Tomasz Włosok: zagranie Jurka Kuleja było na szczycie listy moich marzeń [WYWIAD]

2024-10-05 15:38 aktualizacja: 2024-10-05, 16:05
Aktor Tomasz Włosok. Fot. PAP/Marcin Obara
Aktor Tomasz Włosok. Fot. PAP/Marcin Obara
W moim odczuciu ten film jest przede wszystkim o relacji Jurka z żoną. Z dzisiejszej perspektywy, może pokazuje relacje damsko-męskie w sposób niepoprawny, wręcz szowinistyczny, ale to też jest jakaś wizytówka tamtych czasów – powiedział PAP Life Tomasz Włosok, który w filmie „Kulej. Dwie strony medalu”, osadzonym w latach 60., zagrał tytułową postać - mistrza bokserskiego Jerzego Kuleja.

PAP Life: Dlaczego akurat Jerzy Kulej tak cię zafascynował?

Tomasz Włosok: Każdy ma swojego bohatera. Mój tata i dziadek bardzo interesowali się boksem. Jurek Kulej był w jakimś sensie stale obecny w moim domu. Ja z kolei od lat byłem związany ze sportami walki, w które wciągnął mnie ojciec. To w połączeniu z tym, że życie Jurka Kuleja było niezwykle barwne, sprawiło, że zagranie go znalazło się na szczycie listy moich marzeń. W filmie opowiadamy o bardzo konkretnym okresie życia Kuleja - między dwoma Igrzyskami Olimpijskimi: w Tokio w 1964 r. i w Meksyku w 1968 r. Jestem mniej więcej w tym samym wieku, co on wtedy, więc przez to jest mi też bliski.

PAP Life: Mówisz o nim Jurek, a nie Jerzy - tak jakbyś go dobrze znał. Czy szukając pomysłu na jego postać, starałeś się zebrać maksymalnie dużo informacji, czy raczej postawiłeś na swoją intuicję?

T.W.: Myślę, że wszystko po trochu. Research oczywiście był ważny, może wręcz kluczowy. Ale tak jak powiedziałem, skoncentrowaliśmy się na bardzo konkretnym wycinku z życia Jerzego Kuleja. To są początki jego ogromnej popularności, z którą zderzył się po zdobyciu złotego medalu w Tokio. Staraliśmy się w tej opowieści o nim przekazać coś swojego, coś, co nas porusza, a co może być dla ludzi, którzy znali Jurka i jego życie - pewnego rodzaju fikcją. Trzeba jednak pamiętać, że to jest fabuła, a nie film dokumentalny.

PAP Life: W filmie bardzo wyraziście pokazana jest żona Jerzego Kuleja, Helena, która właściwie jest równorzędną bohaterką. Czy przy realizacji filmu prawdziwa żona i syn Kuleja byli dla was wsparciem, czy raczej obciążeniem? Bo mieli swój obraz męża i ojca?

T.W.: W moim odczuciu ten film jest przede wszystkim o relacji Jurka z żoną. Wydaje mi się, że Michalina (Michalina Olszańska, wcieliła się w postać Heleny Kulej – red.) umówiła się z Heleną, porozmawiały, ale było to jedno spotkanie. Z kolei ja odbyłem spotkanie z Waldkiem, synem Jurka, ale od razu powiedziałem mu, że mnie interesuje bardzo określony okres życia jego ojca. On tego nie pamięta, bo był wówczas małym dzieckiem, więc wyciągnąłem z tej rozmowy tyle, ile potrzebowałem. To, co on teraz myśli o ojcu i co tak naprawdę do niego czuje już po jego śmierci, to są emocje, refleksje, od których chcieliśmy być daleko. Staraliśmy się jak najmniej przywiązywać do historii opowiedzianych z perspektywy przeżytego życia, bo nas interesowała ta naiwność, ten moment, kiedy Jurek i Helena nie wiedzieli, z czym się mierzą. Dziś narracja Heleny może być przez sentyment inna.

