Szef ukraińskiego IPN Anton Drobowycz pod koniec października powiedział PAP, że Ukraina powinna uwzględnić polskie oczekiwania i wydać zgodę na prowadzenie prac poszukiwawczych. Jednak skrytykował brak reakcji Polski na prośby dotyczące odnowienia zdewastowanych ukraińskich grobów.
Dodał, że zwrócił się do polskich władz o informacje, gdzie chcą przeprowadzić prace.
💬 W sprawie ekshumacji Ukraina nie traktuje nas jako partnera w przeciwieństwie do Niemiec, pozwalając na ekshumacje żołnierzy Wehrmachtu - powiedział @NawrockiKn z @ipngovpl
— Adrian Kowarzyk (@AdrianKowarzyk) November 5, 2024
🎥cała rozmowa na https://t.co/gGhW95RytJ@PAPInformacje pic.twitter.com/aOCNub2sTJ
Nawrocki we wtorek w Studiu PAP pytany o te słowa powiedział, że IPN od 2020 r. wysłał 9 wniosków z prośbą o rozpoczęcie ekshumacji, z których ostatni przekazano w lutym br. Wnioski dotyczyły w sumie 65 lokalizacji. Jak podkreślił, w większości przypadków strona ukraińska nie udzieliła żadnej odpowiedzi, bądź odpowiedź była negatywna. Według Nawrockiego, jest to "regularna blokada ekshumacji". Jak dodał, IPN nie brakuje konsekwencji w działaniu. Zadeklarował, że w lutym Instytut kolejny raz ponowi swój wniosek.
"Anton Drobowycz regularnie rozmiękcza, rozciąga kwestie ekshumacji. Wyłącznie zgoda władz Ukrainy, prezydenta Zełenskiego może spowodować, że rozpoczniemy ekshumacje na Wołyniu. Drobowycz odgrywa pewną rolę administracyjną, nie mając wpływu na to, czy ta zgoda będzie czy nie" - podkreślił.
Zdaniem Nawrockiego strona ukraińska nie chce zająć się tą kwestią i nie traktuje w tej sprawie Polski jako partnera - w przeciwieństwie do Niemiec. Podkreślił, że między Niemcami a Ukrainą realizowane jest porozumienie, na podstawie którego przeprowadzane są ekshumacje żołnierzy Wehrmachtu. "Ukraina traktuje Niemców jako partnera, a Polaków w tym kontekście nie jako partnera, a support do wielu działań: społecznych, finansowych, wojskowych, militarnych" - ocenił prezes Instytutu Pamięci Narodowej.
Jak zaznaczył, polskie wnioski o ekshumacje są wciąż aktualizowane i nie dotyczą one jedynie rzezi wołyńskiej, ale również żołnierzy Wojska Polskiego poległych w 1939 r. czy w czasie wojny z bolszewikami w 1920 r. Dodał, że w tych przypadkach nasze wnioski również są odrzucane.
Nawrocki zadeklarował, że strona polska ma zarówno środki finansowe, zasoby ludzkie i technologiczne do przeprowadzenia ekshumacji i nie oczekuje od strony ukraińskiej niczego ponad zgody na przeprowadzenie prac.
💬 Szef ukaińskiego IPN regularnie zmiękcza, rozciąga kwestie ekshumacji. Wyłącznie zgoda władz Ukrainy, prezydenta Zełenskiego może spowodować, że rozpoczniemy ekshumacje na Wołyniu - powiedział @NawrockiKn z @ipngovpl
— Adrian Kowarzyk (@AdrianKowarzyk) November 5, 2024
🎥cała rozmowa na https://t.co/gGhW95RytJ@PAPInformacje pic.twitter.com/npJPtExcH4
Polskę i Ukrainę od wielu lat różni pamięć o roli Organizacji Ukraińskich Nacjonalistów i Ukraińskiej Powstańczej Armii, która w latach 1943-45 dopuściła się ludobójczej czystki etnicznej na ok. 100 tysiącach polskich mężczyzn, kobiet i dzieci. O ile dla polskiej strony była to godna potępienia zbrodnia ludobójstwa (masowa i zorganizowana), o tyle dla Ukraińców był to efekt symetrycznego konfliktu zbrojnego, za który w równym stopniu odpowiedzialne były obie strony. Dodatkowo Ukraińcy chcą postrzegać OUN i UPA wyłącznie jako organizacje antysowieckie (ze względu na ich powojenny ruch oporu wobec ZSRS), a nie antypolskie.
