PAP Life: Kiedy rozmawiałyśmy przy okazji filmu „Biała odwaga”, powiedziałaś, że jesteś specjalistką od wycinania dialogów. Kiedy dostajesz scenariusz, zaczynasz od skreślania, bo po co tyle mówić, skoro można pokazać. Przy roli Simony Kossak też skreślałaś?
Sandra Drzymalska: Każda nowa postać to jest zupełnie inna praca i to jest najciekawsze. Simona była zupełnie inną bohaterką niż Bronka, przy której czułam, że jej skrytość i małomówność będą bardzo potrzebne i zadziałają na plus. Natomiast przy Simonie niektóre zdania miały ogromne znaczenie, dlatego ciężko było tam cokolwiek wyrzucać.
PAP Life: Ale trochę skreśleń było?
S.D.: Troszkę tak (śmiech).
PAP Life: Bronka i Simona żyją w innych czasach, wywodzą się z kompletnie różnych środowisk. Ale mam wrażenie, że - wbrew pozorom - góralkę Bronkę i pochodzącą z artystycznej rodziny biolożką Simonę Kossak sporo łączy. W obu jest jakaś siła, bunt, szaleństwo, dzikość.
S.D.: Też czuję to podobieństwo. Poza tym, co powiedziałaś, obie poszukują poczucia bezpieczeństwa i miłości. Na różny sposób próbują odnaleźć się w rzeczywistości, która ich otacza. Simona znajduje swoje miejsce w puszczy, tam czuje się najlepiej. Bronce jest trudniej. Czasy i miejsce, gdzie żyje, bardzo determinują jej los. Jest uwikłana w wiele zależności, z których nie może się wyzwolić. Ale, faktycznie, obie mają w sobie jakiś bunt, potrzebę niezależności i poszukują prawdy.
PAP Life: Czy reżyserzy widzą w tobie trudne, skomplikowane postacie i dlatego w takich rolach cię obsadzają? Czy ciebie instynktownie ciągnie do takich ról?
S.D.: Myślę, że i reżyserzy mnie tak widzą, i mnie do takich ról ciągnie, bo takie role są po prostu najciekawsze w kreowaniu. Skomplikowane, niejednoznaczne postaci, które noszą bardzo różne doświadczenia, różne emocje, są zbudowane na wielu kontrastach - to jest najlepsze, co może się przydarzyć w życiu aktora i aktorki.
PAP Life: A ty jesteś zawodową ryzykantką?
S.D.: Nie wiem. Lubię wyzwania, ale też trochę jak sarny, które towarzyszyły Simonie, jestem strachliwą osobą. Co ciekawe, im bardziej jestem strachliwa, tym więcej mam w sobie odwagi. Ja po prostu lubię odkrywać w sobie coś nowego, wchodzić w światy, które nie są moje, na chwilę pobyć trochę kimś innym. To jest ekscytujące i przepiękne. Przecież gdybym nie była aktorką, to w jakich innych okolicznościach mogłabym przytulić się do sarny czy pobyć z dzikiem? Nie wiem, chyba musiałabym pracować ze zwierzętami w jakimś zakładzie weterynarii. A tak, dzięki swojemu zawodowi, mogę doświadczyć wielu różnych żyć.
PAP Life: Co wiedziałaś o Simonie Kossak, zanim przyjęłaś tę rolę?
S.D.: Całkiem sporo, oglądałam dokument „Simona” w reżyserii Natalii Korynckiej-Gruz. Z miejsca się w Simonie zakochałam, czułam, że była niesamowitą kobietą. Wiedziałam, że powstaje film o niej, ale nie myślałam, że mogłabym ją zagrać. Potem tak się ułożyło, że zostałam zaproszona na casting, mieliśmy wspólne zdjęcia z Jakubem Gierszałem (wciela się w postać Lecha Wilczka, fotografa, partnera Simony Kossak - red.) i Adrian (Adrian Panek, reżyser filmu „Simona Kossak – red.) zdecydował, że dostanę tę rolę. Myślę, że mam sporo cech wspólnych z Simoną.
