Julian Świeżewski: „Biała odwaga” to film robiony z miłości [WYWIAD]

2024-03-10 14:17 aktualizacja: 2024-03-10, 22:40
Julian Świeżewski, fot. PAP/FOTON
Julian Świeżewski, fot. PAP/FOTON
W „Białej odwadze” Marcina Koszałki najwięcej emocji wzbudza kontekst Goralenvolku, kolaboracji niektórych górali z nazistami. Ale to również historia dwóch braci, która ma wymiar szekspirowskiej tragedii. W postać jednego z nich, Maćka Zawrata, wcielił się Julian Świeżewski. „Poznanie góralskiej kultury było trudnym zadaniem, bo górale są bardzo hermetycznym środowiskiem. Łatwo wyczuwają, że ktoś jest spoza i że próbuje "naśladować" ich świat” – aktor wspomina w rozmowie z PAP Life.

PAP Life: „Biała odwaga” to historia Goralenvolku, ale też opowieść o namiętnościach, trudnych wyborach, dramatach. Brat staje naprzeciw bratu. Co dla ciebie było najbardziej interesujące w scenariuszu „Białej odwagi”?

Julian Świeżewski: Na samym początku, kiedy dostałem scenariusz, to jednak wątek historyczny przyciągnął moją uwagę. Nie słyszałem wcześniej o Goralenvolku, poczułem, że to jest bardzo ważne, żeby nakręcić ten film. Cała ta historia Goralenvolku to jest gigantyczna tragedia ludzi, której konsekwencje przeszły z pokolenia na pokolenie. Żeby pójść dalej, trzeba poprzerabiać traumy dziadków, ale i rodziców, którzy byli przez nich wychowywani.

PAP Life: Miałeś wątpliwości, żeby zagrać w filmie, który porusza tak trudny temat?

J.Ś.: Przeciwnie - bardzo się cieszyłem, bo uważam, że to jest film robiony z miłości. Bardzo mocno czuję w tym filmie, że Marcin Koszałka (reżyser „Białej odwagi” – red.) po prostu kocha góry. To nie jest projekt, który został nakręcony po to, żeby podgrzać atmosferę czy siać kontrowersje, tylko, żeby zachęcić do dyskusji. Na końcu filmu nie przychodzi katharsis, ale otwiera się jakaś przestrzeń do rozmowy.

PAP Life: Tylko nie wszyscy chcą rozmawiać. Związek Podhalan bardzo protestował przeciwko powstaniu „Białej odwagi”, IPN odciął się od ostatecznej wersji, a Wojciech Szatkowski, autor książki „Goralenvolk. Historia zdrady” twierdzi, że film nie pokazuje prawdy historycznej.

J.Ś.: Marcin Koszałka bardzo długo przygotowywał się do nakręcenia „Białej odwagi” i ma dużą wiedzę na ten temat. Casting odbył się dwa lata przed rozpoczęciem zdjęć. W tym czasie ja też przeczytałem trochę książek, m.in. „Goralenvolk” Wojtka Szatkowskiego, „Krzyżyk niespodziany” Bartłomieja Kurasia i Pawła Smoleńskiego, historie kurierów tatrzańskich. To także pokazało mi różną perspektywę ludzi, którzy żyli w tamtym okresie. A z drugiej strony te dwa lata pozwoliły się nam solidnie przygotować, poznać góralską kulturę. To było trudne zadanie, bo górale są bardzo hermetycznym środowiskiem. Łatwo wyczuwają, że ktoś jest spoza i że próbuje „naśladować” ich świat. Wracając jeszcze do castingu – był dość nietypowy. Marcin (Koszałka – red.) był bardziej ciekawy tego, jak my widzimy swoją postać, jakie mamy uwagi i propozycje, niż tego, jak to zagramy. Bardzo mi się spodobało, że mogę poczuć się współtwórcą. Postać Maćka Zawrata, którą zagrałem, jest wielowymiarowa i nieoczywista.

PAP Life: Maciek Zawrat jest tym dobrym bratem, porządnym gospodarzem, odpowiedzialnym. Co niejednoznacznego w nim znalazłeś?

