W nocy z 10 na 11 marca w hollywoodzkim Dolby Theatre odbyła się 96. ceremonia wręczenia Oscarów. Największym triumfatorem gali był niewątpliwie doskonale przyjęty przez krytyków dramat biograficzny „Oppenheimer”, który zdobył aż siedem statuetek. Najważniejsze nagrody w branży filmowej powędrowały do reżysera obrazu Christophera Nolana, operatora Hoyte Van Hoytemy, montażystki Jennifer Lame, kompozytora Ludwiga Göranssona oraz gwiazd filmu – Cilliana Murphy’ego i Roberta Downeya Jr. W gronie zwycięzców znalazła się także Emma Stone, którą Akademia doceniła za brawurową rolę w „Biednych istotach” Yorgosa Lanthimosa. Za najlepszy film zagraniczny uznano polsko-amerykańsko-brytyjską koprodukcję „Strefa interesów”, w reżyserii Jonathana Glazera.
Funkcję gospodarza gali po raz czwarty w karierze pełnił znany amerykański aktor i komik Jimmy Kimmel. W monologu otwierającym galę gwiazdor telewizji odniósł się do szeroko komentowanego braku nominacji dla twórczyni „Barbie”, Grety Gerwig oraz wcielającej się w najsłynniejszą lalkę świata, Margot Robbie. „"Barbie" była monstrualnym hitem. Cóż za ogromne osiągnięcie, wziąć plastikową lalkę, której nikt już nawet nie lubi i nakręcić o niej taki hit. Przed premierą tego filmu łatwiej byłoby nakłonić moją żonę do tego, by kupiła naszej córce paczkę papierosów niż lalkę Barbie. Dzięki Grecie Gerwig, która zasłużyła na nominację dla najlepszej reżyserki, Barbie stała się feministyczną ikoną. Teraz bijecie brawo, ale to wy na nią nie zagłosowaliście, więc nie udawajcie, że nie macie z tym nic wspólnego” – mówił ze sceny Kimmel.
Później było już mniej poważnie. Gospodarz gali zażartował z Christophera Nolana, który ujawnił niedawno, że nie korzysta z dobrodziejstw współczesnej technologii. „On nie ma smartfona, nie używa poczty elektronicznej, pisze scenariusze na komputerze bez połączenia z internetem. To mocny sposób na oświadczenie: "Nie pozwolę, aby moje uzależnienie od porno przeszkodziło mi w pracy"” – dowcipkował prezenter.
Ostrze ironii wymierzył on także w stronę Downeya Jr., który przed laty zmagał się z uzależnieniem od alkoholu i narkotyków. Pod koniec lat 90. hollywoodzki aktor trafił nawet przez to za kratki. Kimmel stwierdził, że występ w dramacie Nolana to najwyższy punkt w jego karierze – z naciskiem na „najwyższy” („the highest”), co w języku angielskim przywodzi na myśl określenie oznaczające bycie naćpanym („getting high”).
Żarty gospodarza ceremonii nie przypadły do gustu ani internautom, ani samemu Downeyowi Jr., który słuchał zaczepek Kimmela z kamienną twarzą. „Kpienie z uzależnienia nie jest zabawne. To było wyjątkowo denne” – brzmi jeden z wielu podobnych komentarzy, jakie natychmiast pojawiły się w sieci. Komik wbił też szpilę Emmie Stone, komentując odważne sceny z filmu „Biedne istoty”, w których aktorka zagrała m.in. wraz z Markiem Ruffalo. Po wyświetleniu klipu zapowiadającego obraz nominowany w kategorii Najlepszy film roku, prezenter stwierdził: „To są wszystkie fragmenty, które byliśmy w stanie pokazać w telewizji”. Na gwieździe produkcji dowcip ten nie zrobił zbyt dobrego wrażenia. Kamery uchwyciły wymowną reakcję Stone, która z malującym się na twarzy grymasem niezadowolenia miała nazwać komika „dupkiem”.
Oberwało się także Robertowi De Niro, który w zeszłym roku powitał na świecie swoje siódme dziecko wraz z dużo młodszą partnerką Tiffany Chen. Kimmel skorzystał z okazji, by zakpić z dzielącej ich różnicy wieku. „Tego wieczoru nominowani są Jodie Foster i Robert De Niro. Oboje otrzymali nominacje w 1977 roku za swoje występy w "Taksówkarzu", gdy Jodie miała 14 lat. Jest na tyle młoda, że mogłaby być córką Roberta De Niro. Jest zarazem o 20 lat za stara, żeby być jego dziewczyną” – zażartował komik.
A tuż przed ogłoszeniem zwycięzcy w najważniejszej kategorii gospodarz zadrwił z byłego prezydenta USA Donalda Trumpa. Zanim Al Pacino wręczył nagrodę twórcom „Oppenheimera”, gospodarz gali odczytał internetowy post Trumpa, w którym ten skrytykował jego umiejętności oraz samą Akademię Filmową. „Dziękuję, że pan to ogląda. Jestem zaskoczony. Czy pana pobyt w więzieniu już się zakończył?” – wyparował gwiazdor.
Wisienką na torcie – lub gwoździem do trumny – komediowych popisów Kimmela było zaproszenie na scenę nagiego Johna Ceny. Po krótkiej wymianie zdań gwiazdor „Szybkich i wściekłych”, którego jedynym „odzieniem” była zakrywająca krocze koperta, wręczył statuetkę za najlepsze kostiumy. W ten oto sposób panowie odnieśli się do głośnego skandalu z 1974 roku, gdy oscarową galę zakłócił znany z walki o prawa mniejszości komik i aktor Robert Opel, który wtargnął na scenę w stroju Adama. Zdaniem wielu odbiorców skecz z udziałem Ceny i Kimmela zamiast bawić, żenował. „Niezręczne i nieśmieszne” – orzekli widzowie w mediach społecznościowych. (PAP Life)
ep/