Lech Parell: patriotyzm jest punktem, gdzie możemy się spotkać [WYWIAD]

2024-08-20 07:11 aktualizacja: 2024-08-20, 11:27
Lech Parell. Fot. PAP/Piotr Polak
Lech Parell. Fot. PAP/Piotr Polak
Naszym zadaniem jest łączyć. Jest bardzo wiele momentów, kiedy możemy razem stanąć – chociażby nad Grobem Nieznanego Żołnierza, na Monte Cassino czy na Westerplatte. Patriotyzm jest punktem, gdzie możemy się spotkać - mówi PAP szef Urzędu do Spraw Kombatantów i Osób Represjonowanych Lech Parell.

PAP: Mija pół roku, od kiedy kieruje pan Urzędem do Spraw Kombatantów i Osób Represjonowanych. Co przez ten czas udało się osiągnąć?

Lech Parell: Wprowadzono w urzędzie kilka istotnych zmian organizacyjnych. Najważniejszą z nich jest stworzenie stanowiska Rzecznika Praw Strony. Jego zadaniem jest dbanie o oceny wniosków, szczególnie pod kątem możliwości naruszania praw naszych podopiecznych. Rozumiejąc specyfikę naszego urzędu, chcemy po prostu jeszcze dokładniej i wnikliwiej oceniać wnioski, które do nas spływają. Nie chcemy jednak mnożyć warunków formalnych i skomplikowanych procedur. Powinny być tylko tak skomplikowane, jak wymaga tego prawo.

Rzecznik ma się również przyglądać różnego rodzaju wnioskom, skargom czy sugestiom, które napływają do naszego urzędu, oraz proponować takie rozwiązania, które będą mogły pomóc naszym podopiecznym. A są to często osoby, które mają powyżej 80 lat, a nawet powyżej 90. W związku z tym mają problemy ze słuchem czy wzrokiem. Dlatego też musimy otoczyć ich szczególną troską.

Gdy te osoby stykają się z trudnymi prawniczymi sformułowaniami i wymaganiami, czują się zagubione. Naszym zadaniem jest więc tak prowadzić sprawy, żeby z jednej strony pozostać w zgodzie ze wszelkimi przepisami i ustawami, których musimy przestrzegać, ale z drugiej - tak prowadzić działania, aby nasi podopieczni nie czuli się przytłoczeni przez machinę urzędniczą. To zadanie jednak należy wykonywać stale, to nie jest coś, co w jakimś momencie się kończy.

PAP: Czy UdSKiOR rozważa włączenie do pomocy weteranom i kombatantom wolontariuszy?

L.P.: Wolontariat jest kolejną kwestią, na której bardzo mi zależy. Dlatego też chcę powołać koordynatora ds. współpracy z wolontariatem. Będzie to komórka w urzędzie, która również, przy współpracy z wolontariuszami, będzie miała za zadanie usprawniać obsługę naszych podopiecznych, a także pomagać im w załatwianiu doraźnych i niezbędnych spraw.

Jest dużo osób, które garną się do pomocy – harcerze, organizacje pozarządowe, ponadto w całej Polsce działają regionalne centra wolontariatu. To obszar, z którego chcielibyśmy czerpać.

PAP: Urzędowi zależy na tym, aby być jeszcze bliżej weteranów i kombatantów?

L.P.: Zdecydowanie tak! Chcemy ciągle o nich zabiegać. Mój gabinet jest otwarty dla wszystkich. Od pierwszego dnia urzędowania spotykam się ze wszystkimi, którzy o to poproszą. A czas oczekiwania na spotkanie ze mną jest tak krótki, jak tylko to możliwe.

PAP: Ale środowisko działaczy wydaje się podzielone, nie tylko jeśli chodzi o czas działalności w czasach komunizmu, ale również ze względu na współczesne podziały polityczne…

L.P.: Podziały będą zawsze, różnimy się przecież opiniami na wiele tematów, m.in. w ocenie dzisiejszego dnia, ale i historii. Naszym zadaniem jest jednak łączyć. Jest bardzo wiele momentów, kiedy możemy się spotkać i razem stanąć w ważnych miejscach pamięci – chociażby nad Grobem Nieznanego Żołnierza, na Polskim Cmentarzu Wojennym na Monte Cassino czy wkrótce pod pomnikiem Obrońców Wybrzeża na Westerplatte. Uważam, że patriotyzm jest punktem, gdzie możemy się wszyscy spotkać. Pod biało-czerwoną flagą każdy staje w wyprostowanej pozycji.

PAP: Kiedy rozmawialiśmy w kwietniu, mówił pan o problemach z potwierdzeniem statusu działaczki opozycji Danucie Wałęsie. W czerwcu poinformował pan, że udało się go potwierdzić. Czy w toku są inne podobne sprawy?

L.P.: Chciałbym zwrócić uwagę na określenie "potwierdzony", a nie "nadany". Może dla niektórych jest to nieistotna różnica, ale dla nas tak nie jest. My bowiem nie nadajemy statusu, jedynie go potwierdzamy. Oznacza to, że jeśli ktoś był działaczem, to faktycznie nim jest, bez względu na to, co taki czy inny urząd o tym sądzi. My jedynie potwierdzamy ten fakt, dzięki czemu działacze opozycji antykomunistycznej otrzymują określone przywileje.