PAP Life: Na przykład co?
S.D.: Na pewno miłość do zwierząt i natury. Zwierzęta często lepiej niż ludzie okazują miłość i przywiązanie. W ich towarzystwie czuję się bezpiecznie. Z Simoną łączy mnie też upór. Jeżeli wiem, że coś jest słuszne, to dążę do tego, mam wolę walki. Podobnie jak Simona, nie potrafię niczego robić bez serca i słucham swojej intuicji.
PAP Life: A co cię w niej denerwowało? Simona nie miała łatwego charakteru, bywała apodyktyczna, nieznośna.
S.D.: Właściwie to nic mi nie przeszkadzało. Rozumiem moje bohaterki i nawet jeśli robią coś, co wydaje się być dla kogoś niesłuszne albo trudne, to ja nigdy ich nie osądzam. Przecież wszyscy popełniamy błędy, jesteśmy czasami złośliwi, irytujący, butni, nie mamy ochoty z kimś rozmawiać, więc składamy się z wielu emocji, zalet, wad, stoją za nami różne doświadczenia życiowe. Dlatego za każdym razem staram się z ogromną cierpliwością i szacunkiem podchodzić do swoich postaci.
PAP Life: W filmie pojawia się Joanna, siostrzenica Simony, która była z nią bardzo blisko. Poznałaś ją?
S.D.: Oczywiście spotkałam się z Joanną Kossak. Wtedy też poczułam, jak charyzmatyczną osobą była Simona, bo Joanna jest do niej bardzo podobna. Przygotowując się do roli, zawsze chcę wiedzieć, jak najwięcej o swojej bohaterce. Przeczytała wszystkie książki Simony, obejrzałam nagrania z jej udziałem, dokumenty. Ale potem zostawiam sobie w kreacji taką furtkę intuicyjną.
PAP Life: Głęboko wchodzisz w postać?
S.D.: To jest bardzo pochłaniająca praca, można się w niej zatracić i myślę, że to się gdzieś dzieje na takim nieświadomym poziomie. Nawet jak wiesz, że nie jesteś Simoną, to twoje życie zaczyna się trochę zmieniać ze względu na postać, którą grasz. To wiąże się choćby z charakteryzacją. Do roli Simony miałam ściętą grzywkę, którą nosiłam cały czas, nie tylko na planie. Kiedy skończyliśmy zdjęcia do „Simony”, pamiętam taką sytuację, kiedy jechałam na rowerze, na witrynach sklepu były lustra, spojrzałam jakoś bokiem i zobaczyłam w nich nie siebie, tylko Simonę. Przyznaję, że trochę mnie to przeraziło. Ale to też pokazuje, że potrzebny jest czas, żeby się odzwyczaić od postaci i wrócić do siebie. I ten proces jest najwolniejszy i najtrudniejszy. Wydaje mi się, że on trwa, dopóki nie dostanie się kolejnej roli. Wtedy trzeba już zrobić przestrzeń na nową postać, chociaż i tak jakieś cząstki poprzedniej bohaterki zostają.
PAP Life: Simona kochała zwierzęta, szczególnie bliskie były jej sarny. W filmie to niemal równorzędni bohaterowie. Granie ze zwierzętami to chyba duże wyzwanie dla aktorów?
S.D.: Oczywiście pojawiają się trudności, bo zwierzęta nie są powtarzalne. Ale to można uznać też za plus, bo dzięki temu wydarza się jakaś magia, która nie jest zapisana w scenariuszu. Trzeba też być dużo bardziej cierpliwym i uważnym, wytraca się wtedy aktorskie ego. Bardzo lubię ten stan. Mam wrażenie, że chociaż jestem na planie, to znajduję się w prawdziwym świecie. Bo dla tych zwierząt to jest prawdziwy świat. Przecież nie mają świadomości, że grają w filmie, więc czym ja jestem prawdziwsza, tym one dużo bardziej mnie akceptują.
