Polska Agencja Prasowa: Co powiedziałbyś dziś chłopakowi, który w 1978 roku zaczynał w Edynburgu grać muzykę punkową i miał ksywę Wattie?
Wattie Buchanan: Kiedy pierwszy raz usłyszałem punkową muzykę, to było wielkie: „Wow! Ależ w tym dużo powera! Ależ dużo energii!”. Usłyszałem wtedy grupę, która nazywała się Johnny Moped [przedpunkowy zespół z Croydon – PAP], i to było coś jak „arghhh”. Po prostu robili hałas. I pomyślałem: ja też umiem robić taki hałas! A skoro umiem, to dlaczego nie? I założyłem kapelę. Myślę, że teraz młodym grającym w zespołach jest ciężko, ale mają za to internet, media społecznościowe, mogą więc robić wideo i w ten sposób docierać do ludzi. Jak my zaczynaliśmy, nie było internetu i wtedy jedyną szansą, żeby cię zauważyli, było granie koncertów i rozchodząca się fama. Co bym dziś powiedział do tamtych 20-latków? Jeśli twój band to jest to, co chcesz naprawdę robić, mocno wierz w siebie i nie przejmuj się, jeśli inni ludzie będą mówić, że to g… Bo to przecież nie ma znaczenia, co mówią inni ludzie, tak długo, jak długo się tym cieszysz i nikogo nie ranisz. Więc rób swoją muzykę i ciesz się tym. Kochaj swoje życie i przeżywaj je tak, jak chcesz. Nie pozwalaj, by inni wywierali na ciebie ciągłą presję i mówili ci, jak żyć. Rób te wszystkie rzeczy dla siebie. Rób swoją muzykę dla siebie.
PAP: Tylko dla siebie?
W.B.: Prawdziwy punk jest zawsze przeciw rządowi, to muzyka klasy robotniczej. Dorastałem w prawdziwej, cholernej biedzie. Wychowałem się w biednej rodzinie i w ciężkich czasach. Lata 70. to był czas Margaret Thatcher i konserwatywnych polityków w Wielkiej Brytanii. To były totalne sukinsyny. Reszta ludzi u nas była po prostu biedna, a oni tę resztę mieli gdzieś. Dlatego muzyka punkowa jest taka, jaka jest – robotnicza, wściekła, antysystemowa.
PAP: The Exploited to głos ludu?
W.B.: Prawdziwy punk, tak jak i wszystkie utwory The Exploited, są antyrządowe. Cokolwiek działoby się w świecie, rządy zawsze tłumią, oszukują ludzi. Piosenki o wojnie, piosenki o własnych cholernych problemach, o życiowych ciężkich sprawach – to jest prawdziwy punk. To jest jedyny rodzaj muzyki, jedyny muzyczny nurt, który naprawdę przeciwstawia się rządom. Poza tym masz pop, komercję – to wszystko jest nic niewarte. Jasne, miło jest posłuchać normalnych, spokojnych ludzi, ale wściekłym robotnikom, których dyskryminuje rząd, tylko punk daje szanse na wykrzyczenie wszystkiego.
PAP: Ale pieniądze są nawet w punk rocku…
W.B.: Kiedy zaczynaliśmy, wcale nie szło nam dobrze. Przez lata to była totalna walka. Właściwie wszyscy oprócz punków nienawidzili The Exploited – za dużo było w nas przemocy. No i narkotyki, cały czas. To nie jest coś, z czego byłbym dumny teraz: zawsze byłem agresywny, niszczący rzeczy wokół, bezmyślny i ciągle pijany. Moje życie było magmą. Myślałem, że jestem punkrockowcem i antysytemowcem… Bla, bla, bla.
PAP: Przecież tak było.
W.B.: 95 proc. naszej produkcji to bootlegi (nagrania pirackie, bez zgody twórcy – PAP) i wytwórnie płytowe. Dlatego chcę powiedzieć młodym: kiedy chcesz podpisać kontrakt z wytwórnią, pogadaj wcześniej z kimś, kto był już w zespole i może dla ciebie przejrzeć ten kontrakt. Bo kiedy zaczęliśmy jako The Exploited, byliśmy cholernie często oszukiwani - setki, tysiące razy. Ja dostawałem ze 28-30 funtów tygodniowo zasiłku dla bezrobotnych, a ludzie myśleli, że mam dom, samochód i jestem właścicielem klubu nocnego. Zdarzało się, że handlowałem dragami, żeby zdobyć kasę na życie. Więc powtarzam: jak coś podpisujesz, poszukaj kogoś starszego, niech ci pomoże z kontraktem, powie, czy jest okej, czy nie. Bo jak ja byłem młody, liczyło się dla mnie tylko to, że jestem w zespole, że będę wściekle sławny, że będzie dużo narkotyków i dziewczyn. O tym myślą 20-latkowie na scenie. Ale rzeczywistość jest ponura. Bierzesz narkotyki, dużo pijesz, a pieniędzy nie masz, bo jesteś codziennie oszukiwany. Więc dzieciaku, weź kogoś mądrego ze sobą, jak idziesz do wytwórni, inaczej cię wyeksploatują do cna.
PAP: Ale ten czas minął, zostaliście legendą sceny punkowej i nie pobierasz już zasiłków dla bezrobotnych. Jakie masz plany?
W.B.: Plany… Starzeję się. Ale mamy dużo występów, przed nami wciąż nowe koncerty. Czasem myślę: cholera, nie dam rady, za stary już jestem. Za tydzień czy dwa kończę 67 lat, mam problemy z sercem, miałem parę poważnych ataków. No, nie jestem młody i nie mogę tak często występować, jak nam to proponują. The Exploited nie dają tak dużo koncertów, jak byśmy chcieli, ale tyle, ile jesteśmy w stanie. A jeśli chodzi o nagrania – nie nagrywałem płyt od 20-25 lat. Mam naprawdę wiele dobrych piosenek, ale muszę wyjąć palec z tyłka i coś z tym wreszcie zrobić.
Nie mówiłem za szybko?
Z uwagi na padające z ust artysty mocne wyrażenia tłumaczenie z języka angielskiego nie zawsze w 100 proc. odzwierciedla użyte przez Wattiego Buchana sformułowania.
(PAP)
Rozmawiała: Zuzanna Dąbrowska
gn/