Ks. Isakowicz-Zaleski: w chorobie nie można się poddać

2023-04-10 07:11 aktualizacja: 2024-01-09, 12:45
Ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski. Fot. PAP/Łukasz Gągulski
Ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski. Fot. PAP/Łukasz Gągulski
W chorobie ważna jest duchowa mobilizacja, wiara w sens leczenia, nie można się poddać, bo jeśli zwątpimy w wyzdrowienie, to sam system opieki zdrowotnej nie pomoże – powiedział PAP ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski, który zmaga się z nowotworem złośliwym prostaty.

Krakowski duchowny obrządku łacińskiego i ormiańskiego, działacz opozycyjny w czasach PRL, publicysta, jest w trakcie leczenia hormonalnego. Ten etap terapii zakończy w połowie kwietnia. Następnie rozpocznie radioterapię. "To dzięki Marii Skłodowskiej-Curie cała ludzkość może korzystać z radioterapii. Polska naukowiec przyczyniła się do rozwoju tej metody leczenia" – uśmiecha się ks. Isakowicz-Zaleski.

Jeżeli radioterapia nie zwalczy choroby, to konieczna będzie chemioterapia. Operacja nie jest możliwa ze względu na wszczepione stenty w aorcie.

Ksiądz przyznał, że odczuwa negatywne skutki hormonoterapii – m.in. dokuczają mu problemy z koncentracją, senność i zmęczenie. Nie może prowadzić samochodu.

Na razie choroba nie daje przerzutów. Zdaniem księdza jest dużo szans na wyleczenie, ale – jak zauważył, powołując się na lekarzy – każdy organizm jest inny, u każdego choroba i leczenie przebiegać mogą inaczej.

Ks. Isakowicz-Zaleski: uważam, że warto walczyć, by nie stać się zniedołężniałym. Dopóki jest szansa na leczenie, to trzeba się leczyć

"Uważam, że warto walczyć, by nie stać się zniedołężniałym. Dopóki jest szansa na leczenie, to trzeba się leczyć" – podkreślił, przypominając sobie zalecenia lekarza, że trzeba wierzyć w powrót do zdrowia, być optymistą.

"Ważna jest duchowa mobilizacja, wiara w sens leczenia, nie można się poddać, bo jeśli zwątpimy w wyzdrowienie, to sam system opieki zdrowotnej nam nie pomoże" – powiedział ksiądz Isakowicz-Zaleski.

Jego zdaniem polski system opieki zdrowotnej pozostawia sporo do życzenia. "Od 1990 roku nastąpiło wiele dobrych przemian, ale z obserwacji, a teraz z autopsji, mogę powiedzieć, że jest problem w służbie zdrowia. To nie problem wykształcenia czy podejścia lekarzy, ale to problem systemowy. System jest zatkany jak rura wodociągowa" – ocenił duchowny, który od 1983 do 1991 r. był kapelanem, w 1988 r. kapelanem strajku w Hucie im. Lenina w Krakowie.

Kiedy rozpoczynał leczenie nowotworu, to w kolejce do lekarza spotkał mnóstwo pacjentów. Stali oni nawet po kilka godzin na korytarzach, bo brakowało krzeseł.

"To osoby często zagubione, nie wiedziały, co robić" – mówił. "Żenującymi" ocenił terminy wizyt lekarskich – próbując się zapisać na kolejną wizytę do specjalisty, usłyszał termin 2-3 miesiące albo za pół roku. Ktoś powiedział mu, że termin może się zwolni, jeżeli ktoś wypadnie z kolejki, czyli umrze albo pójdzie do prywatnej przychodni.

Niestety – zauważył duchowny – prawdą jest, że jeżeli nie ma się pieniędzy lub znajomości, to leczenie jest utrudnione. "Obywatel, który płaci składki, często nie ma innej alternatywy jak wizyta prywatna lub znajomości" – zwrócił uwagę ks. Isakowicz-Zaleski.

Duchownemu w czasie choroby towarzyszy także refleksja o tym, jak ważne są relacje z innymi, aby mieć wokół siebie ludzi, którzy pomogą w załatwieniu prostych, codziennych spraw.

Ks. Isakowicz-Zaleski: nowotwór może dotknąć każdego

"Nowotwór może dotknąć każdego" – podkreślił ksiądz. Mając w pamięci słowa jednego z lekarzy o słabej profilaktyce wśród osób młodych i w wieku średnim, ks. Isakowicz-Zaleski zaapelował o kontrolowanie swojego stanu zdrowia. Duchowny szczególnie zwrócił się do mężczyzn, aby przełamać opory psychiczne przed wizytą u lekarza i przed badaniami.

U ks. Isakowicza-Zaleskiego nowotwór został wykryty przypadkiem. Na dodatkowe badania poszedł, ponieważ miał złe wyniki innych badań.

Jak wspomina, zdiagnozowanie nowotworu było dla niego dużym zaskoczeniem. Od blisko 40 lat pomaga niepełnosprawnym i potrzebującym w Fundacji im. Brata Alberta, której jest współzałożycielem i prezesem.

"Patrzyłem na zgony, długotrwałe terapie podopiecznych. Teraz sam jestem poważnie chory i nasuwają się pytania o rzeczy podstawowe: Po co jest życie? Co będzie po tym życiu?" – powiedział ks. Isakowicz-Zaleski.

Wcześniej tak głębokie refleksje towarzyszyły księdzu 12 lat temu, kiedy trafił do szpitala na operację tętniaka i wszczepienia stentów do aorty.(PAP)

Autor: Beata Kołodziej

dsk/