Lekarze wykonali niewiarygodną, tytaniczną pracę. Uratowali życie 6-letniego Aleksa

2024-01-23 18:29 aktualizacja: 2024-01-24, 12:52
Rodzice z Aleksem. Fot. mat. pras.
Rodzice z Aleksem. Fot. mat. pras.
Specjaliści Uniwersyteckiego Centrum Klinicznego w Gdańsku przeprowadzili operację ratującą życie 6-letniego chłopca. Spustoszenie w jego układzie oddechowym najprawdopodobniej spowodowała infekcja grzybiczna. Chłopiec był podłączony do ECMO przez 98 dni - podał szpital.

Multidyscyplinarny zespół specjalistów z Uniwersyteckiego Centrum Klinicznego uratował życie 6-letniego Aleksandra. Jak podał szpital w przesłanym we wtorek komunikacie, jego stan był na tyle poważny i skomplikowany, że szans na uratowanie go nie widziały wiodące światowe ośrodki.

Chłopiec trafił do gdańskiego szpitala w sierpniu ubiegłego roku z powiększającym się ubytkiem tchawicy i przełyku. Na początku - jak podaje UCK - w ocenie lekarzy stan chłopczyka nie rokował żadnych szans na poprawę i przeprowadzenie rekonstrukcji. "Ośrodki na całym świecie, z którymi specjaliści UCK kontaktowali się w sprawie małego pacjenta, z podobnym przypadkiem się nie spotkały. Była to sytuacja absolutnie bez precedensu" - podał szpital.

Lekarze od początku podejrzewali, że do takiego spustoszenia w organizmie 6-latka doprowadziło zakażenie grzybem z rodzaju Aspergillus, do którego z kolei doszło przez destabilizację świeżo zdiagnozowanej cukrzycy u chłopczyka. Jak podano, to właśnie grzyb pleśniowy doprowadził do rozpadu tkanek miękkich w obrębie tkanki piersiowej.

Po dwóch tygodniach leczenia zachowawczego, które nie przynosiło efektów, lekarze zdecydowali się na zabieg rekonstrukcyjny. Jak podał szpital, bez tej decyzji chłopczyk by zmarł.

Specjalista z Kliniki Chirurgii i Urologii Dzieci i Młodzieży UCK dr Marcin Łosin, cytowany w komunikacie, powiedział, że lekarze dzień po dniu obserwowali u chłopca postępującą chorobę. "Zaczęło się od małej dziurki, która się powiększała. W momencie, kiedy rekonstruowaliśmy drzewo oddechowe, brakowało 7 centymetrów tchawicy, lewego oskrzela prawie w całości oraz części prawego" - zaznaczył.

Wyjaśnił, że nie było możliwości wykorzystania sztucznego uzupełnienia i jedynym pomysłem, który przyszedł do głowy specjalistom, było użycie jego własnego przełyku. "Na mój stan wiedzy - nikt wcześniej tego nie robił. Odcięliśmy go (przełyk - PAP) częściowo u góry i u dołu i to, co zostało, użyliśmy do rekonstrukcji dróg oddechowych. Ta rekonstrukcja była absolutnie czymś wyjątkowym" - podkreślił lekarz.

Szpital podał, że ze względu na dramatyczny stan pacjenta lekarze już na samym początku zdecydowali o podłączeniu go do ECMO żylno-żylnego (ang. Extra Corporeal Membrane Oxygenation – technika pozaustrojowego utlenowania krwi). W ten sposób zastąpili pracę płuc.

Zaznaczono, że zastosowanie tego rozwiązania samo w sobie nie leczy niewydolnego narządu, ale umożliwia przeżycie krytycznego okresu dając czas potrzebny do wyzdrowienia.

Jak podkreślili lekarze, była to kluczowa decyzja, ale wiązała się z dużą dozą niepewności, bo choć zespół Uniwersyteckiego Centrum Klinicznego ma na koncie setki wczepień do ECMO, jednak wszystkie u dorosłych.

"To był dla mnie duży stres, ale też jeden z największych sukcesów w karierze" - przyznał, cytowany w komunikacie, dr Wojciech Karolak z Kliniki Kardiochirurgii UCK.

