Jak opisał, skok próbny przed środowymi zawodami na słynnym obiekcie Bergisel był podobny do próby z wtorkowych kwalifikacji i nieco zbyt agresywny. Kolejny, czyli w pierwszej serii, był - według niego - OK, ale bez pełnej mocy.
"A ten ostatni był taki 'puszczony'. Nie było nic do stracenia, więc 'poszło od serca'" - tłumaczył na antenie Eurosportu.
Trzykrotny mistrz olimpijski po pierwszym skoku na 121,5 m był na półmetku rywalizacji 20., a finałowe 130 m pozwoliło mu awansować aż o dziewięć pozycji i zaowocowało najlepszym wynikiem w sezonie.
Po konkursie nie ukrywał, że wciąż szuka automatyzmu w swoich występach.
"Staram się jak najmniej kontrolować skoki i skupić na jednej konkretnej rzeczy, którą chcę zrobić, ale nie da się w ogóle nie kontrolować skoków" - zaznaczył.
Nie ukrywał, że ma nadzieję, że krok po kroku będzie się zbliżał do najlepszych i jeszcze będzie mu dane w tym sezonie w pełni cieszyć się ze swoich osiągnięć.
"Na razie jednak twardo stąpam po ziemi, staram się pracować w spokoju, w ciszy. Nic więcej nie zrobię" - podsumował.
36-letni Stoch jest najwyżej sklasyfikowanym z biało-czerwonych w 72. edycji Turnieju Czterech Skoczni - przed ostatnim konkursem w austriackim Bischofshofen zajmuje 15. miejsce. Prowadzi walczący o trzecie zwycięstwo w tej imprezie Japończyk Ryoyu Kobayashi.(PAP)
mmi/