"Le Monde": nie jest pewne, czy przekazane Ukrainie F-16 zmienią przebieg wojny z Rosją

2024-08-05 12:10 aktualizacja: 2024-08-05, 13:38
F-16 na Ukrainie, fot. X/@ZelenskyyUa, screenshot
F-16 na Ukrainie, fot. X/@ZelenskyyUa, screenshot
Francuski dziennik "Le Monde" ocenia, że nie jest pewne, czy dostarczenie Ukrainie myśliwców F-16 zdoła zmienić przebieg wojny, ponieważ liczy się również wiele innych czynników, m.in. determinacja Zachodu, by dalej pomagać Ukrainie broniącej się przed Rosją.

"Jeśli F-16 mogą na przykład pozwolić Kijowowi na ataki na siły rosyjskie na lądzie dalej niż 900 km w głąb za linią frontu, to nie ma gwarancji, że byłyby w stanie szybko zneutralizować samoloty Moskwy, które od miesięcy wciąż zrzucają na Ukrainę niszczące bomby kierowane" - ocenia dziennik.

Według gazety obecnie, gdy mija nieco ponad rok od "niepowodzenia kontrofensywy" ukraińskiej na wschodzie i południu kraju, faktyczny stosunek sił między Rosjanami i Ukraińcami coraz bardziej otoczony jest "gęstą mgłą".

Wśród czynników, które wpływają na wojnę będącą - zdaniem "Le Monde" - konfliktem "na wyniszczenie", dziennik wymienia m.in. poziom zaangażowania Zachodu w długiej perspektywie po stronie Ukrainy.

"Le Monde" przytacza w szczególności opinię eksperta Jorisa Van Bladela z belgijskiego Królewskiego Instytutu Stosunków Międzynarodowych (Egmont). Przyznaje on, że "od kilku miesięcy stał się bardzo dużym pesymistą w kwestii Ukraińców", choć wiele zależy teraz od wyników wyborów prezydenckich w USA.

Ekspert ocenia, że obecny stan to "wojna na wyniszczenie" i że liczy się najbardziej to, kto będzie mógł "utrzymać się dłużej".

"Zasadniczym problemem dla krajów zachodnich jest to, że ponieważ Rosja ma broń nuklearną, to szczególnie delikatnym przedsięwzięciem staje się kontrolowanie eskalacji. Rosja słaba jest równie niebezpieczna jak Rosja, która staje się zbyt silna" - powiedział Van Bladel.

Wyraził przekonanie, że jest to "permanentny dylemat strategiczny" i ocenił, że "nie można Ukraińcom pomagać więcej niż do pewnej granicy".

 

Z Paryża Anna Wróbel (PAP)

sma/

Prasa