Kaja Kallas: w latach zimnej wojny na obronę wydawano 6 proc. PKB, dziś trwa wojna gorąca

2024-02-27 15:12 aktualizacja: 2024-02-27, 17:21
Kaja Kallas i prezydent Francji Emmanuel Macron, fot. PAP/EPA/YOAN VALAT
Kaja Kallas i prezydent Francji Emmanuel Macron, fot. PAP/EPA/YOAN VALAT
W latach zimnej wojny niektóre państwa wydawały na obronność nawet 6 proc. PKB. Dziś jednak mamy do czynienia z wojną gorącą - zauważyła w wywiadzie udzielonym dziennikowi "Le Monde" premier Estonii Kaja Kallas.

"Jesteśmy zjednoczeni w tej kwestii już dwa lata. Zgadzamy się, że największym bezpośrednim zagrożeniem dla NATO jest Rosja" - podkreśliła estońska premier. "Gdy Rosja zaatakowała w 2022 roku Ukrainę, pomyślałam, że wszyscy członkowie NATO zwiększą wydatki na obronność. Tak się jednak nie stało" - dodała Kallas.

"Europejczycy muszą kontynuować dostawy broni (na Ukrainę), ponieważ smutna prawda o wojnie jest taka, że zwycięża ten, kto ma najwięcej amunicji. Kraje wspierające Ukrainę mają budżety obronne znacznie wyższe niż Rosja, więc jakie są przeszkody, które uniemożliwiają nam dostarczenie tego, czego potrzebują Ukraińcy? Co więcej możemy zrobić?" - pytała retorycznie premier Estonii.

Zaznaczyła, że "niektóre kraje nie zrobiły dość wiele". "Musimy za wszelką cenę uniemożliwić Rosji zwycięstwo. Jest kilka rzeczy, których powinniśmy nauczyć się z lat trzydziestych XX wieku: musimy powstrzymać agresora, kiedy tylko możemy, bo kiedy atak mu się opłaci, stanowi zachętę do popełnienia innych" - ostrzegła Kallas.

W Paryżu odbyły się w poniedziałek wielostronne rozmowy plenarne poświęcone wojnie w Ukrainie i wsparciu dla tego kraju. Premier Kallas podziękowała na platformie X prezydentowi Francji Emmanuelowi Macronowi za "zorganizowany w samą porę szczyt".

"Sygnał jest jasny: musimy robić więcej i szybciej. Nasza propozycja polega na tym, żeby przeznaczać na rzecz wsparcia militarnego Ukrainy 0,25 proc. PKB państw sojuszniczych" - napisała premier Estonii.

 

Z Tallina Jakub Bawołek (PAP)

sma