Dodał, że zamysł leczenia był taki, żeby Aleks nie oddychał. "Tam było dużo linii szycia i chodziło o to, żeby po zabiegu to wszystko się zagoiło. Z drugiej strony, kiedy płuca nie oddychają, stają się niedodmowe i nie działają poprawnie. Kiedy nie otrzymują powietrza, występuje większy opór przepływu krwi. Na skutek tego u pacjenta doszło do rozwoju prawokomorowej niewydolności serca, można nawet powiedzieć, że ono (serce - PAP) umierało" - wyjaśnił lekarz.

Specjaliści zdecydowali o konwersji ECMO – z żylno-żylnego na żylno-tętnicze, które pozwoliło nie tylko zastąpić funkcję płuc, ale także serca. Ten etap również wiązał się z dużymi wyzwaniami. "Trzeba było bardzo dużej precyzji, żeby trafić w aortę. Nie mogliśmy zrobić echa serca, ponieważ chłopiec nie miał przełyku. A zawsze w ten sposób kontrolujemy, czy kaniula jest na miejscu" - podkreślił i wskazał, że lekarze z kardiologii dziecięcej zrobili USG aorty. "Wówczas wiedzieliśmy, że trafiliśmy kaniulą prawidłowo" - stwierdził.

Dodał, że prowadzenie Aleksa na ECMO żylno-tętniczym było wzorowe. "Gdy płuca i serce zaczęły pracować, mogliśmy wrócić do ECMO żylno-żylnego. Ono było kontynuowane, żeby płuca się regenerowały" - tłumaczy specjalista.

Szpital podał, że 6-letni Aleks był podłączony do ECMO przez 98 dni. "To prawdopodobnie najdłuższy przebieg natleniania pozaustrojowego u dziecka na świecie, a na pewno najdłuższy w Europie" - zaznaczono w komunikacie.

Dodano również, że pacjent wyszedł z operacji bez jakichkolwiek uszczerbków neurologicznych i większych powikłań, a wszystko dzięki tytanicznej pracy całego sztabu specjalistów.

"Tak naprawdę nikt nie wie, jak leczyć zakażenie Aspergillusem tkanek śródpiersia" - zaznaczył cytowany w komunikacie prof. Romuald Lango z Kliniki Anestezjologii i Intensywnej Terapii UCK.

Wyjaśnił, że specjaliści z UCK konsultowali się z hematologami dziecięcymi, którzy mają doświadczenie w leczeniu tych infekcji i korzystali z ich wiedzy. "Bardzo dużym wyzwaniem było poprawienie funkcji płuc i stopniowe przywracanie powietrzności przy bardzo małej odporności oskrzeli, które były odtworzone tkanką z przełyku. To się na szczęście udało" - powiedział specjalista.

Ordynator Kliniki Chirurgii i Urologii Dzieci i Młodzieży prof. Piotr Czauderna, cytowany w komunikacie stwierdził, że, według niego, pacjent mało gdzie na świecie miałby szanse na przeżycie. "Można powiedzieć, że to trochę cud, że przeżył i wyszedł z tego w tak dobrym stanie, bez żadnych neurologicznych zaburzeń" - zaznaczył.

Dodał, że cały zespół personelu medycznego Uniwersyteckiego Centrum Klinicznego w Gdańsku wykonał niewiarygodną, tytaniczną pracę.

Szpital podał, że Aleks jest całkowicie sprawny neurologicznie, w pełni zachował pamięć sprzed zdarzenia. Ma jeszcze rurkę tracheotomijną, ale jest na własnym oddechu. Jest też żywiony dojelitowo. Aktualnie przebywa w szpitalu w Niemczech, gdzie odbywa się jego dalsze leczenie.

W komunikacie przekazano, że chłopca czeka rekonstrukcja przełyku. Wskazano także, że "wcześniej w okresie terapii ECMO żaden ze znanych, niemieckich ośrodków chirurgii dziecięcej, z którymi kontaktowali się gdańscy lekarze, nie zgodził się przyjąć pacjenta tłumacząc się brakiem możliwości technicznych".(PAP)

Autor: Piotr Mirowicz

gn/