J.Ś.: Nie lubię polaryzacji, dla mnie w tej historii nie ma do końca dobrych i złych bohaterów, bo różne są priorytety. Dla mnie niezwykłe też było, że relacja Maciek-Bronka-Jędrek, osadzona w czasach II wojny światowej, jest tak bardzo współczesna – np. poprzez wychowywanie nieswojego dziecka. Poza tym, ciekawe jest to, że w relacjach romantycznych różnie się układa i to, kogo kochamy, albo w jaki sposób zaczyna się związek, nie definiuje od razu tego, czy się uda, czy nie. Nie zawsze ta relacja, która na początku jest pełna namiętności, koniec końców jest stabilna, albo w której znajdujemy spełnienie i miłość. Małżeństwo Macieja i Bronki zostało zawarte z rozsądku, nawet trochę z przymusu, ale szacunek, którym się obdarzają, wspólne przeżycia, sprawiają, że stają się sobie bliscy.

Inna sprawa, już nie tylko w kontekście Maćka, tylko w ogóle górali - oni nieustannie są wtłaczani w sytuację geopolityczną. Trzeba odnaleźć się w rzeczywistości i trudno jest powiedzieć, co jest wyższą wartością. Czy to, żeby przeżyć, czy to, żeby bronić swojego honoru za cenę życia? Maciek żeni się z dziewczyną brata, choć zdaje sobie sprawę, że ona go nie chce. Z jego strony to jest połączenie odpowiedzialności z jakimś wstydem. Niesamowite, ile złożonych i czasem sprzecznych emocji jest w tej postaci.

PAP Life: Prywatnie masz brata?

J.Ś.: Mam, jest młodszy o 16 lat. Mam też dwie starsze siostry.

PAP Life: Czy twoje prywatne doświadczenia z rodzeństwem pomogły ci w jakiś sposób zbudować braterską relację w „Białej odwadze”?

J.Ś.: Lubię swoją rodzinę, nie każdy ma to szczęście. Wiem, co wyniosłem z domu i jestem za to wdzięczny, ale mam też świadomość, jakie tematy muszę poprzerabiać na nowo. To wszystko pomogło mi w budowaniu postaci Maćka. Bo rodzina dla górali, zwłaszcza w tamtych czasach, była jedną z najważniejszych wartości. Maja Komorowska powiedziała nam kiedyś na zajęciach, że ona nie nauczy nas grać, ale chce nas nauczyć, by żyć. Wziąłem to sobie do serca. Wychodząc na deski czy przed kamerę, korzystam ze swojej wrażliwości. Uwrażliwiając się na życie, staję się wrażliwszy w pracy.

PAP Life: Filip Pławiak, odtwórca głównej roli Jędrka i twój filmowy brat przed rozpoczęciem zdjęć przez rok trenował wspinaczkę. A jakie umiejętności ty musiałeś nabyć, żeby zagrać Maćka?

J.Ś.: Praca, którą wykonał Filip jest niesamowita. Wcześniej nie miał do czynienia ze wspinaczką, a to, jak on się wspina w tym filmie robi ogromne wrażenie. Po prostu wielki ukłon w jego stronę. Wiem, że to wymagało poświęcenia, bo tak się składa, że ja wspinam się w życiu prywatnym. Chciałem nawet, żeby mój bohater też się wspinał, to mógłby być dodatkowy element rywalizacji między braćmi, ale niestety wszystkiego nie dało się zawrzeć w filmie. Wspólnie z Filipem mieliśmy treningi tańca, śpiewu i przy okazji gwary góralskiej, bo ćwiczyliśmy z zespołem góralskim. Taniec góralski z pozoru może wydawać się prosty, ale w praktyce jest tam bardzo dużo szczegółów w ruchu, które chcieliśmy wypracować, żeby to było jak najbardziej autentyczne.

PAP Life: Powiedziałeś, że się wspinasz. Góry są ci bliskie?

J.Ś.: Wychowywałem się w Bydgoszczy, ale mam wielki sentyment do Tatr. Miłość do gór zaszczepili we mnie rodzice, co roku praktycznie byliśmy w górach, nocowaliśmy w schroniskach, od małego jeździłem na nartach. Ale właściwie nie znałem górali prywatnie, raczej obserwowałem to środowisko z zewnątrz. Dopiero w trakcie kręcenie filmu, zagłębiłem się w kulturę góralską. To było bardzo inspirujące doświadczenie.

PAP Life: Czego się dowiedziałeś?

