Wysoki przedstawiciel UE ds. zagranicznych i bezpieczeństwa powiedział w wywiadzie dla francuskiego dziennika, że celem politycznym UE jest uniknięcie narastania konfliktu. Jego zdaniem po ataku Izraela na irański konsulat w Syrii i odwecie Iranu nadszedł czas na reakcję Izraela.
"Musimy pamiętać o szoku wywołanym atakami Hamasu z 7 października 2023 r. i błędami w zakresie bezpieczeństwa, jakie spotkały izraelską opinię publiczną. Przestrzegamy jednak Izrael, że w interesie wszystkich leży to, by uniknąć regionalnego konfliktu. To samo powiedzieliśmy Irańczykom dzień po ataku na konsulat w Damaszku: w niczyim interesie, a zwłaszcza w interesie mieszkańców Strefy Gazy, nie leży konflikt regionalny, ponieważ oznaczałoby to, że wojna się nie zakończy" - zauważył Borrell.
Na wtorek Borrell zwołał wideokonferencję ministrów spraw zagranicznych 27 krajów członkowskich UE w związku z atakiem na Izrael, przeprowadzonym w nocy z soboty na niedzielę przez Iran. Pytany o to, jaką rolę Unia może odegrać w przywracaniu pokoju na Bliskim Wschodzi, odpowiedział, że UE może jedynie użyć sił dyplomatycznych. "Jest oczywiste, że niektóre kraje członkowskie mają większy wpływ na Izrael niż inne, zwłaszcza Niemcy, które mają doskonałe stosunki z Izraelczykami" - odnotował.
"Siłą UE jest jej jedność. W tej kwestii Europejczycy niestety pokazali wyraźne i głębokie podziały" - mówił Borrell. Przypomniał, że w kwestiach polityki zagranicznej obowiązuje zasada jednomyślności. "Niektórzy, jak Francja, zmienili swoje stanowisko i obecnie wzywają do natychmiastowego zawieszenia broni, podczas gdy inni nadal uważają, że to uniemożliwi Izraelowi obronę" - zaznaczył.
Borrell był też pytany o nowe sankcje na Iran. "By nałożyć sankcje na Iran, musimy znaleźć coś, co podlega sankcjom" - zauważył szef unijnej dyplomacji. Jak mówił, kilkukrotnie podejmowano dyskusję o umieszczeniu Korpusu Strażników Rewolucji na liście organizacji terrorystycznych, co w 2019 r. za prezydentury Donalda Trumpa zrobiły USA. By było to jednak możliwe w UE, sąd państwa członkowskiego musi uznać, że organizacja ta dopuściła się aktu terrorystycznego; do tej pory taki wyrok nie zapadł.
Szef dyplomacji UE przyznał, że o ataku Iranu na Izrael został poinformowany z kilkudniowym wyprzedzeniem. "Po ataku minister spraw zagranicznych Iranu zwrócił mi uwagę, że celem były jedynie obiekty wojskowe i dał jasno do zrozumienia, że była to kontrolowana reakcja" - podkreślił.
Borrell zasugerował, że Iran nie chciał wyrządzić szkody - gdyby tak było, nie wysłałby dronów, których dotarcie do celu zajmuje sześć godzin. "To w żaden sposób nie usprawiedliwia ani nie łagodzi tego ataku, pierwszego na terytorium Izraela. Ale sam fakt, że rakiety i drony można było zestrzelić, był częścią strategii" - mówił. "W tej chwili ani Hezbollah, ani Iran nie są gotowe na wojnę" - dodał. (PAP)
mce/ ap/