PAP Life: W filmie ważną postacią jest pułkownik Sikorski (Tomasz Kot), który reprezentuje ówczesną władzę „opiekującą się” Kulejem. Taki człowiek istniał naprawdę?

T.W.: Pułkownik Sikorski jest postacią fikcyjną, zbiorem ludzi, których Jurek w tym okresie spotkał i którzy mieli wpływ na życie jego i jego rodziny.

PAP Life: Trzeba powiedzieć, że Kulej był ulubieńcem komunistycznej władzy, która boks traktowała jak pewnego rodzaju wentyl bezpieczeństwa dla nastrojów społecznych. Był zawodnikiem Gwardii Warszawa, która była klubem milicyjnym. Od władzy dostał mieszkanie, samochód – w tamtym czasach dobra luksusowe.

T.W.: Jurek był chłopakiem z biednej rodziny i sport zapewnił mu awans społeczny. Pokazujemy rzeczywistość, w jakiej funkcjonował, wybory, jakich dokonywał, ale nie chcemy ich oceniać z dzisiejszej perspektywy. Myślę, że oglądamy stosunek Jurka do systemu, ale nie w sposób narzucający. Tylko tak, żeby dać widzom przestrzeń dla własnych wniosków. Nic nie jest czarno-białe. Ale powiedzmy szczerze - Jurek miał cechy narcystyczne, był egocentrykiem. Po powrocie z Igrzysk w Tokio, kiedy zobaczył inny świat, sława zaczęła uderzać mu do głowy, powoli stawał się legendą i nie był do końca zadowolony z tego, co ma, jak żyje jego rodzina. Był przekonany, że pewne rzeczy mu się po prostu należą.

PAP Life: Ten egocentryzm bardzo mocno odbija się na relacjach z żoną. Pod przykrywką treningów, kariery, medali myślał tylko o sobie.

T.W.: Myślę, że Jurek realizując siebie, nie zastanawiał się nad tym, czy zaniedbuje Helenę i syna. Raczej żył w przekonaniu, że wszystko jest po to, żeby jego rodzinie żyło się lepiej. Kiedy dotarło do niego, że ich krzywdzi, nie mógł w to uwierzyć. Przecież on niczego nie robił specjalnie. Z dzisiejszej perspektywy ten film może pokazuje relacje damsko-męskie w sposób niepoprawny, wręcz szowinistyczny, ale to też jest jakaś wizytówka tamtych czasów.

PAP Life: Ale może też jest tak, że jeśli jedna osoba w związku jest gwiazdą, to ta druga musi się trochę wycofać, iść na kompromisy. W twoim związku to ty robisz teraz większą karierę niż Malwina (Buss, aktorka, partnerka Tomasza Włosoka). Miałeś taki moment, że zaszumiało ci w głowie?

T.W.: Nie mnie chyba to oceniać. Malwina mówi, że jeszcze mi nie odbiło, a ja jej wierzę. Bez wątpienia potrafi sprowadzić mnie na ziemię (śmiech). Oboje wykonujemy ten sam zawód, który też nie do końca od nas zależy, tylko od tych, którzy nas w tych filmach obsadzają. Myślę, że warto zachować zdrowy dystans do tego, co się w danej chwili wokół nas dzieje.

PAP Life: Pasją Heleny Kulej był taniec. W filmie oglądamy całkiem niezłe układy choreograficzne, które wykonujesz z Michaliną Olszańską. Lubisz tańczyć?

T.W.: Szczerze mówiąc, po pierwszych zajęciach z tańca, myślałem, że sobie daruję, bo wydawało mi się to kompletnie nie do opanowania. Nie miałem żadnych podstaw, nigdy nie chodziłem na lekcje tańca, nie ćwiczyłem kroków. Ale te tańce w filmie raczej polegały na jakimś wyczuciu rytmu i ewentualnym wspólnym znalezieniu się w tym. Chociaż boks i taniec jednak coś łączy.

