Kaja Kallas: UE powinna sprzedać wspólne obligacje, by wzmocnić europejską obronność

2024-02-19 09:52 aktualizacja: 2024-02-19, 12:06
Premier Estonii Kaja Kallas, fot. PAP/EPA/OLIVIER MATTHYS
Premier Estonii Kaja Kallas, fot. PAP/EPA/OLIVIER MATTHYS
Unia Europejska powinna pracować nad planem emisji euroobligacji o wartości 100 mld euro, żeby pobudzić przemysł obronny kontynentu, a w międzyczasie zrobić więcej, aby dostarczyć broń Ukrainie - powiedziała w wywiadzie dla agencji Bloomberg premier Estonii Kaja Kallas.

Premier zaznaczyła, że kolejna Komisja Europejska, wyłoniona po czerwcowych wyborach do Parlamentu Europejskiego, powinna przyjąć podobne, wspólnotowe podejście do bezpieczeństwa, jakie przyjęła obecna komisja zajmując się walką z pandemią Covid-19.

"Znaleźliśmy się w momencie, w którym musimy więcej inwestować i sprawdzić, co możemy zrobić razem. Obligacje, które byłyby emitowane indywidualnie, byłyby zbyt małe" - oceniła premier Estonii. "Euroobligacje mogłyby mieć zatem znacznie większy wpływ" - dodała.

Pomysł rozważenia możliwości wspólnego zaciągania pożyczek w celu zwiększenia zdolności obronnych kontynentu poparli: prezydent Francji Emmanuel Macron i przewodniczący Rady Europejskiej Charles Michel. Bardziej oszczędne kraje, takie jak Holandia i Niemcy, będą prawdopodobnie mniej chętne - ocenił Bloomberg.

Komentując sprawę pakietu pomocy dla Ukrainy, która trafiła do kontrolowanej przez Partię Republikańską Izby Reprezentantów USA, Kallas przyznała, że "ma wrażenie, że biorąc udział w Monachijskiej Konferencji Bezpieczeństwa, mogą lepiej zrozumieć (amerykańscy prawodawcy - PAP), o co toczy się gra".

Mimo to - podkreśliła Kallas - UE powinna podjąć inne, szybsze kroki, aby pomóc Ukrainie, koncentrując się jednocześnie na rozwoju przemysłu obronnego i zabezpieczaniu długoterminowych kontraktów na dostawy, w tym poprzez zawieranie ich na całym świecie.

Premier Estonii zauważyła, że w przypadku niektórych krajów zagrożenie stwarzane przez Rosję jest nadal głównie przedmiotem debaty intelektualnej. "Słowami rozumieją i wspierają, ale w czynach nie robią tak wiele, ponieważ tak naprawdę nie czują, że stanowi to aż takie zagrożenie" - oświadczyła.(PAP)

sma/