Ukraiński komik zdobył się na niesamowity wyczyn. Pieszo przeszedł aż 850 km. Wszystko w szczytnym celu

2022-10-27 12:36 aktualizacja: 2022-10-27, 17:58
Mark Kutsewalow zebrał pieniądze na trzy karetki oraz pick-upa dla walczących na froncie żołnierzy, Fot. Instagram/markelllooo30
Mark Kutsewalow zebrał pieniądze na trzy karetki oraz pick-upa dla walczących na froncie żołnierzy, Fot. Instagram/markelllooo30
Mark Kutsewalow to ukraiński komik, który zasłynął ostatnio wyjątkowym wyczynem. Przebył – w ramach akcji charytatywnej – drogę o długości 850 km - od Morza Czarnego na najwyższy szczyt w Ukrainie – Howerlę (2061 m n.p.m.). Jego wędrowne reality show było codziennie transmitowane na Instagramie. W efekcie udało mu się zebrać prawie trzy miliony hrywien (ok. 361,4 tys. zł), które przeznaczył na zakup trzech karetek oraz pick-upa dla walczących na froncie ukraińskich żołnierzy.

Drogę  850 km przebył w ciągu 18 dni. "Pomysł na wędrówkę od morza w góry pojawił się rok temu. Dwukrotnie chodziłem wzdłuż morza, z mojego rodzinnego miasta Chornomorsk - raz 50 km, a potem 120 km. Szedłem 26 godzin bez snu. Właśnie wtedy zapragnąłem zrobić to jeszcze raz, ale na większą skalę - od morza do gór " – opowiada PAP.PL Kutsewalow.

Okazja pojawiła się po wybuchu wojny. „Rozpoczęła się wojna na pełną skalę i nie można już było chodzić wzdłuż plaży ze względu na miny. Zacząłem myśleć, jak z tej sytuacji zrobić jakiś użytek, np. zebrać pieniądze dla żołnierzy” - relacjonuje. 

Podczas swojej 850-kilometrowej podróży minimalny dystans, jaki pokonał w ciągu jednego dnia wynosił 40 km, natomiast maksymalny - 64 km. Długość trasy zależała od tego, gdzie miał nocować. Czasem miał wynajęty pokój, innym razem mieszkańcy, których spotykał na trasie oferowali mu nocleg. Sporym utrudnieniem była godzina policyjna, która latem trwała od 23 do 5 rano. "Zdarzało się, że łamałem godzinę policyjną, bo musiałem gdzieś przenocować. Nie mogłem spędzić nocy na środku pola, na środku drogi” – mówi.

Mark przyznaje, że nie spodziewał się, że sierpniowe słońce i upał tak dadzą mu w kość. Dostał nawet udaru słonecznego, jednak postanowił kontynuować podróż. „Najbardziej dokuczały mi jednak bąble na stopach” – wyznaje. 

Do wędrówki się jednak nie zraził. "Może wymyślę kolejną wyprawę, ale na dłuższy dystans, może poza Ukrainą. Więc Polsko, bądź gotowa, że jak będę przechodził, bym miał gdzie się u was zatrzymać na noc" – śmieje się Mark.  

To właśnie śmiech był nieustannym towarzyszem podróży Kutsewalowa. "Humor jest bardzo ważny. Zwłaszcza, kiedy czujesz się źle, kiedy cię boli. Ale jak opowiadasz dowcip, napięcie schodzi.  Zwłaszcza jest to potrzebne w czasie wojny. Rozmawiałem z jednym wolontariuszem, który był w Donbasie podczas ostrzału. I choć to było bardzo stresujące przeżycie, ludzie, którzy wtedy tam się znaleźli śmiali się, żartowali. Kule latały a oni się śmiali. To reakcja obronna rozładowująca napięcie" – tłumaczy Mark. 

Autorka: Iryna Hirnyk

ira/ kw/ js/