PAP Life: Co?

T.W.: Praca nóg.

PAP Life: Taniec czy boks był dla ciebie trudniejszy?

T.W.: Chyba połączenie tych wszystkich elementów. Z jednej strony - analiza bohatera, wchodzenie w jego głowę, tego, co mógł myśleć, czuć. Z drugiej - musiałem się skupić na budowaniu sylwetki, potem doszły intensywne treningi bokserskie, taniec. Od momentu, kiedy wygrałem casting, do rozpoczęcia zdjęć minęło sporo czasu. Od produkcji dostałem rok na przygotowania. To był ogromny komfort. Ale to nie będzie żadna kokieteria, kiedy powiem, że ta rola bardzo dużo mnie kosztowała. Chociażby sekwencje walk, igrzyska, derby, mistrzostwa Polski. Kręciliśmy praktycznie w jednym bloku 10-dniowym. Tak więc to nie były trzy rundy po trzy minuty tylko system 12-godzinny, w którym trzeba było walczyć w tym ringu.

PAP Life: Niedawno miał premierę film „Bokser” (Netflix), który też opowiada o karierze boksera w czasach PRL-u, o tym, jaki wpływ miała na relacje w jego małżeństwie, o trudnych wyborach i konsekwencjach. Oglądałeś go?

T.W.: Tak, widziałem. Widocznie taka energia krąży w kosmosie. Wiedziałem, że ten film powstaje równolegle. My się bardzo dobrze znamy z Erykiem (Eryk Kulm, aktor, tytułowy bokser - red.), mogliśmy bez opisywania swojego stanu, wspierać się w momentach kryzysowych. Obaj wiedzieliśmy, co to znaczy zagrać tego typu postać. Nawet się cieszę, że przechodziliśmy przez to razem.

PAP Life: Dalej trenujesz boks?

T.W.: Mniej, bo dużo pracuję, ale chyba boks już ze mną zostanie na dłużej.

PAP Life: Boks kształtuje sylwetkę, a za chwilę możesz dostać propozycję, która będzie od ciebie wymagała kompletnie innych warunków fizycznych.

T.W.: Bardzo bym chciał dostać taką rolę. Przygotowując się do zdjęć, trenowałem fanatycznie. Natomiast teraz robię to rekreacyjnie, nie z taką systematycznością i determinacją. Więc pewnie nie ma to już takiego wpływu na ciało, raczej je wzmacnia i uspokaja głowę.

PAP Life: Jesteś już w zdjęciach do kolejnego projektu. Co zostanie z tobą z tej filmowej podróży, jaką była rola Jerzego Kuleja?

T.W.: Żeby się nie zatracić w życiu i wiedzieć, co jest priorytetowe. I żeby walczyć o marzenia, ale nie kosztem innych. (PAP Life)

Rozmawiała Iza Komendołowicz

ikl/ag/ep/

Tomasz Włosok ma 34 lata. Ukończył wydział aktorski w PWST w Krakowie (2016). W tym samym roku zadebiutował na dużym ekranie w filmie Macieja Pieprzycy „Jestem mordercą”. Za rolę „Waldena” w filmie „Jak zostałem gangsterem. Historia prawdziwa” został nagrodzony na Festiwalu Filmów Fabularnych, a za główną rolę w filmie „Piosenki o miłości” był nominowany do nagrody im. Zbyszka Cybulskiego. W filmie Agnieszki Holland „Zielona granica” (2023) zagrał strażnika granicznego, co przyniosło mu nagrodę im. Zbyszka Cybulskiego oraz nominację do Orła za najlepszą główną rolę męską. W filmie Xawerego Żuławskiego „Kulej. Dwie strony medalu” (premiera 11 października) wcielił się w tytułową rolę Jerzego Kuleja. Jego partnerką jest Malwina Buss, aktorka, z którą ma córkę Jagodę.