatu poselskiego Macieja Wąsika oceniła, że skutki prawomocnego wyroku skazującego zostały zniesione przez zastosowanie prawa łaski; ważności bądź skuteczności aktu łaski nie może weryfikować ani SN, ani TK.

"Sąd Najwyższy stwierdził, że wydanie postanowienia o stwierdzeniu wygaśnięcia mandatu posła nie było możliwe w związku z obowiązywaniem postanowienia Prezydenta RP z 16 listopada 2015 r. w sprawie stosowania prawa łaski, na mocy którego nastąpiło +przebaczenie i puszczenie w niepamięć oraz umorzenie postępowania+" - podkreślono w komunikacie zamieszczonym na stronie SN.

Były szef CBA i były minister spraw wewnętrznych Mariusz Kamiński oraz jego były zastępca Maciej Wąsik zostali skazani 20 grudnia br. prawomocnym wyrokiem na dwa lata pozbawienia wolności w związku z tzw. aferą gruntową. Marszałek Sejmu Szymon Hołownia wydał postanowienia w sprawie stwierdzenia wygaśnięcia mandatów poselskich Kamińskiego i Wąsika.

Prezydent Andrzej Duda w piśmie do marszałka Sejmu wskazywał wcześniej, że na skutek zastosowania w 2015 r. prawa łaski wobec Kamińskiego i Wąsika, którzy byli wówczas skazani nieprawomocnie przez sąd pierwszej instancji, nie zachodzą przesłanki do stwierdzenia wygaśnięcia ich mandatów. Szef Gabinetu Prezydenta Marcin Mastalerek pytany o ew. ponowne ułaskawienia w rozmowie z TVN24 ocenił, "już było i jest ono skuteczne, co dwukrotnie potwierdził Trybunał Konstytucyjny". (PAP)

Autor: Olga Łozińska

mar/