J.Ś.: Tego jak ważna jest dla nich przynależność do grupy, patriotyzm lokalny, jak dbają o swoją kulturę, żeby ona nie zanikała. To jest coś, czego nie doświadczyłem ani w Bydgoszczy, ani w Warszawie, gdzie teraz mieszkam. A z drugiej strony, dowiedziałem się, jakie trudne wybory i jakie obowiązki wiążą się z tą przynależnością. Wydaje mi się, że tradycja z założenie ma w sobie coś konserwatywnego, a ja jestem osobą raczej liberalną w poglądach, więc zrozumienie tego było dla mnie bardzo odkrywcze.

PAP Life: W „Białej odwadze” pokazane jest, jak duży wpływ na nasze wybory ma rodzina. Jak było w twoim przypadku?

J.Ś.: Wydaje mi się, że każdego z nas warunkują w jakimś sensie rodzice, ale też środowisko, to, gdzie się wychowaliśmy. Myślę, że moim sposobem na życie jest szukanie czegoś, co jest moje. Mam takie poczucie, że każdy musi swoją ścieżką przejść samemu. To jest też droga, którą przechodzą bohaterowie w „Białej odwadze”.

PAP Life: Dlaczego zostałeś aktorem? W twojej rodzinie były jakieś artystyczne tradycje?

J.Ś.: Absolutnie żadnych. Od dziecka chodziłem na bardzo wiele zajęć Dodatkowych. W pewnym momencie poczułem, że aktorstwo to jest taka przestrzeń, w której mogę „wyrzucać” swój naddatek emocjonalny i energetyczny, czuć jakiś rodzaj spełnienia po przerobieniu emocji. Bardzo też lubię poznawać ludzi, spotkania, rozmowy, a ten zawód daje takie możliwości, więc to mnie również fascynowało.

PAP Life: Jesteś na etacie w warszawskim Teatrze Powszechnym, masz w dorobku wiele ciekawych kreacji teatralnych, na koncie kilka nagród. Ale z drugiej strony czy teatr nie ogranicza twojej kariery filmowej?

J.Ś.: Wydaje mi się, że udaje mi się łączyć teatr z tym, co robię przed ekranem. Czuję, że się rozwijam. A z drugiej strony, teatr daje mi poczucie stabilizacji, dzięki temu mogę wybierać propozycje serialowe czy filmowe, nie muszę wchodzić we wszystko. Wiadomo, że czasami aspekt finansowy musi być brany pod uwagę. Pewnie chciałbym, żeby tych filmów było więcej, ale nie mam jakiś większych przestojów.

PAP Life: Zdradzisz, nad czym teraz pracujesz?

J.Ś.: Wkrótce zaczynam w swoim teatrze próby do kolejnej premiery. Oprócz tego wchodzę w nowy serial. Niedawno skończyłem dwa filmy. Jeden z nich to „Brat” Maćka Sobieszczańskiego. Drugi film to mikrobudżetowa produkcja Michała Cichomskiego. Szalony scenariusz, sam jestem bardzo ciekawy, jak to wyszło. Zrobiłem też serial dla BBC zatytułowany „Kidnapped”. Niezła historia, o której w Polsce nie było głośno. W 2017 roku jedna z brytyjskich modelek została uprowadzona przez Polaka w Turynie i przetrzymywana przez sześć dni. Po czym porywacz stwierdził, że jednak ją odprowadzi do konsulatu brytyjskiego i tam został złapany. Oczywiście gram tego porywacza (śmiech). Przyznam, że wciąż trochę się dziwię, że tak się wszystko ułożyło, bo idąc do szkoły teatralnej, uważałem, że aktorstwo to jest hobby, jakiś kaprys i zabawa, ale nie zapewni mi środków na życie. Cały czas czekam na moment, kiedy ktoś mi powie: „No dobra, Julek, to już może zacznij robić coś poważnego”. (PAP Life)

Rozmawiała Iza Komendołowicz

Julian Świeżewski – w 2015 ukończył warszawska Akademię Teatralną. Od 2016 roku związany z Teatrem Powszechnym. Za główną rolę Franka Grudy w filmie „Zgoda” (2017) był nominowany do nagrody im. Zbyszka Cybulskiego. Znany z filmów „Zwykłe losy Zofii”, „Wołyń”, „25 lat niewinności. Sprawa Tomka Komendy”, „Filip”, oraz seriali „Rojst’97”, „Infamia”. Ma 32 lata.

nl/