W rozmowie z siecią włoskich dzienników lokalnych kardynał Pizzaballa podkreślił po powrocie do Jerozolimy z Watykanu: „Ziemia Święta jest ziemią pielgrzymek, jest ich bardzo dużo. To, co się wydarzyło, było jak wybuch wulkanu; nikt nie mógł tego przewidzieć”.
„Są tu tysiące pielgrzymów, nie tylko włoskich. Niektórzy są uwięzieni, bo lotniska są zamknięte. Inni chcą zakończyć pielgrzymkę. Dlatego miejsca święte pozostają otwarte, ale także z powodu zasadniczej kwestii: to są miejsca modlitwy, a tego trzeba najbardziej w tym momencie” - oświadczył łaciński patriarcha Jerozolimy.
W wywiadzie dla watykańskich mediów stwierdził zaś: „Przewidywało się wzrost przemocy, odczuwano to na całym terytorium; ale że na taką skalę i w takich formach, nawet z taką brutalnością, z takim barbarzyństwem – nikt tego nie przewidział”.
„To jednak stawia na stole sprawę, która została wcześniej odłożona na półkę. Trzeba uczciwie powiedzieć, iż kwestia palestyńska, którą wszyscy uważali za zakończoną, wcale nie została zamknięta” - zaznaczył kardynał Pizzaballa w rozmowie z Vatican News.
Dodał: „Tak długo, jak sprawa Palestyńczyków, ich przyszłość, wolność oraz godność nie będą brane pod uwagę w formach i kształtach potrzebnych dzisiaj, można mieć jasność, że perspektywy pokoju w Ziemi Świętej między Izraelem a Palestyną okażą się coraz trudniejsze”.
„Społeczność międzynarodowa musi ponownie spojrzeć na Bliski Wschód i kwestię palestyńsko-izraelską z większą uwagą niż w ostatnim okresie. A także musi ciężko pracować, aby spróbować uspokoić sytuację, aby doprowadzić strony do rozsądku poprzez mediacje, które niekoniecznie są publiczne, ponieważ te publiczne nigdy nie zadziałają” - ocenił łaciński patriarcha Jerozolimy.
Jak dodał, „potrzebujemy wsparcia, potrzebujemy potępienia wszelkich form przemocy, izolując tych, którzy chcą przemocy, ale jednocześnie należy pracować nad uspokojeniem sytuacji, ponieważ dopóki będzie przemawiać broń, nie będzie możliwości, by usłyszeć jakiekolwiek inne głosy". (PAP)
gn/