Kijów bez światła: poranne śpiewy ptaków zagłuszają agregaty prądotwórcze [NASZE WIDEO]

2024-06-07 16:17 aktualizacja: 2024-06-08, 13:57
Kijów. Fot. PAP/Vladyslav Musiienko
Kijów. Fot. PAP/Vladyslav Musiienko
W stolicy Ukrainy, Kijowie, gdzie mieszkańcy wielu domów nie mają światła nawet po 20 godzin na dobę, poranne śpiewy ptaków zagłusza warczenie agregatów prądotwórczych. Drastyczne limity zużycia prądu władze wprowadziły w wyniku rosyjskich ataków na elektrownie.

"W ostatnich dniach miałem światło tylko przez trzy godziny dziennie. Gdy je włączają, całą rodziną rzucamy się do gniazdek - z telefonami, powerbankami i innymi gadżetami, które trzeba szybko naładować. Gotujemy na turystycznej kuchence gazowej. Powoli się przystosowujemy" – powiedział PAP Maksym, który mieszka na obrzeżach miasta.

Awaryjne wyłączenia prądu zdarzały się w Ukrainie już i w 2022, i w ubiegłym roku. W ostatnim czasie Rosja nasiliła jednak uderzenia w infrastrukturę energetyczną z użyciem dronów i rakiet. Kijów, który do niedawna był oświetlony jak na europejską stolicę przystało, wieczorami pogrąża się teraz w ciemnościach.

"Jeszcze na początku wojny kupiłem agregat przez znajomych w Polsce. Kiedy zaczęły się problemy z prądem, ich ceny w Ukrainie oszalały. Gdy przywieźli mi go do Kijowa, wciągnąłem go na szóste piętro, postawiłem na balkonie i skonstruowałem rurę wydechową, żeby nie zatruć się dymem. Jest to pewnie niezgodne z przepisami, ale widzę takie agregaty u wielu sąsiadów w moim domu" - wyznał Andrij, który mieszka w dzielnicy Obołoń.

Wszystkie moce produkcji prądu, pochodzące z nieuszkodzonych dotąd przez rosyjskich okupantów elektrowni, kierowane są na utrzymanie działalności ważnej infrastruktury. Zasilane są przede wszystkim szpitale, elektryczne sieci transportowe i niezbędne dla funkcjonowania państwa instytucje.

Nie mam prądu

Ograniczenia w dostawach energii boleśnie uderzają w mały biznes. W sklepiku w centrum Kijowa dwaj żołnierze chcą zamówić ciepłe kanapki i kawę. "Nic z tego, chłopaki. Nie mam prądu, grill nie działa, kawy też nie będzie. A jeżeli chcecie coś kupić, to przygotujcie gotówkę, bo terminal też wyłączony" – ostrzegła sprzedawczyni.

W 20-piętrowych apartamentowcach na lewym, wschodnim brzegu przecinającego Kijów Dniepru, nie działają windy. "Mieszkam na piątym piętrze i nawet nie wsiadam do windy w obawie, że zatrzyma się między piętrami i utkwię tam na kilka godzin w oczekiwaniu na pomoc" – powiedziała Hanna, idąca z takiego budynku na pobliską stację metra Sławutycz.

Jest dziennikarką, która pracuje z domu, ale przez brak prądu po kilka razy dziennie zbiega do kawiarni przy metrze, gdzie przynajmniej ma internet. "Zamówiłam internet u dostawcy, który zapewnia, że jego sieć będzie działała nawet przy wyłączeniu prądu. Ale zainstalują mi go dopiero za jakieś dwa tygodnie. Tak długo trzeba czekać w kolejce" – podkreśliła.

Nieczynne windy sprawiają, że osoby starsze i niepełnosprawne skazane są na zamknięcie w mieszkaniach. "Martwię się o swoją 80-letnią mamę, która mieszka na ósmym piętrze i nie może wychodzić z domu. Jak nie ma światła, to nie ma windy, nie ma ciepłej wody, nie ma nic. Dobrze, że jest gaz, to zimą będzie mogła choć trochę się ogrzać. Zima jednak będzie trudna" – obawia się Wiktor z oddalonej od centrum Kureniwki.

Mieszkańcy Kijowa, którzy wracają z pracy wiedzą, że o braku światła poinformuje ich buczenie agregatów. Narasta ono wraz z nadejściem wieczornych ciemności. "Nie da się uciec przed tym nieznośnym hałasem, szczególnie, że mieszkam w sąsiedztwie dwóch restauracji. To taki dodatek do naszych codziennych stresów, które wszyscy odczuwamy od ponad dwóch lat trwania tej wojny" – dodał mężczyzna.

Kijowianie starają się jednak zachować optymizm. Wierzą, że problemy dotyczące energetyki to jeden z elementów wojny, z którym muszą sobie poradzić - tak jak żołnierze broniący ich przed agresją Rosji na froncie.

"Dziś mam rozmowę o pracę w dużej, znanej firmie i idę na nią w niewyprasowanym ubraniu. Co mam zrobić?" – wyznała Ołena, spotkana na głównej ulicy Kijowa, Chreszczatyku.

"Doczekaliśmy się czasów, w których nawet wymięta koszula pod garniturem jest świadomą pozycją obywatelską. To znak, że nie ugniemy się przed Rosją" – zapewnił PAP towarzyszący jej Witalij.

Z Kijowa Jarosław Junko, Iryna Hirnyk (PAP)

gn/