W filmie występują sarny, które są niezwykle płochliwymi zwierzętami, bo boją się ludzi. Specjaliści z Węgier z grupy Horka, którzy je przygotowywali, początkowo proponowali daniele i jelenie. Ale twórcy filmu nie chcieli się na to zgodzić, bo sarny to przecież sarny. Powiedzieli, że nie mogą nam niczego zagwarantować, więc nie wiedzieliśmy, co się wydarzy na planie. Ale ja też niczego od nich nie oczekiwałam, podeszłam do tych saren z sercem. Kiedy pojawiłam się w zagrodzie, wydarzył się jakiś cud. Usiadłam pod palem i te sarny, które wcześniej nie miały ze mną żadnej styczności, po prostu do mnie podeszły. To była jedna z najbardziej wyjątkowych chwil w moim życiu.
PAP Life: Rola w tym filmie w jakiś sposób cię zmieniła?
S.D.: Myślę, że pokazała mi, że muszę jeszcze więcej czasu spędzać w naturze, bo tam znajduję spokój ducha. A poza tym jeszcze bardziej rozpieszczam swojego psa. Mam suczkę Kropkę, która chyba już myśli, że jest człowiekiem (śmiech).
PAP Life: Simona wybrała swoją drogę życiową wbrew oczekiwaniom otoczenia. Ty jesteś pierwszą aktorką w swojej rodzinie. Twoi rodzice nie byli zaskoczeni twoim wyborem?
S.D.: Chyba nikt nie był tym zaskoczony, ponieważ od dziecka bardzo lubiłam grać, uczestniczyłam w różnych teatrzykach szkolnych, fascynowały mnie wiersze i proza poetycka. Nikt mi niczego nie blokował, nie zabraniał, raczej zachęcano mnie, bym w siebie wierzyła. Nie było ważne, jaki zawód wybiorę, tylko to, żebym się w nim spełniała. Kiedy zdecydowałam, że chcę być aktorką, dostałam ogromne wsparcie. A kiedy we mnie samej pojawiały się jakieś wątpliwości, słyszałam, że nie mogę rezygnować z marzeń.
PAP Life: Czy dzisiaj, mając w dorobku kilka świetnych ról i nagrodę, którą ostatnio dostałaś na festiwalu w Gdyni, czujesz się pewnie w zawodzie?
S.D.: Nie, myślę, że to działa w zupełnie inną stronę. Im więcej się dzieje i czym więcej ról grasz, tym dużo bardziej czujesz się niepewnie. To jest ciekawy mechanizm, bo nawet nie chodzi o to, że są wobec mnie większe oczekiwania. Raczej to ja coraz więcej od siebie wymagam, coraz wyższe poprzeczki sobie stawiam. Tym bardziej, że jestem ambitna i bardzo krytyczna wobec siebie - w wielu dziedzinach, nie tylko w aktorstwie. Do każdego zadania podchodzę z ogromnym zaangażowaniem i z tym zawsze wiąże się jakiś lęk, niepewność, czy podołam. Muszę się chyba trochę nauczyć te poprzeczki sobie obniżać. Nagrody są oczywiście bardzo miłe, jestem za nie bardzo wdzięczna, ale do mnie nigdy nie dociera, że to ja zostałam wyróżniona. Za każdym razem jestem zaskoczona. (PAP Life)
Rozmawiała Iza Komendołowicz
ikl/ag/ep/
Sandra Drzymalska pochodzi z Wejherowa. W 2017 ukończyła krakowską Akademię Teatralną. Debiutowała w etiudzie „Raj” Nastazji Gonery (2014), a pierwszą, większą rolę zagrała w serialu „Belfer”. W 2022 zagrała Kasandrę w nominowanym do Oscara filmie Jerzego Skolimowskiego „IO”. Za kreację Bronki w dramacie wojennym „Biała odwaga” w reżyserii Marcina Koszałki otrzymała nagrodę za pierwszoplanową rolę kobiecą na tegorocznym Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni. 22 listopada do kin wchodzi film „Simona Kossak” w reżyserii Adriana Panka, w którym wcieliła się w tytułową rolę. Ma 31 lat.