"Barometr Humanitarny" to cykliczne badania opinii, jakie Lekarze bez Granic prowadzą w Polsce na temat zaangażowania w pomaganie innym.
W jego najnowszej edycji 85 proc. ankietowanych zadeklarowało, że w ciągu ostatnich 12 miesięcy choć raz zaangażowało się w aktywność dobroczynną. Jest to wynik zbliżony do zeszłorocznego (87 proc.), ale znacznie wyższy niż w badaniu sprzed dwóch lat, robionym przed eskalacją wojny w Ukrainie.
Dyrektorka Lekarzy bez Granic Draginja Nadażdin powiedziała PAP, że rosyjska inwazja na Ukrainę w lutym 2022 r. była przełomem w podejściu Polaków do pomagania. "Doświadczenie niesienia pomocy z tamtych dni zostało w polskim społeczeństwie. Przekonaliśmy się, że umiemy być prawdziwie solidarni, ale też, że jesteśmy już w innym materialnie miejscu, czyli, że po prostu Polaków stać na to, by w znaczącym wymiarze pomagać potrzebującym" - stwierdziła.
Ta gotowość do pomagania nie ogranicza się do wspierania uciekających przed wojną sąsiadów. "Dostrzegamy też wiele innych krajów, w których są osoby potrzebujące pomocy i obszarów, w których niesienie pomocy jest konieczne" - powiedziała Nadażdin.
Zainteresowanie sytuacją humanitarną na świecie zadeklarowało 67 proc. badanych (w tym 53 proc. odpowiedziało: "zdecydowanie tak" i 14 proc. "raczej tak"). "Polaków niezmiennie charakteryzuje duża gotowość do wspierania dzieci, ofiar kataklizmów powodowanych żywiołami naturalnymi i innych kryzysów humanitarnych" - podkreśliła dyrektorka LbG.
Polacy są skłonni z własnych pieniędzy pomagać w walce z głodem i niedożywieniem (79 proc. wskazań), wspierać cele związane ze zdrowiem i leczeniem (77 proc.), pomagać ludziom z krajów dotkniętych katastrofami naturalnymi (74 proc.), dofinansowywać opiekę nad zwierzętami (74 proc.), wspierać pomoc humanitarną (73 proc.), działania na rzecz praw człowieka (68 proc.), pomagać ofiarom konfliktów zbrojnych (68 proc.) oraz wspierać działania na rzecz praw kobiet (62 proc.).
Ponad połowa badanych byłaby też skłonna wspierać cele związane z walką ze skutkami zmian klimatu i z pomocą uchodźcom. 42 proc. zadeklarowało gotowość pomocy migrantom, a 35 proc. wspieranie działań na rzecz praw mniejszości seksualnych.
Względem ubiegłego roku zmieniła się opinia co do tego, kogo organizacje humanitarne powinny wspierać.
Odsetek osób twierdzących, że odbiorcami pomocy w pierwszej kolejności powinni być Polacy („bo mamy dużo własnych problemów”) w ciągu roku wzrósł o 10 punktów procentowych (z 33 do 43 proc.). Nie zmalało przy tym poparcie dla pomagania Ukraińcom oraz osobom w najbiedniejszych krajach. Podobnie jak w zeszłym roku na pierwszeństwo w pomaganiu tym grupom wskazało odpowiednio 15 i 11 proc. ankietowanych.
"Zauważalny jest wzrost odsetka osób, które uważają, że w Polsce też są problemy i trzeba się nimi zająć. Nie oznacza to jednak przekonania, że nie trzeba też działać w krajach, które są dotknięte kryzysami humanitarnymi. Wręcz przeciwnie. Polskie społeczeństwo umie odczuwać międzynarodową solidarność, zarówno wobec potrzebujących jej najbliżej, czyli Ukraińców, jak też w innych częściach świata, gdzie ludzie doświadczają konfliktu, zbrodni, kryzysu" - podkreśliła Draginja Nadażdin.
Badanie wykazało, że podstawową motywacją do pomagania są ogólne zasady etyczne. "To odruch solidarności, ale też przekonanie, że dobro wraca. Część osób wychodzi z przekonania, że dziś ktoś inny potrzebuje pomocy, ale jutro to może właśnie ja będę jej potrzebować. Ostatnie lata zmieniły też nasze przekonania w obszarze poczucia bezpieczeństwa. Pomagamy więc również dlatego, że wiemy, że bezpieczeństwo jest dziś kruche. To wzmaga empatię" - powiedziała Nadażdin.
Jednocześnie tylko jedna czwarta pomagających (26 proc.) przyznała, że pomaganie daje satysfakcję, a co dziesiąta osoba powiedziała, że robi to ze względu na dobrą sytuację finansową.
Badani, którzy nie deklarowali gotowości do wspierania innych, jako główne powody tej decyzji podawali najczęściej brak środków ("nie stać mnie na to" - 55 proc. odpowiedzi). W przypadku co piątej osoby przyczyną jest brak zaufania do organizacji, które zajmują się tymi sprawami, tyle samo osób motywuje to tym, że same nigdy nie otrzymały pomocy. 16 proc. osób podzieliło się przekonaniem, że "w obecnych czasach lepiej skupić się na pomocy sobie i najbliższym".
Niezmiennie najpopularniejszą formą wsparcia pozostaje wrzucanie pieniędzy do puszki podczas zbiórek, w tegorocznym badaniu deklarowane przez 50 proc. respondentów. Najmniej popularne formy to oddawanie krwi i wolontariat (po 11 proc. wskazań) oraz systematyczne wsparcie finansowe organizacji społecznej (9 proc.).
"Formy pomocy zmieniają się, ponieważ zmieniają się potrzeby. Polacy wpłacają pieniądze na zbiórki, są też gotowi wspierać finansowo organizacje pomocowe. Jednocześnie wciąż niewiele osób zdaje sobie sprawę z tego, jak ważne jest ich regularne wspieranie, co jest szczególnie istotne w przypadku organizacji niosących pomoc w kryzysach humanitarnych. Stałe wpłaty umożliwiają szybkie, niezależne reagowanie, zaraz po zdarzeniu, np. trzęsieniu ziemi. Nie trzeba czekać na efekt uruchomionej w chwili kryzysu zbiórki, pomoc może iść od razu. Wtedy jest najskuteczniejsza" - powiedziała dyrektorka Lekarzy bez Granic.
Jednocześnie możliwość stałego wspierania wybranego celu społecznego zadeklarowało 39 proc. badanych. Częściej młodsze osoby - w przedziale wiekowym 18-24 lat to co drugi ankietowany, a wśród osób 25-29 lat – 60 proc.
Ci, którzy nie chcą wspierać konkretnych celów długoterminowo jako powody takiej decyzji podają brak pieniędzy, niechęć do zobowiązań na stałe, potrzebę pełnej kontroli nad swoimi wydatkami oraz obawę przed oszustwem.
Badanie „Barometr Humanitarny 2024” Lekarzy bez Granic zrealizowane zostały przez Opinia24 na zlecenie Lekarzy bez Granic, metodą CAWI na reprezentatywnej grupie 1000 Polaków i Polek. (PAP)
Autorka: Anita Karwowska
nl/