W latach 2017-2024 IPN wystosował do organów ukraińskiej administracji 9 oficjalnych wniosków ogólnych, które obejmowały uzgodnienie możliwości prowadzenia prac poszukiwawczych i ekshumacyjnych łącznie w 65 lokalizacjach (miejsca powtarzały się w związku z koniecznością ponawiania wniosków). Część z nich została rozpatrzona pozytywnie i przeprowadzone zostały prace, w innych miejscach nie wyrażono zgody na prace, niektóre wnioski pozostały bez odpowiedzi.
Ze względu na demontaż pomnika UPA w Hruszowicach w kwietniu 2017 r. ówczesny szef UIPN Wołodymyr Wiatrowycz oświadczył, że "w związku z brakiem reakcji władz Polski na niszczenie znajdujących się na jej terytorium ukraińskich miejsc pamięci narodowej, wstrzymuje legalizację polskich upamiętnień na Ukrainie". IPN w Kijowie zainicjował wówczas wstrzymanie wydawania pozwoleń na prace poszukiwawcze miejsc pochówków i porządkowanie oraz tworzenie polskich miejsc pamięci na Ukrainie". Ukraina przeprowadziła samodzielnie prace w Łucku, w związku z ujawnieniem masowej mogiły z ludzkimi szczątkami w miejscu pochówku ofiar NKWD, gdzie znajdują się również szczątki Polaków. 18 kwietnia 2017 r. wnioskował o to polski IPN.
Prezes IPN: w Polsce pozostało ok. 20 dużych obiektów sowieckiej propagandy
W Polsce pozostało ok. 20 dużych obiektów sowieckiej propagandy, które nierzadko znajdują się w centrach miast. Niestety, niektórzy samorządowcy są przywiązani do sowieckich pomników - powiedział w Studiu PAP prezes IPN Karol Nawrocki.
Nawrocki we wtorek w Studiu PAP pytany o postępy w dekomunizacji przestrzeni publicznej i to ile jeszcze pozostało w Polsce dużych pomników komunizmu odpowiedział: "Liczymy, że pozostało jeszcze ok. dwudziestu takich obiektów propagandy". Dodał, że pomniejszych elementów, takich jak np. tablice, które nierzadko można spotkać w lasach - z całą pewnością są setki.
💬 W Polsce pozostało ok. 20 dużych obiektów sowieckiej propagandy, głównie pomników. Niektóre są w centrach miast: Olsztyna czy Rzeszowa - powiedział @NawrockiKn z @ipngovpl
— Adrian Kowarzyk (@AdrianKowarzyk) November 5, 2024
🎥cała rozmowa na https://t.co/gGhW95RytJ@PAPInformacje pic.twitter.com/i17D3W5tyF
"One oczywiście także podlegają dekomunizacji, ale dla nas najważniejsze są te obiekty sowieckiej propagandy, które znajdują się w centrach miast, jak w Olsztynie czy w Rzeszowie" - powiedział.
Jak zauważył prezes Instytutu Pamięci Narodowej, nierzadko lokalizacje, w których znajduje się taki pomnik, stają się miejscem spotkań, przysięgi harcerzy czy innych ceremonii w udziałem młodzieży, przez co przez kolejne dekady mogą oni "utożsamiać z pomnikiem żołnierza z sowiecką pepeszą". "To jest tego typu mechanizm edukacyjny, który trudno później zagospodarować w procesie edukacji" - dodał.
Nawrocki podkreślił, że finanse oraz same prace związane z usuwaniem takiego pomnika IPN bierze na siebie, jednak problem tkwi w niektórych samorządowcach, którzy w jego ocenie "niestety przywiązani są do obiektów sowieckiej propagandy".
"Przecież mamy w Polsce samorządowców, którzy wywodzą się z partii komunistycznej czy ze środowisk postkomunistycznych i współtworzą te środowiska" - powiedział.
IPN od lat apeluje do samorządów o usunięcie z przestrzeni publicznej wszelkich nazw i symboli wciąż upamiętniających osoby, organizacje, wydarzenia bądź daty symbolizujące komunizm. Powołuje się na realizację ustawy z 1 kwietnia 2016 r. o zakazie propagowania komunizmu lub innego ustroju totalitarnego. (PAP)
Rozmawiał Adrian Kowarzyk
amk/ par/ jpn/kgr/