Potwierdzenie statusu pani Danucie Wałęsie było ważnym wydarzeniem zarówno dla naszego urzędu, jak i dla mnie osobiście. Pokazuje to, że kierowany przeze mnie urząd stawia sobie za cel bycie całkowicie apolitycznym. Nie dopuszczę do sytuacji, aby wnioski kierowane do naszego urzędu były rozpatrywane w stronniczy sposób – czy to ulgowo, czy surowo. Chcemy zachować obiektywizm.

Nie wyobrażam sobie sytuacji, żebym mógł odmówić potwierdzenia statusu działacza komuś, do kogo w sensie politycznym jest mi dzisiaj trochę dalej lub kto reprezentowałby inne środowisko polityczne w latach walki z komuną. Musimy kierować się wyłącznie przesłankami, które wynikają z ustawy. A jedną z najistotniejszych przesłanek jest - jak głosi sama ustawa - "działalność przez okres co najmniej 12 miesięcy na rzecz niepodległego bytu państwa polskiego", za którą groziła odpowiedzialność karna.

PAP: A jak wyglądają prace nad zmianą ustawy o działaczach opozycji antykomunistycznej oraz osobach represjonowanych z powodów politycznych?

L.P.: W tej sprawie ciągle odbywają się spotkania, zgłaszane są różnego rodzaju postulaty. Będziemy te kwestie procedować. Potrzebujemy jednak jeszcze kilku miesięcy na to, żeby te dane zebrać. Często uważa się, że proces pisania czy nowelizowania ustawy polega na tym, że siada grupa kilku prawników i sporządza przepisy. A jest to dopiero ostatni etap. Najważniejszą sprawą jest bowiem konsultowanie różnych zapisów z odpowiednimi środowiskami i to zajmuje najwięcej czasu.

Wiemy już, że w wielu sprawach zdania są podzielone. Składając wniosek o nowelizację czy podejmując próbę nowelizacji, musimy mieć przekonanie, że działamy w interesie z jednej strony szeroko pojętego środowiska kombatanckiego, a z drugiej – w interesie kraju. Tak to właśnie postrzegam. Dobro kombatantów jest dobrem kraju, a kombatanci są dobrem narodowym.

PAP: Jak pana zadaniem powinna być prowadzona polityka historyczna?

L.P.: W taki sposób, aby bohaterowie, których upamiętniamy, nas łączyli. Każdy ma prawo wspominać swoich bohaterów i nikt nikomu z tego powodu nie robi żadnych trudności.

Natomiast jeżeli do upamiętnienia bierze się państwo czy urzędy, to są zobowiązane do tego, aby wybierać takich bohaterów, którzy mogą świecić przykładem. Czyny, za które chcemy ich upamiętniać, powinny być jednoznacznie pozytywne. Najlepiej, aby osoby i ich dokonania były znane i swobodnie przedyskutowane przez historyków.

PAP: Mówi pan o niekontrowersyjnych bohaterach. Tymczasem dzisiaj trudno wskazać postaci ze spiżu i bez rys…

L.P.: Rysy faktycznie można znaleźć i na ludziach świętych. Uważam jednak, że w ocenach należy kierować się umiarkowaniem. Mam na myśli to, że nie należy kreować zbyt bezkrytycznie i na siłę nowych bohaterów i warto zachować powściągliwość przy strącaniu z piedestałów. Rysy nie muszą przekreślać danej osoby. Józefa Piłsudskiego słusznie honorujemy za wielki wkład w odzyskanie niepodległości mimo kontrowersji związanych np. z zamachem majowym czy utworzeniem obozu w Berezie Kartuskiej.

Ważne jest, aby szukać tego, co łączy, nie budować nowych linii podziału.

PAP: Czy formy rocznicowych uroczystości nie powinny jednak mieć mniej sztywnej, pompatycznej formy?

L.P.: Ja sam od ponad 20 lat jestem organizatorem uroczystości w rocznicę odzyskania niepodległości, które mają bardzo spontaniczny charakter. 11 listopada w Gdańsku odbywa się Parada Niepodległości. Są to uroczystości radosne, mało sformalizowane, a jednocześnie bardzo patriotyczne, gdy idzie o treść. Bierze w nich udział 25-30 tys. osób.

Jednak potrzebujemy przecież różnych form obchodów. Uroczysta celebracja z udziałem Wojska Polskiego, z modlitwami wielu wyznań, z przemówieniami przedstawicieli władz jest także w wielu wypadkach oczekiwana i wskazana. Zgadzam się, że należy poszukiwać form odpowiednich dla odbiorców w różnym wieku i zróżnicowanych oczekiwaniach.

PAP: Jakie cele stawia sobie urząd na najbliższe miesiące?

L.P.: Przede wszystkim zależy nam na tym, żeby ci, którym się należą uprawnienia, je uzyskiwali. Podam przykład. W ostatnich latach zostały przyjęte przepisy pozwalające na ubieganie się o uprawnienia tym, którzy przebywali w obozie przejściowym Dulag 121 w Pruszkowie. Były to osoby, które w następstwie Powstania Warszawskiego zostały wypędzone z Warszawy i umieszczone właśnie w tym obozie. Okazuje się, że wciąż wiele z nich nie ma świadomości, że przysługują im uprawnienia. Oczywiście takich kategorii osób jest więcej. Są nimi np. działacze opozycji antykomunistycznej. Chcemy jeszcze skuteczniej do nich docierać i pomagać w uzyskiwaniu należnych świadczeń.

Rozmawiała Anna Kruszyńska (PAP)

kgr/